"Andrzej Duda straszył w kampanii Bronko-marketem i wysokimi cenami w euro" – pisał już przed kilkoma miesiącami w naTemat Tomasz Molga.
"Andrzej Duda straszył w kampanii Bronko-marketem i wysokimi cenami w euro" – pisał już przed kilkoma miesiącami w naTemat Tomasz Molga. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Popularnie nazywany na Węgrzech "podatek Tesco" jest wzorem dla Prawa i Sprawiedliwości przy tworzeniu nowego polskiego podatku obrotowego. Jednak węgierski parlament właśnie wycofał się z tego rozwiązania! Między innymi dlatego, że nie zgadzała się na niego Komisja Europejska.

REKLAMA
Zmiana na Węgrzech
Zdaniem Komisji Europejskiej, węgierski podatek, na którym wzoruje się Prawo i Sprawiedliwość to „dyskryminacja jednej branży oraz inwestorów z innych krajów Unii Europejskiej”. Obecnie podatek został zastąpiony równą dla wszystkich sklepów opłatą w wysokości 0,1 proc. przychodów.
Prawo i Sprawiedliwość, które wzoruje się na węgierskiej propozycji, widzi w tej kwestii dwie opcje. Jedna to właśnie podatek progresywny, ale jak pokazuje przykład kraju Viktora Orbána, może skończyć się to nieporozumieniami z Brukselą.
Słowa krytyki
Pomysł Prawa i Sprawiedliwości od tygodni jest komentowany. Jedną z osób, która go krytykuje jest jedna z najbogatszych Polek Marzena Gradecka. Według niej, PiS-owski podatek uderzy najsilniej w polskie sieci handlowe.
– Proponuje się dość prymitywną formę opodatkowania. Podatek zapłacą wszystkie sieci handlowe ze sklepami powyżej 250 m2. Wydaje się to rozwiązaniem najskuteczniejszym i nawet największych firmom nie będzie łatwo go ominąć. Mam jedynie kłopot z tym, czy przy okazji nie wylejemy dziecka z kąpielą – mówiła Gradecka w rozmowie z naTemat.

Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl

źródło: "Wyborcza"