
Zadzwoniliśmy do Krzysztofa Rutkowskiego, którego ludzie są na miejscu poszukiwań. To właśnie oni powiadomili policję o znalezieniu ręki, która jak się później okazało, nie należała do zaginionej. Ta informacja zresztą sprawiła, że zainteresowanie zaginięciem nieustannie rośnie, bo nikt nie jest w stanie przejść obok takiej informacji obojętnie. – To podbija wątek sensacyjny tej sprawy i powoduje, że wszyscy "szukamy" tej kobiety – mówi Irena Musiałkiewicz z Fundacji "Itaka".
Rutkowski porównuję rozgłos towarzyszący zaginięciu Ewy Tylman do sprawy Iwony Wieczorek. I trzeba przyznać detektywowi, że jego nazwisko często towarzyszy głośnym dochodzeniom. – Ostatnia tak głośna była słynna sprawa Madzia z Sosnowca – mówi naTemat. W ocenie detektywy, sprawa staje się głośna, kiedy on i jego ludzie wkraczają do akcji... Przypomnijmy, że Rutkowski pracował przy wszystkich przywołanych śledztwach.
Dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak ta sprawa się zakończy. Krzysztof Rutkowski ma oczywiście swoje podejrzenia i na pytanie, czy Ewa Tylman odnajdzie się żywa odpowiada: – Nie, znajdziemy ją martwą. Oczywiście szukamy jej żywej i tego sobie życzymy, ale niestety ze wskazaniem na ciała – mówi.
Każdego roku policja odnotowuje około 17 tysięcy zaginięć obywateli polskich w kraju i za granicą. Ludzie giną bez względu na wiek, płeć i status społeczny. Giną z powodu chorób (fizycznych, psychicznych), wypadków, codziennych problemów i kiedy padają ofiarą przestępstw. Czytaj więcej
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl