
W Komendzie Głównej Armii Krajowej, największego podziemnego wojska w okupowanych krajach Europy, nie raz głowiono się nad tym, jak zminimalizować ryzyko kolejnych niemieckich represji na cywilach. Nikt nie chciał rezygnować z akcji zbrojnych, które wydawały się najskuteczniejsze. Ale były też inne, nietypowe sposoby, aby dać się we znaki wrogowi - czytamy w wydanej właśnie "Wielkiej Księdze Armii Krajowej".
PROSTYTUTKI IDĄ NA WOJNĘ
Panie władza, co pan przez te lata okupacji zrobił dla Polski, bo ja to przynajmniej zaraziłam ponad 20 szwabów. A ile pistoletów skradłam i oddałam je tam, gdzie trzeba! A czym pan, panie władza, może się pochwalić? Zginę gdzieś pod płotem, ale sumienie mam czyste.
PRZESTĘPCY TEŻ WALCZĄ
WĄGLIK DO RĄK WŁASNYCH
To się nazywało "materiały specjalne", przylatywały z Anglii z każdym cichociemnym. Specjalnie zabezpieczone ampułki z acetonem uranu. Miesiąc po "spożyciu" pojawiało się zapalenie nerek, na które nie było ratunku. Albo ampułki z iperytem, czyli gazem musztardowym w płynie. W zależności od stężenia, wcześniej lub później dawał objawy tyfusu i nieuchronną śmierć.
FOLKSDOJCZE NA FRONT!
Fuehrer przebudził we mnie poczucie, że przynależę do narodu niemieckiego. Obecnie służę ojczyźnie jako rolnik. Nie potrafię już dłużej biernie czekać, gdy moi niemieccy bracia bohatersko giną. Pragnąłbym podjąć służbę w zwycięskiej armii niemieckiej...
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
