Niezależnie od dochodów rodziców, na każde drugie i kolejne dziecko przysługiwać będzie 500 zł dodatku - deklarują politycy PiS. Minister w Kancelarii Premiera Henryk Kowalczyk mówi jednak, że "wystarczająco bogaci" jeżeli ci czują się na siłach, nie muszą składać wniosku o świadczenie. Co na to oni sami?
Okazuje się, że programu "Rodzina 500 plus" chętnie skorzysta Rafał Bauer, znany menedżer giełdowych firm , dziś prezes i akcjonariusz spółki odzieżowej Próchnik. - Pod względem świadczeń oferowanych przez państwo nie powinno być podziału na bogatych i innych. Wszyscy przecież chcemy korzystać z publicznej służby zdrowia, ochrony policji, szkół czy publicznych autostrad. Państwo w inny sposób dokonuje swojego sprawiedliwego podziału. Bogatsi płacą przecież więcej podatków, nie tylko osobistych w PIT, ale także poprzez firmy, których są właścicielami - mówi naTemat biznesmen, ojciec 10-letniego Bruna i 12-letniej Nel.
Dodaje, że wie już, jak wydałby przyznany zasiłek: - Bardzo chętnie przekazałbym otrzymaną pomoc rodzicom innego dziecka, albo wpłacił na konto jednej z fundacji zajmującej się pomocą dzieciom - mówi Bauer. Biznesmen deklaruje, że "dla zasady" gotów będzie wypełnić wszystkie procedury, poświęcając czas na wypełnienie formularzy, ewentualne wizyty w urzędzie itp. - Płacę podatki w Polsce, chcę skorzystać ze wszystkich udogodnień jakie oferuje nasze państwo.
Inwestycja w naród Projekt 500 złotych na dziecko wzbudza spore emocje, ponieważ zakłada wypłaty dla wszystkich rodzin, które mają dwójkę dzieci i więcej. W przypadku jednego dziecka wsparcie otrzymają rodziny, na których dochód na członka rodziny nie przekracza 800 złotych. Podobne systemy dziecięcych benefitów istnieją w wielu zamożnych krajach, zwłaszcza tych, które borykają się z problemami demografii. Polski program ma nie tylko pomóc finansowo rodzinom, ale też wspierać i zachęcać Polaków do tego, żeby mieć więcej dzieci, co jest "inwestycją w naród". Według najnowszych deklaracji ministra Kowalczyka, wypłaty mogłyby ruszyć od maja.
Pytanie czy taka pomoc jest potrzebna wszystkim? Ustanowione w ten sposób rządowe bonusy mogłyby zasilać konto Dominiki Kulczyk (jest matką dwóki dzieci), byłego ministra finansów Mateusza Szczurka (tata piątki dzieci), czy biznesmena Macieja Radziwiłła, arystokraty, ojca pięciorga maluchów.
Na uruchomienie programu czeka z niecierpliwością Izabela Łukomska-Pyżalska, jedna z najbogatszych Polek i matka sześciorga dzieci. - Słychać już głosy, że te 500 zł powinny dostać rodziny poniżej pewnego pułapu dochodów. Nie zgadzam się do końca z takim rozwiązaniem. Osobiście uważam, że rodziny bardziej zamożne, które płacą wysokie podatki w Polsce również należy docenić i że projekt 500 zł na każde kolejne dziecko nie powinien dyskryminować dzieci z jakiejkolwiek grupy społecznej. Nie można szufladkować dzieci, każde jest tak samo ważne, ciężko ustalić granice komu się coś bardziej należy, a komu mniej - mówi bizneswoman.
Dodaje, że wychowanie dzieci niesie ze sobą tyle ukrytych kosztów, że każda otrzymana kwota wspiera domowe budżety. W jej przypadku byłoby to 2500 zł dodatkowo miesięcznie. Nawet dla milionerki pojawienie się szóstego dziecka to niemały wydatek. Choćby ten, że aby mogła pracować w firmie, w opiece nad maluchami pomagają jej dwie nianie.
Według bizneswoman tylko kompleksowe wprowadzenie większej liczby działań prorodzinnych da wymierne efekty. Praca, zarobki, własne mieszkanie to podstawy, wiążące się z fundamentami krajowej gospodarki. Jej zdaniem bardzo ważna jest opieka wczesnoszkolna i przedszkolna, aby młodzi rodzice mogli wrócić do pracy, a domowy budżet i standard życia, nie cierpiały z powodu pojawienia się potomka.
500 złotych to nie wszystko
- Pomimo pozornej hojności systemu w Polsce brakuje pomysłu na politykę, wspierającą rodziny - mówi z kolei Grzegorz Ślak, ojciec dwójki synów, na co dzień menedżer zarządzający interesami spadkobierców Aleksandra Gudzowatego. - Nie wierzę w skuteczność tego rozwiązania. Chęć założenia większej rodziny wynika nie z darowizny od państwa, ale z miłości i poczucia bezpieczeństwa. To ostatnie gwarantują bezproblemowy dostęp do żłobków, przedszkoli i cywilizowane zasady ochrony matek na rynku pracy - mówi dalej. Przedstawia się jako zwolennik wysokich ulg podatkowych, a nie deprawujących zasiłków. Nie skorzysta z dodatku.
Rządowej pomocy nie weźmie także Rafał Brzoska, również ojciec i biznesmen, prezes Grupy Integer.pl Powód? Brak czasu. - Potrzebne jest systemowe rozwiązanie wspierające rodziny posiadające dzieci, pojawia się jednak wątpliwość, czy to właściwa droga. Wątpię czy środki te zostaną właściwie spożytkowane i przeznaczone dokładnie na cel na jaki są przyznawane, czyli na inwestowanie w młodych Polaków, którzy będą budować nasze społeczeństwo - twierdzi Brzoska.
Według niego powinien zostać ustanowiony pewnego rodzaju fundusz dla każdego dziecka, z którego finansowane byłyby pomoce szkolne, zajęcia dodatkowe lub uzupełniające dla młodzieży i dzieci. Taka opieka państwa powinna na wzór skandynawski rozpoczynać się wyprawką dla noworodka, przez wsparcie dzieci w żłobkach, przedszkolach, aż do zakończenia edukacji. Pieczę powinny mieć tu szkoły i instytucje opiekuńcze - jako organy bezpośrednio znające swoich podopiecznych przy współudziale urzędów gmin. Chodzi o zmaksymalizowanie korzyści związanych z rozwojem dzieci przy tych samych nakładach finansowych.
Chodzi przecież o to , żeby odmłodzić polskie społeczeństwo, które będzie prężne, pomysłowe i będzie bez kompleksów konkurowało na arenie międzynarodowej, a nie tylko rozdać 21 miliardów i czekać aż samo się zrobi.
Nie zdecydowałabym się na posiadanie tak licznej rodziny gdyby nie było mnie na to stać. Akurat w tym wypadku jestem zdania, że wszystkie rodziny powinny być traktowane równo. Są przecież osoby, które przekraczają pewien pułap dochodów, ale z całą pewnością nie są bardzo majętne. Dlaczego mają na tym tracić? W końcu też pracują, płacą podatki i zasługują na to, żeby docenić fakt, że decydują się na kolejne dziecko. Uważam jednak, że w naszym kraju istnieją rodziny, którym wsparcie finansowe w wychowaniu dzieci należy się w pierwszej kolejności np. takie, gdzie dziecko ciężko choruje i wymaga stałej opieki jednego z rodziców.
Rafał Brzoska
Polska rodzina jest nadmiernie obciążona podatkami, które na każdym kroku zmniejsza jej zdolność nabywczą. Uporządkowanie tego sektora z naciskiem na obniżenie – przynajmniej niektórych – podatków powinno dać pożądany efekt polegający na umożliwieniu obywatelom nabywania większej liczby potrzebnych dóbr, a co za tym idzie zwiększyć poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, co przełożyłoby się na chęć do powiększania rodziny.