Zasłynął tym, że jako milioner zatrudnił się w firmie na płacy minimalnej. Przewiduje rychły upadek ZUS. I właśnie dlatego swoim pracownikom oraz wszystkim innym też doradza, aby zamiast płacić składki, sami zatroszczyli się swój los. Grzegorz Ślak wyrasta na przywódcę antyzusowskiego powstania.
– Nie wierzcie w ułudę umowy na etat. Państwo niczego nie gwarantuje, ani emerytur ani opieki zdrowotnej. Każdemu kto chce jak ja omijać składki ZUS, proponuję podwyżkę 50 proc. żeby mógł sam zadbać o swoją przyszłość – ogłosił swoim pracownikom Grzegorz Ślak, prezes dwóch wrocławskich spółek, zatrudniających ponad 600 osób. Wratislavia-Bio produkuje biododatki do paliw produkowanych przez Orlen. Akwawit Polmos jest jednym z największych producentów wódek m.in. Krakus, Herbowa Gorzka, a także taniej wódki Parkowa.
W ten sposób Grzegorz Ślak starał się wytłumaczyć pracownikom, dlaczego on sam omija ZUS. W zeszłym roku był bohaterem internetu i prasy, która opisywała, że ten zarabiający 5 mln rocznie menedżer zatrudnił się na etacie za płacę minimalną, by płacić jak najmniejszą składkę ZUS. Resztę wynagrodzenia otrzymywał na zasadach „nieozusowanych” kontraktów menedżerskich. Zresztą etat wziął tylko po to, aby rozliczać koszty służbowych delegacji pomiędzy Warszawą a Wrocławiem. Najlepsze jest to, że w ten sposób menedżer ogrywa ZUS zgodnie z prawem.
Grzegorz Ślak mówi, że nie wie dokładnie ilu pracowników posłuchało jego apelu. Słyszał, że kilka osób przyjęło podwyżkę w zamian za przejście na umowy śmieciowe. – Starałem się wytłumaczyć współpracownikom swój stosunek do ZUS-u i pokazać, że wszystko to robię legalnie – mówi w rozmowie z naTemat. – Politycy nie mają odwagi tego powiedzieć, ZUS wkrótce nie będzie w stanie wypłacać emerytur, może jakieś głodowe zasiłki. Wynika to z prognoz publikowanych przez samą instytucję jak i analiz wielu ekonomistów. Nie ma sensu płacić wysokich składek, trzeba samodzielnie troszczyć się o swój los – dodaje.
Inna sprawa, że pracownicy spółek poszliby za nim w ogień. Dziś zarządzane przez niego firmy przynoszą zyski, płacą pensje na czas, ale trzy lata temu nie było tak kolorowo: obu groziła likwidacja, a pracownikom zwolnienia. Właściciel tego biznesu Aleksander Gudzowaty nie zamierzał już dokładać do interesu po 20-30 mln rocznie. I wtedy w jego biurze na Szucha w Warszawie zjawił się Grzegorz Ślak, znany w branży ekspert od biznesów akcyzowych: alkoholu, biopaliw.
Aferalny duet
– Obaj mamy przechlapane u władzy – śmiał się Aleksander Gudzowaty, przyjmując menedżera do pracy. Gudzowaty za to, że chciał dać się wyrugować z polsko-rosyjskich interesów gazowych, a Ślak za aferę podatkową z 2006 roku. Krakowska prokuratura zarzuciła mu, że jako prezes państwowej firmy Rafineria Trzebinia nie zapłacił podatku akcyzowego na niespotykaną wcześniej kwotę 760 mln. Menedżer trafił nawet na kilka miesięcy do aresztu.
Nawet tam szybko zjednał sympatię pensjonariuszy – był przecież aferzystą, który „zajumał 760 baniek” – najwięcej w historii Polski. Długo nie posiedział, bo zarzuty rozłaziły się w szwach, a znający sprawę eksperci podatkowi pukali się w czoło czytając akta sprawy. Absurd polegał na tym, że prezes nie mógł zyskać niczego na niezapłaceniu akcyzy, bo Rafineria Trzebinia była państwowym, a nie prywatnym biznesem. Śledczy błędnie zinterpretowali też szereg transakcji, które właściwie zamiast strat przyniosły korzyści spółce. Mało tego, okazało się, że za sprawą i aresztowaniem stał żądny awansu i sławy prokurator Marek Wełna – ten sam który pognębił Romana Kluskę.
Prawomocne oczyszczenie się z zarzutów zajęło Grzegorzowi Ślakowi więcej niż 5 lat. Musiał zrezygnować z posady prezesa giełdowej firmy Skotan, kontrolowanej przez Romana Karkosika. Pracował w kilku niemieckich spółkach, a w Canal+ był komentatorem Pucharu Świata w żużlu, na którym świetnie się zna. Napisał książkę o najlepszym polskim zawodniku Tomaszu Gollobie. W wolnych chwilach przygotwał pozew przeciwko prokuratorowi Wełnie i sądzi z nim oraz skarbem państwa o odszkodowanie.
Geniusz ze złotym Rolexem
Przychodząc na prezesa do Gudzowatego, w kilka miesięcy załatwił dwa duże kontrakty. Akwawit rozpoczął produkcję wódki Maximus dla koncernu Brown-Forman. Od innego potentata, Diageo, dostał zlecenie produkcji wódki Smirnoff Vladimir. Zdobył też kontrakty na produkcję biododatków do paliw dla Orlenu. Wtedy też przynoszące straty spółki zmieniły się w dochodowy biznes.
Przeciwnicy Ślaka mówią, że ma rozbuchane ego, nazywa siebie geniuszem i robił wokół siebie wiele szumu. A poza PR-em, nie kryją się za nim żadne wielkie zdolności menedżerskie. Inni dodają natomiast, że kiepskim prezesom Roman Karkosik (rekin polskiej giełdy i jeden z najbogatszych Polaków) raczej nie podarowałby złotego Rolexa. – Właściwie to dał mi dwa – uściśla Ślak, podwijając mankiet białej koszuli i prezentując jeden czasomierz. – Jeden za udaną restrukturyzację giełdowej spółki Skotan i drugi kiedy kończyłem współpracę – mówi.
Pytamy w takim razie, skąd ta wrogość wobec ZUS? – To nie tak. Ja patrzę na to, co mi w zamian oferuje państwo zabierając co miesiąc wysokie składki i podatki. A dostajemy bardzo niewiele – mówi Ślak. I zaraz opowiada, jak jego matka po 40 latach pracy dostała około tysiąca złotych emerytury. Kiedy poważnie zachorowała nie znalazło się dla niej miejsce w szpitalu. Dopiero kiedy zaproponował prywatne leczenie bez problemu przeprowadzono ratującą życie operację. – Chyba każdy przeżył albo słyszał podobną historię. Wniosek nasuwa się sam. Mamy prawo przestać finansować chory system i zatroszczyć się o siebie samodzielnie – przekonuje biznesmen.
Nietykalny?
Dopóki Ślak sam igrał z ZUS-em, mógł być jeszcze tolerowany przez urzędników. Ostatnio jednak wprzągł w swoją akcję Centrum im. Adama Smitha – wspólnie przygotowują konferencję ekonomiczną o krachu systemu ubezpieczeń społecznych. Czy ujdzie mu to bezkarnie? – Nie sądzę, aby chcieli mnie ruszyć. Mam mocne argumenty – mówi tajemniczo. Chodzi o to że, w ubiegłym roku kierowane przez Ślaka firmy Akwawit Polmos i Wratislavia-Bio zapłaciły ponad 500 mln akcyzy, stając się tym samym największym płatnikiem podatków we Wrocławiu.