W Orlenie PiS zamieni prezesa na zawodowego polityka i zaufanego Jarosława Kaczyńskiego – ministra Wojciecha Jasińskiego. W PKP i KGHM rządy mają przejąć mniej znaczni działacze, ale kandydat na prezesa PZU… W tym, wypadku nie będzie obciachu.
– Przyjmie pan propozycję kierowania najsilniejsza finansową w Polsce? – pytamy Michała Krupińskiego. Dziś jest szefem Bank of America Merrill Lynch na Europę Środkowo-Wschodnią. – Nie wiem, nie mogę rozmawiać, jestem w trakcie ważnego spotkania – wykręcił się obiecując komentarz później.
Teraz my!
Karuzela w spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa nabiera tempa - Tauron, Enea, PKP i GPW. Z szefowania w PZU zrezygnował wczoraj Andrzej Klesyk, a zrobił to na prośbę głównego akcjonariusza – Skarbu Państwa. Tymczasowo oddelegowany na to stanowisko został Dariusz Krzewina. A kto na stałe ma szanse pokierować największą firmą ubezpieczeniową centralnej europy?
Cechą wspólną wielu dotychczasowych kandydatów typowanych na prezesów wielkich firm jest brak doświadczenia w biznesie. Rząd PO, też często wstawiał swoich, ale tam przynajmniej zachowywano pozory: konkursy, przesłuchania, znaczenie miało też dotychczasowe doświadczenie. Dlatego groteskowo wyglądają choćby osiągnięcia Wojciecha Jasińskiego w porównaniu z CV mającego ustąpić Jacka Krawca. O profesjonalizmie kadr PiS świadczy wycena rynku. Na przykład zwolniony z Orlenu za poprzednich rządów PiS Igor Chalupec został partnerem zarządzających funduszem Incentis Corporate Solutions i jest prezesem dystrybutora prasy Ruch. Tymczasem popierany przez PiS były prezes KHGM poszedł na szefa wodociągów w komunalnej spółce.
Jednak w przypadku możliwych zmian kadrowych w PZU to porównanie wypada jednak inaczej. Andrzeja Klesyka miałby zastąpić Michał Krupiński – poinformował niedawno Puls Biznesu. Klesyk, wiele lat przepracował w zagranicznych spółkach np. firmie doradczej Boston Consulting Group, zna osobiście doradców inwestycyjnych Warrena Buffeta, jest stałym bywalcem elitarnego forum Ekonomicznego w Davos. W Polsce współtworzył internetowy bank Inteligo (przejęty później przez PKO BP). Jako szef PZU był w stanie zakończyć słynny spór o odszkodowanie z Eureko, wprowadzić firmę na giełdę, a jej notowania rosły wbrew giełdowym trendom.
„Kandydat Krupiński” wcale nie wypada blado. Zapomnijmy na chwilę, że mając 26 lat, jako sekretarz stanu w ministerstwie skarbu był najmłodszym urzędnikiem tej rangi w Polsce. W 2007 roku, po przegranych wyborach partii, zniknął ze sceny politycznej by zainwestować w elitarne, jedne z najdroższych na świecie studia menedżerskie na Uniwersytecie Colombia w Nowym Jorku. Czesne opłacał z całkiem pokaźnej pensji zastępcy dyrektora wykonawczego – odpowiadał za monitorowanie gospodarek kilkunastu krajów naszego regionu.
Powrót emigranta
Trafił do Banku Światowego z rekomendacji prezesa NBP Sławomira Skrzypka, gdy okazało się, że Polacy nie wykorzystają przyznanej nam z racji wkładu finansowego puli stanowisk. – Po opłaceniu czesnego, przelotów do Nowego Jorku, a potem mieszkania i kosztów życia w Waszyngtonie niewiele mi zostaje. Ale studia i kontakty to lepsza inwestycja – zwierzał się stojąc na dachu apartamentowca, obok hotelu Watergate. Kończyliśmy tam sobotnią imprezę, bo Krupiński był tak zajęty karierą, że gdy w stolicy USA po 23 zamyka się ostatnie knajpy w centrum nie potrafił powiedzieć, gdzie można jeszcze iść. Z doświadczeniem pracy w Banku Światowym Krupiński mógłby rozpocząć pracę gdziekolwiek na świecie, w dowolnej amerykańskiej korporacji. Nie wyzbył się jednak ambicji związanych z Polską.
Zabawne, że to właśnie on poinformował ministra finansów Jacka Rostowskiego i premiera Donalda Tuska o przyznaniu przez Bank Światowy 750 mln dolarów pożyczki na rozkręcenie gospodarki podczas kryzysu finansowego w 2011 roku. W tym samym roku otworzył warszawskie biuro banku inwestycyjnego Bank of America Merrill Lynch. Bank i jego pracownicy w Polsce doradzali przy dużych transakcjach prywatyzacyjnych, debiutach giełdowych i fuzjach firm.
Nie pasuje do PiS
Taka kariera tylko potwierdzała przydomek nadany mu przez jednego z kolegów – złote dziecko PiS. Nie lubi tej ksywki, ani też wypominania młodego wieku. Zna biegle 4 języki, elokwentny i pracowity. Niewiele osób pamięta ale podczas słynnych negocjacji PiS i PO, kiedy w 2005 miał powstać „rząd popisu” siedział gdzieś obok liderów i notował wypowiedzi do późniejszych protokołów. Z wielkiej koalicji nic nie wyszło. Krupiński tworzył za to program gospodarczy PiS – zupełnie inny niż dziś zdroworozsądkowy i użyteczny. – Ludzie w UE chcą pracy, liberalizacji rynków, silnej gospodarki i mniejszych obciążeń podatkowych. Nie jest dla nich priorytetem konstytucja europejska, której nie rozumieją – mówił dziennikarzom.
Miał wprowadzać w życie „pakiet Kluski” – jak nazywano reformy ułatwiające działalność gospodarczą. Prywatyzować część spółek skarbu państwa, tych mniej istotnych ze względu na interes państwa. Chciał realizować program usuwania barier wzrostu polegający m.in. „na otwarciu niektórych zawodów, np. prawniczych, architektów, komorników, łatwym podejmowaniu działalności biznesowej, mniejszej reglamentacji i biurokracji”. Ze swoimi dawnymi ideałami jest tak daleki od PiS, że warto obserwować co wyniknie z jego kolejnych kroków.