Tyson Fury niedługo cieszył się kompletem zdobytych pasów.
Tyson Fury niedługo cieszył się kompletem zdobytych pasów. fot. kadr z YouTube/iFL TV

Gdy 10 dni temu w Dusseldorfie Tyson Fury pokonał jednogłośnie na punkty Władimira Kliczkę, wielu komentatorów mówiło: "umarł król, niech żyje król". Potężny i wysoki pięściarz miał wszelkie zadatki, by zdominować królewską wagę na wiele lat. Nie odbyła jeszcze się żadna walka, a po niecałych dwóch tygodniach Fury musi oddać jeden z pasów.

REKLAMA
Dlaczego Brytyjczyk musi oddać pas? Zrobił to właściwie na własne życzenie. Odmówił spotkania na ringu z pochodzącym z Ukrainy Wiaczesławem Głazkowem, wyznaczonym przez federację IBF pretendentem. Powodem takiego zachowania jest chęć rewanżu z Władimirem Kliczką. Obowiązek takiego został zapisany w kontrakcie, walka też może przynieść kilkukrotnie wyższe zyski niż pojedynek z Głazkowem.
Odebranie pasa nie oznacza, że wraca on do Kliczki. Federacja w zastępstwie wyznaczyła walkę Głazkow kontra trzeci w rankingu Charles Martin. Jeżeli menadżerowie tej dwójki nie dojdą do porozumienia do ósmego stycznia, zostanie zorganizowany przetarg na zasadzie kto da więcej za walkę.
Sam Tyson Fury decyzji IBF nie komentuje. Nie wydaje się, by był z tego powodu smutny. Nadal nosi tytuły mistrza świata WBO, IBO oraz superczempiona WBA, zaś wielki rewanż z Kliczką przyciągnie miliony przed telewizory i miliony euro zysku. Chociaż dla polskiego fana ważniejszy będzie pojedynek o pas mniej prestiżowej WBC, gdzie Artur Szpilka spróbuje pokonać Deontaya Wildera.

Napisz do autora: piotr.celej@natemat.pl