Przez półtora roku siedział w celi. Część tego czasu to Izolatka, samotność. Cztery na cztery metry. Teraz powrócił na ring, który ma większą powierzchnię. To jego miejsce. Artur Szpilka - kibol, który został bokserem. I jako bokser może kiedyś zostać mistrzem świata. Zmienił się? On tak uważa. Ale niektórzy nie wierzą. W domu powiesił sobie karteczkę: "Nie dać się sprowokować". Tymczasem w poniedziałek pobił się na konferencji z Krzysztofem Zimnochem, krzycząc, że zrobi mu dziecko.
Jeżeli zadzwonisz na jego stary numer, usłyszysz komunikat: "Nie dam rady odebrać telefonu. Oddzwonię. Z tej strony zawsze ten sam Szpila". Komunikat, który wiele mówi o tym, jakim człowiekiem jest Artur Szpilka. Niby się zmienił, ale jednak nie tak do końca.
Nie pić, nie palić, unikać hazardu
Jakiś temu ukazał się o nim świetny materiał w "Newsweeku". Opowiedział dziennikarzowi, że w domu nakleił sobie karteczki z postanowieniami. Nie pić. Nie palić. Unikać hazardu. Ale była tam jeszcze jedna, jedna z najważniejszych - nie dać się sprowokować. Nie wyszło. W poniedziałek, w warszawskim pubie Champions, usłyszał coś od Krzysztofa Zimnocha. Nie wytrzymał, skoczył na niego. Do bójki między oboma panami doszło jeszcze przed lutową walką. Jedni mówią, że bójka była spontaniczna, inni - że wyreżyserowana.
Między jednym bluzgiem a drugim, gdy próbował uspokajać go jego promotor Andrzej Wasilewski, krzyczał do Zimnocha: "Zrobię ci kur… dziecko!". Zrobię ci dziecko? Mężczyzna do mężczyzny? W internecie trwa debata, o co mogło mu chodzić. Wspólna kobieta? Raczej nie, odpada. Prawdopodobnie to slang więzienny. "Zrobię dziecko", czyli "przecwelę". Wiadomo, w więzieniu są ludzie i cioty.
Bójka na konferencji prasowej:
Pamiętacie październik 2009 roku i walkę Tomasza Adamka z Andrzejem Gołotą? Tę reklamowaną na ringu przez Krzysztofa Ibisza jako "Polska walka stulecia", która okazała się dla Gołoty polskim laniem stulecia? Na tamtej gali Szpilka miał walczyć z Wojciechem Bartnikiem, medalistą olimpijskim z Barcelony. Ale na ring nie wyszedł, bo podczas oficjalnego ważenie został aresztowany. Powód - pobicie, do tego jeszcze kradzież. Został osadzony w zakładzie karnym - najpierw w Krakowie, potem w Tarnowie, za kratkami spędził w sumie półtora roku. Grypsował, więc za bardzo nie mógł wyjść wcześniej.
Resocjalizacji nie było
Michał Koper jest redaktorem naczelnym serwisu ringpolska.pl. Szpilkę zna dobrze, robił z nim kilka wywiadów. Aresztowanie pięściarza z punktu widzenia resocjalizacyjnego uważa za pozbawione sensu. - Chłopak już wtedy żył boksem. Rozumiem te wszystkie kwestie prawne, ale pod względem resocjalizacyjnym, to nic mu nie dało. Zobacz - "Szpila" kiedyś do ringu wychodził normalnie. A teraz wychodzi w stroju więziennym. Odsiadka dorobiła mu łatkę - mówi Koper w rozmowie z naTemat. A sam Szpilka kwituje to krótko. Mówi, że teraz jest więźniem ringu.
Mimo wszystko przyznaje, że czegoś się w więzieniu nauczył. Siedział w izolatce. Cztery metry na cztery. Połykał książki. Przeczytał około czterdziestu. W znakomitym wywiadzie sprzed roku dla Weszło.com opowiadał: "Jak przeczytałem pierwszy raz "Potop", to zwariowałem. Cała ta historia tak zryła mi beret, że po tej książce uznałem, że nigdy przed nikim nie ucieknę, choćby było ich siedmiu - ośmiu. Żyłem tym bohaterem. Budziłem się rano, apel, a ja zęby myłem, oczy i od razu przed książkę. Nawet trening raz odpuściłem, jak Kmicic bronił Częstochowy, byłem taki dumny, kur…".
Był kibolem. Utożsamiał się z Wisłą, ale nad mecze przedkładał ustawki. A to wszystko w Krakowie - mieście Świętej Wojny, gdzie kibice biją się nie tylko na pięści, ale w ruch idą też noże, maczety. Pewnego dnia chciał kogoś pobić. Podbiega do gościa, zaraz zada cios, ale nagle rozlega się głos: "Panowie, jak chcecie się bić, to zapraszam na salę. Założycie kaski, rękawice, zrobicie to w cywilizowany sposób". To Władysław Ćwierz, później pierwszy trener Szpilki, dziś pracownik Małopolskiego Związku Bokserskiego. Walka była krótka. Niecałe dwie minuty, nokaut i ręka Szpilki na górze. Wygrał.
Wygrana, nokaut, pierwsza runda
Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ćwierz: - Chłopak miał dar. Długo przekonywałem jego rodziców, aż w końcu zgodzili się, był wziął go na obóz do Łomnicy. Tam była też taka inna ekipa, seniorzy. I wie pan co? Artur z nimi biegał, po lesie, po górkach. Mordercze treningi. W końcówce już musiał odpuścić, ale Szpila miał wtedy tylko 16 lat. W zasadzie był jeszcze dzieckiem.
Szpilka
o tym, jak było w szkole (dla weszło.com):
Ale wiecie - pani coś dokuczyć, tablicę pomazać, włożyć nauczycielce mysz do szuflady. Żeby się coś działo. Graliśmy na lekcjach z jednym kumplem w pokemony. Pani patrzy, a my pach, pach, pach tymi pokemonami... Wesoło. Pamiętam taką słynną uwagę. „Artur, Karol i Kuba myślą, że jest wojna. Artur siedzi w okopach, a Karol naciera. Rzuca w niego krzesłami.” Normalnie na lekcji. Co tydzień lądowałem na dywaniku. CZYTAJ WIĘCEJ
Potem był turniej w Żywcu. Szpilka wygrał. W finale załatwił gościa już w pierwszej rundzie. Efektownie, przez nokaut. To takie specialite de la maison. To właśnie wtedy, widząc Artura w akcji, Zbigniew Górski - kiedyś międzynarodowy sędzia, a teraz prezes związku - powiedział: "To będzie wielki zawodnik".
Jest jeszcze jedna ciekawa historia. Mało kto wie, że 18-letni Szpilka był o krok od wyjazdu na igrzyska w Pekinie. Wtedy też zrodził się konflikt z Zimnochem, który niedawno zaowocował bójką A było tak: trwał stołeczny Memoriał Feliksa Stamma, Szpilka przegrał z Algierczykiem, Algierczyka pokonał Zimnoch. Ale na turniej eliminacyjny do igrzysk wysłano Szpilkę. Mimo, że wcześniej odpadł. - Mówi się, że na sparingach Artur prezentował się wtedy lepiej. Ale Zimnoch na pewno czuł się pokrzywdzony - mówi mi Koper.
Szpilka o Zimnochu:
jeszcze przed konferencją
W turnieju eliminacyjnym szedł jak burza, aż w półfinale trafił na Białorusina Zujewa. Gościa, który już wtedy miał w swoim dorobku srebro poprzednich igrzysk. Przegrał, kilkoma punktami. Druga część walki należała do niego. Pierwszą niestety przespał, wyszedł brak koncentracji i doświadczenia.
Chciał być jak Ali
Dzisiaj na pewno nie można mu odmówić braku pewności siebie. W "Asie wywiadu", rozmawiając z Patrykiem Mirosławskim, stwierdził, że w wadze ciężkiej nie ma lepszego Polaka od niego. Ktoś powie, że dużo gada, a mało robi. Że to taki typowy bokser ze świetnym PR-em, reprezentujący grupę, o której Grzegorz Proksa powiedział mi w wywiadzie, że "pierd… coś na wadze, a w ringu z umiejętnościami już gorzej". Ale nie, tak nie jest. Szpilka to tytan pracy. Podobnie jak Proksa, który podobno jest jego idolem.
Szpilka w Asie Wywiadu:
Wieliczka, Ćwierz prowadzi trener dla grupy swoich pięściarzy. Nagle pod halę podjeżdża samochód, wysiada z niego Szpilka. Mieszka teraz w Warszawie, ale czasem zagląda w rodzinne strony. "Cześć chłopaki, witam trenerze" - mówi. A potem przeprowadza trening. Ciężki, ciekawy, oparty na oryginalnych ćwiczeniach. Młodsi go uwielbiają.
Gdy przygotowuje się do walki, spotkasz go w gymie (na siłowni) codziennie. Poniedziałek, wtorek, środa - Szpilka trenuje. Zdarza się, że coś sam proponuje, sugeruje jakieś ćwiczenie. - Gdy jeszcze go prowadziłem, pamiętam, że przyjeżdżałem na trening, a Artur już czekał przed szkołą. Przed czasem, zawsze gotowy na trening. Pamiętam też takie chwile, jak z kolegami włączali sobie wideo i oglądali walki Muhammada Aliego. Podziwiali go. Też chcieli walczyć tak jak on. To był taki wzór - wyszczekany pięściarz, pewny siebie, który w wieku 18 lat był na igrzyskach. Tylko, że on zdobył złoto. W Rzymie w 1960 roku w finale wygrał ze Zbigniewem Pietrzykowskim.
Fatalny czy utalentowany jak mało kto?
Szpilka, przy wszystkich proporcjach, jest trochę jak Ali - pewny siebie, nie owijający w bawełnę, walący prosto z mostu. Koper: - Często słyszę, jak ludzie porównują go do Marcina Najmana i śmiać mi się chce. Porównaj ich klasę bokserską. Przecież to tak, jakby żłobek zestawić z liceum. Zobacz, Artur ma 23 lata i już w tak młodym wieku walczył z dwoma pretendentami do mistrzostwa świata. Taki Jameel McCline, z którym wygrał na punkty, to nie był jakiś tam ogórek. Nie rozumiem tych, którzy mówią, że "Szpili" dobiera się żenujących rywali. Wystarczy sprawdzić, z kim na tym etapie boksowali Adamek, Gołota czy Michalczewski.
Nie wszyscy jednak są entuzjastami jego talentu. Mój anonimowy rozmówca, którego cytowałem we wczorajszym tekście, powiedział, że Artur jest boksersko fatalny, a w wadze ciężkiej walczy jedynie dlatego, że znacząco utył w czasie odsiadki. Janusz Pindera, uznawany za największego eksperta w świecie polskiego boksu, myśli inaczej. Niedawno powiedział, że Szpilka ma największy talent spośród potencjalnych następców Andrzeja Gołoty.
Szpilka wygrywa z McCline'em:
Zachęcić go do ciężkiej pracy nie jest za trudno. Sam tego chce i sam ją wykonuje. Gorzej, gdy jest się jego promotorem i trzeba w jakiś sposób go kontrolować. Pilnować, by stronił od głupstw. W październiku media obiegła informacja, że Artur ma być jedną z twarzy prawicowego Marszu Niepodległości. Szpilka w polityce? Kilka dni później się z tego wycofał, a "Newsweek" w swoim tekście wytłumaczył, jak było. Andrzej Wasilewski, jego promotor, przeczytał o tym w mediach. Był zaskoczony. Zadzwonił do Szpilki i usłyszał od swego podopiecznego: - Zapytali, czy jestem za Marszem Niepodległości. Co miałem powiedzieć, że przeciw? Wasilewski odpowiedział krótko, że nie o Polskę tu chodzi. Szpilka zrozumiał. Poczytał. Zmienił decyzję. Wszystko odwołał.
Szpilka
dla "Newsweeka":
Jakby jednak Niemcy albo Ruscy znowu bili Polaków, to on, Artur Szpilka, zawsze jest gotów stanąć w obronie swoich – ojczyzny, rodziny, ziomali. Ot, choćby swojego imiennika, przyjaciela z podwórka, którego wołają Krzyżu. Wytatuował sobie jego portret na brzuchu. – Musisz koniecznie napisać o Krzyżu – mówi na pożegnanie. – Napisz, że jak ktoś skrzywdzi Krzyża, to Szpila skrzywdzi tego kogoś. I chuj z karteczkami. CZYTAJ WIĘCEJ
Kubicą nie będzie
Koper, na pytanie jaki jest Szpilka, mówi: otwarty. Dobrze widać to na fanpejdżu pięściarza, który cieszy się ogromną popularnością (ponad 70 tysięcy fanów). Wchodzę i czytam. Jest ciekawie. Na górze film z bijatyki, razem z komentarzem "Szpili" do Zimnocha: "Sam to sprowokowałeś swoimi głupimi tekstami do mnie!!! Na ringu cię zniszczę!". Jest też hitowy film o Polaku, który w USA karmi aligatora. Komentarz Szpilki, pisownia oryginalna: "O kur… umarłem hehehehehe, koniecznie ogładnać hehehehe". Jeszcze niżej można zobaczyć zdjęcie auta boksera po stłuczce w drodze do Krakowa, z komentarzem, że Robertem Kubicą to on raczej nie będzie. Nie mówiąc już o innym filmie, na którym bokser ... śpiewa kolędy.
Potrafi odnaleźć się w mediach. Często mówi w nich, że jest innym człowiekiem. Wspomina, co wyciągnął z odsiadki. Czy jednak aby na pewno? Jego pierwszy trener był mocno zażenowany, gdy zobaczył obrazki z konferencji prasowej: - Artur jest specyficznym człowiekiem, ale czegoś takiego się po nim nie spodziewałem. Nawet nie chodzi o to, że na tamtego naskoczył, że się z nim pobił. Dla mnie dużo gorsze są słowa, które tam wypowiadał - tłumaczy Ćwierz.
A potem już na koniec, niejako puentując swoją wypowiedź, dodaje: - "Szpila" jest utalentowanym bokserem, ale z nim trzeba rozmawiać. Ciągle rozmawiać.
Szpilka tkwił w specyficznym świecie, z którego próbuje wyjść. Ale czy jest to możliwe? Przecież nawet teraz, pokazując się Polakom w telewizji w stroju więźnia i pozdrawiając kolegów zza krat, prowadzi z nami grę. Z jednej strony jest bokserem, który być może wkrótce będzie bił się o tytuł mistrza świata. Z drugiej wciąż tkwi w nim jakiś pierwiastek tego, kim był. Chuligana, kibola.
Aż przypomina się świetne zdanie z biografii Zlatana Ibrahimovicia, dotyczące dzielnicy, z jakiej pochodzi genialny Szwed: "Można wyciągnąć człowieka z Rosengard, ale nigdy Rosengard z człowieka".