Galerie handlowe zaczynają wodzić nas za nos. Zwęszyły interes w zapachu, a my nie kręcimy na to nosem
Na co dzień jesteśmy bombardowani bodźcami, które mają nas zachęcić do wydawania. Do tej pory marketingowcy stawiali na wzrokowe impulsy, ale teraz postanowili powodzić klienta za nos. Dosłownie. Bo aromamarketing zaczyna święcić u nas triumfy, a właściciele sklepów zwęszyli tutaj niezły interes. Coraz częściej wchodząc do popularnych sieciówek zobaczymy, usłyszymy, ale i poczujemy, że my i nasza karta bankomatowa jesteśmy tu miłymi gośćmi. Na Zachodzie wiedzą to od dawna, ale i u nas firmy zaczęły się orientować, że ładny zapach oznacza udaną sprzedaż.