Kolejny alarm bombowy w samolocie wszczęty przez Polaka.
Kolejny alarm bombowy w samolocie wszczęty przez Polaka. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta

Po lądowaniu na Lotnisku Chopina samolotu z Goteborga straż graniczna wyprowadziła z pokładu 27-letniego obywatela RP. Jak się okazało mężczyzna awanturował się w trakcie lotu z załogą oraz powiedział jednej ze stewardess, że ma bombę. Akcja pirotechników wykazała, że był to na szczęście kolejny fałszywy alarm.

REKLAMA
Mężczyzna został przebadany alkomatem – okazało się, że w wydychanym powietrzy miał 1,3 promila. Chorąży sztabowy Dagmara Bielec-Janas, rzeczniczka Komendanta Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej poinformowała, że 27-latek nie usłyszał jeszcze zarzutów, ale we wtorek ma się stawić na przesłuchaniu.
To nie pierwszy alarm bombowy w samolocie, spowodowany przez Polaka. Jak pisaliśmy w naTemat, jakiś czas temu pewien 67-latek powiedział w samolocie lecącym do Egiptu, że na pokładzie znajdują się materiały wybuchowe. Ten fałszywy alarm kosztował jednak dowcipnisia bardzo wiele. Pilot lądował w Bułgarii, a linia lotnicza Small Planet zażądała, aby mężczyzna pokrył koszty operacji. Firma oceniła, że Polak musi oddać jej około 30 000 euro. 27-latka kara nie ominie, ale raczej nie będzie tak gorzka jak w tym przypadku.

źródło: TVN24

Napisz do autora: adam.gaafar@natemat.pl