
Reklama.
Zaledwie w miniony piątek minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk poinformował, o powołaniu Bogusława Kowalskiego na nowego prezesa zarządu PKP SA, a już w niedzielne popołudnie media obiegła wiadomość, iż ten działacz Prawa i Sprawiedliwości zarejestrowany przez komunistyczny reżim pod pseudonimami TW "Mieczysław" i TW "Przemek", złożył rezygnację z zajmowanej niespełna dwie doby funkcji.
Informację tę potwierdził na Twitterze odpowiedzialny za politykę komunikacyjną rządu sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Paweł Szefernaker. Jak można się domyślać, rezygnacja byłego tajnego współpracownika komunistycznej Służby Bezpieczeństwa z funkcji prezesa PKP SA jest związana właśnie z jego niechlubną PRL-owską przeszłością.
Ławka rezerwowych PiS z PZPR
"Szefem PKP z nadania PiS-u został Bogusław Kowalski, polityk „narodowy”, a za komuny tajny współpracownik bezpieki. Tak się składa, że kiedy w 1988 roku aresztowano mnie po raz pierwszy za działalność w podziemnym NZS-ie, jednym z czterech konfidentów, których Służba Bezpieczeństwa skierowała do rozpracowywania niżej podpisanego wówczas ledwie 20-latka, był tajny współpracownik „Mieczysław” czyli rzeczony Bogusław Kowalski właśnie" - komentował tę decyzję rządu Beaty Szydło często stający po stronie prawicy dziennikarz Marcin Meller.
"Szefem PKP z nadania PiS-u został Bogusław Kowalski, polityk „narodowy”, a za komuny tajny współpracownik bezpieki. Tak się składa, że kiedy w 1988 roku aresztowano mnie po raz pierwszy za działalność w podziemnym NZS-ie, jednym z czterech konfidentów, których Służba Bezpieczeństwa skierowała do rozpracowywania niżej podpisanego wówczas ledwie 20-latka, był tajny współpracownik „Mieczysław” czyli rzeczony Bogusław Kowalski właśnie" - komentował tę decyzję rządu Beaty Szydło często stający po stronie prawicy dziennikarz Marcin Meller.
Bardzo krytyczny wobec tego, jak nowa władza kolejny raz docenia ludzi związanych z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa był także popularny prawicowy publicysta i historyk Sławomir Cenckiewicz. "Uważam, że osoby rejestrowane jako OZI przez komunistyczne tajne służby, a w dodatku obracające się w środowiskach kwestionujących istniejący konflikt interesów pomiędzy Polską a Rosją a tym samym strategiczne cele polskiej polityki uniezależniające nas od Federacji Rosyjskiej, nie powinny władać strategiczną - z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa - infrastrukturą" - oceniał.
Wygląda więc na to, że Bogusław Kowalski wykazał się znacznie mniejszą odpornością na zmasowaną krytykę niż inni ludzie PiS, którzy legitymują się podobną przeszłością. Takich, jak szef sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka Stanisław Piotrowicz, który w PRL był prokuratorem prowadzącym postępowania przeciw demokratycznej opozycji.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl