To był dla dziecka szok. Wróciło ze szkoły całe w emocjach i niewiele już tego dnia było dla niego ważne. Tylko to, że Mikołaja nie ma. Bo pani od religii powiedziała, że to rodzice kładą prezenty pod choinką. A Mikołaj, owszem, święty był, ale dawno temu i już nie żyje. To prawdziwa historia. Tak, jak i moje oburzenie na katechetkę w jednej z warszawskich szkół. Skoro dziecko wierzy w Mikołaja, czemu mu taką radość odbierać? I kto dał jej prawo wyręczania w tej kwestii rodziców?
Pewna magia wtedy prysnęła. Ulotniła się, choć – szczęśliwie – na krótko, bo potrzeba św. Mikołaja była na tyle silna, że pokonała wszelkie wątpliwości. Ale uraz do katechetki pozostał ogromny. Weszła z butami w naszą domową tradycję. Zachwiała wiarą i światem dziecka. Podważyła jego zaufanie do rodziców, którzy przecież zawsze o Mikołaju mówili. Weszła w rolę rodzicieli. Jednym zdaniem rzuconym beznamiętnym głosem wywołała chaos i zawód w małej głowie. I oburzenie dorosłych.
– Ale pani mówiła, że to wy dajecie prezenty. A Mikołaj jest sztuczny, bo dorośli się przebierają. Nie ma Mikołaja. On nie istnieje – referowało wtedy 6-letnie dziecko. Niejedna rodzina została postawiona pod ścianą i – chcąc nie chcąc – musiała przygotować się na atak. W końcu wyszło na to, to rodzice oszukali. Łatwo nie było. Pani w szkole swój autorytet ma. Ręce niejednemu wtedy opadły. Zamiast fajnej, przedświątecznej katechezy, dzieci w pierwszej i drugiej klasie usłyszały wykład o Mikołaju z Miry i żywotach świętych. Zobaczyły też film i wróciły do domu z największym życiowym rozczarowaniem. Magii Bożego Narodzenia żadnej w tym nie było.
To indywidualna sprawa każdej rodziny
Takie historie, niestety, w polskich szkołach zdarzają się od lat. Trzeba przyznać – z ust księży podobne opowieści raczej nie wychodzą. Prym – sądząc po relacjach rodziców – wiodą katechetki. Na forach internetowych można znaleźć takie historie. Niektóre już archiwalne, ale od tamtej pory nic się nie zmieniło.
Dziś moje 6-letnie dziecię wyszło z płaczem ze szkoły, bo pani od religii powiedziała im, że mikołaja nie ma, a prezenty w nocy podrzucają rodzice. Gdybym ją dziś spotkała to pewnie skończyłoby się na potwornej awanturze. Jednak na spokojnie załatwię to jutro. Tak sobie tłumaczę, że na spokojnie....mam ją pobić czy co?!Czytaj więcej
W innej z warszawskich szkół rodzice zwarli szyki i poszli na skargę do dyrekcji. – To, kiedy dzieciom mówi się prawdę o Mikołaju, jest indywidualną sprawą każdej rodziny! Efektem takiego zachowania katechetki jest niechęć dzieci do lekcji religii, a przede wszystkim do osoby, która pozbawiła ich złudzeń – alarmowała wtedy lokalne media jedna z mam.
Jakie Dzieciątko? Mikołaj!
Nic, absolutnie nic, nie powinno pań od religii obchodzić, czy dzieci wierzą w Mikołaja czy nie. Tym bardziej, że efekt mogą uzyskać zupełnie odwrotny. O którym pewnie same nie myślą.
Mnie samą wiary pozbawiła katechetka (lub zakonnica) na religii jak miałam 6-7 lat. Powiedziała bez owijania w bawełnę: "wy chyba nie wierzycie w świętego Mikołaja? Przecież to rodzice kładą prezenty pod choinkę!" No cóż. My wierzyliśmy. Ja poczułam się strasznie. Do tej pory pamiętam to uczucie (: jakby mnie ktoś obuchem zdzielił przez łeb. Dlatego bynajmniej sama nie spieszę uświadamiać mojego syna. Wiara w mikołaja jest piękna i dopóki dziecko nie ma pytań, nie powinno się tego tak znienacka niszczyć. Czytaj więcej
Poza tym, są jeszcze dzieci, które wierzą w zupełnie coś innego. Niedawno byłam świadkiem sporu niedużych dziewczynek, z których jedna wmawiała pozostałym, że prezenty przynosi Dzieciątko. Tamte zrobiły wielkie oczy. Jakie Dzieciątko? Mikołaj! Okazało się, że ich koleżanka przeprowadziła się do Warszawy z Katowic. A na Śląsku pod choinką zostawia prezenty Dzieciątko, nie Mikołaj.
Różnice są zresztą w całej Polsce. W Małopolsce prezenty roznosi Aniołek. Albo Gwiazdka. W Wielkopolsce, czy na Kaszubach Gwiazdor. Mikołaj najczęściej tylko 6 grudnia.
Miejmy nadzieję, że żadna katechetka nigdy na lekcji religii ich mitu nie podważy. Całe rzesze dzieci będą ich bronić. I dorośli też. Są jeszcze tacy, którzy wciąż jeszcze piszą listy do św. Mikołaja...