To pierwsze wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy od weekendowych manifestacji przeciwko PiS. Pojawił się w Gdyni w czwartek z samego rana, w ramach obchodów grudnia 70. I już o godzinie 6 rano – zamiast łączyć, dzielił Polaków dyskredytując dorobek III RP.
O tej godzinie rozpoczęły się obchody grudniowej tragedii, podczas której zmarło łącznie 41 osób ( z tego 18 w Gdyni). Uroczystość upamiętniająca ofiary sprzed 45 lat odbyła się pod pomnikiem w centrum miasta. Prezydent w swym przemówieniu przypomniał skalę protestów.
– 46 tysięcy pocisków wystrzelili żołnierze podczas zdarzeń grudniowych, nie wiadomo, ile wystrzeliła milicja – mówił. Przypomniał również, że walczący o wolność stoczniowcy mogą czuć się dzisiaj poniżeni. Podkreślił, że bez Grudnia nie byłoby "Solidarności", ale jednocześnie żyjemy w państwie, gdzie ciężko jest dostać urlop, a prawa pracownicze są łamane. Stoczniowcy, zdaniem prezydenta, mają prawo czuć się oszukani – "władze ukarały stoczniowców, którzy protestowali zamykając stocznie."
Podobnie negatywną opinię Duda ma o wymiarze sprawiedliwości. Mówił, że po obaleniu komunizmu nie sprawdził się system sądowniczy. – III RP nie zdała egzaminu sprawiedliwości, nie zdała egzaminu uczciwości, nie zdała egzaminu elementarnej gospodarności – mówił Duda. I dalej: – Dzisiejsza Polska, choć kulawa, bez zmienionego wymiaru sprawiedliwości, musi stać się sprawiedliwa.
Po czym zakończył swoje wystąpienie słowami: – Cześć i honor ofiarom 70 roku. Uczciwa i sprawiedliwa Polska, uczciwi Polacy nie zapomną o was nigdy – mówił prezydent, któremu wtórowały oklaski zebranych z polskimi flagami i transparentami ludzi.
To ważne, że na miejscu, mimo wczesnej pory, był obecny sam prezydent RP. Dzięki temu uroczystości nadano rangę tych z Westerplatte. Szkoda tylko, że nawet przy okazji tak tragicznej rocznicy, jak 45-lecie grudnia '70, prezydent wolał dzielić niż łączyć.