Podczas gdy przez Warszawę przechodzą kolejne fale protestów wywołanych kontrowersyjnymi ustawami, w nieco mniejszych miastach też trwa zacięta walka. Prezydent Otwocka miał niewielkie szanse z radnymi PiS-u, którzy wraz z grupką protestujących mieszkańców, najpierw zablokowali bramę wyjazdową, potem uwięzionego w pojeździe prezydenta obrzucili obelgami. Dzień przed Wigilią.
Akcja toczy się pod Urzędem Miasta w Otwocku, gdzie dzień przed świętami, prezydent tego miasta został "zatrzymany" przez radnych, którzy wraz z grupką mieszkańców, przybyli na obrady Komisji Ochrony Środowiska zajmującej się problemem wysypiska i sortowni odpadów.
Jak twierdzi prezydent Zbigniew Szczepaniak, wśród zgromadzonych był m.in. były prezydent miasta Sławomir Dąbrowski oraz radni związani z PiS: Marcin Kraśniewski, Jarosław Łakomski, Krzysztof Kłósek, Jarosław Margielski i Monika Kwiek. Prawo i Sprawiedliwośćma zdecydowaną większość w radzie miasta, co jest o tyle ważne, że urzędujący już 3 kadencję prezydent pochodzi z bezpartyjnego komitetu i tym samym jest "poza układem".
Rózga dla prezydenta!
Kiedy protestujący zobaczyli, że prezydent, który nie mógł być na obradach komisji środowiska, próbuje wyjść z budynku, dosłownie rzucili się w jego stronę z rózgami i kijkami.
Mężczyzna opisuje jak grupa 20 osób ruszyła w stronę wychodzącego z urzędu Szczepaniaka i otoczyła go kołem uniemożliwiając oddalenie się. – Chmara ludzi naskoczyła na niego z rózgami z kijkami. Chcieli mu wręczyć rózgę za prezydenturę i wyzywali go od chamów, oszustów i jeszcze gorzej. Prezydent stał tam sam, zdenerwowany, a ci ludzie rzucili się na niego. W dodatku przed Bożym Narodzeniem! – mówi pracownik pobliskiego targowiska, który wraz z kolegą był świadkiem całego zamieszania.
Przedświąteczny cyrk
Cała przedświąteczna akcja została dość dobrze zorganizowana. Oprócz rózgi dla prezydenta i transparentów, zgromadzeni przygotowali też telefony, aby nagrać całe zdarzenie. Po co? Odpowiedź nasuwa się sama.
Na filmie nagranym przez jednego z uczestników zdarzenia, widać jak grupka ludzi stłoczonych wokół prezydenta żąda wyjaśnień i obietnic "tu i teraz". Szczepaniak, który tłumaczy, że musi się udać na umówione służbowe spotkanie, stara się wyjść z kręgu, ale bez skutku. W końcu, kiedy udaje mu się wydostać, kieruje się do swojego samochodu i tu film się urywa. Niestety, nie widać opisywanego przez świadków punktu kulminacyjnego całej akcji.
Co było potem? Było tylko gorzej. Demonstranci zablokowali wyjazd i jak mówią świadkowie, posypały się wyzwiska. – Padały słowa: chamie, oszuście! Jeszcze do prezydenta, który ma 3 kadencję i dużo zrobił dla tego miasta. Takie zamieszanie zrobili pod tą bramą, jakby nie wiadomo co zrobił ten człowiek – mówi świadek. Dodaje, że taki atak był dla Szczepaniaka dużym zaskoczeniem.
Dodatkowo, kiedy prezydent próbował wyjechać poza teren urzędu, protestujący zablokowali wyjazd, a jedna z działaczek podniosła wrzawę, że "prezydent ją najechał", po czym "ciężko ranna" udała się do szpitala na badania. Zdążyła też uwiecznić swoje "rany" na zdjęciach, mając nadzieję, że będzie to dowód w sprawie. Niestety, nawet wytężając wzrok, ciężko doszukać się szkody cielesnej. Lekarze nie stwierdzili żadnych obrażeń.
Po przyjeździe policji "ranna" urządziła sobie sesję zdjęciową z prezydenckim zderzakiem w tle. Awanturnicy krzyczeli do funkcjonariuszy, żeby Szczepaniak poddał się badaniu alkomatem. Chociaż sprawa wygląda na zdjęciach przekomicznie, niekoniecznie do śmiechu jest samemu prezydentowi, który nie chce całej sprawy komentować przed ustaleniami policji. Wydał jedynie oświadczenie, w którym zaprzecza jakoby kogokolwiek przejechał.
Coś tu śmierdzi
Pan Piotr, jeden z mieszkańców Otwocka nie ma złudzeń. Twierdzi, że radni chcieliby przedterminowych wyborów i fotela prezydenta. – Są wulgarni, napadają i obrażają przez co dezorganizują pracę urzędu – mówi w rozmowie z naTemat. I dodaje, że prezydencki urząd jest ostatnim stopniem do pełnej władzy w mieście. – Referendum im nie wypaliło, więc chcą doprowadzić do skazania prezydenta. Oskarżają go, że celowo wjechał w tłum i że chciał zabić ludzi. Bzdura, ale dobrze podana plotka doprowadzi do odwołania – twierdzi Piotr, którego syn był świadkiem zdarzenia.
Oficjalnym powodem prowokacji jest składowisko odpadów firmy SATER, które powstało w prawie 20 lat temu. Wszystko było w porządku do momentu, kiedy 2 lata temu pojawił się nieprzyjemny zapach z tego terenu, który uprzykrza życie osobom mieszkającym w bliskim sąsiedztwie. Pytanie brzmi, dlaczego ludzie budowli nowe domy w sąsiedztwie składowiska? Oczywiście ze względu na niską cenę. Teraz jednak chcą zamknięcia przedsiębiorstwa odpadów SATER, co obiecali radni PiS.
Sam prezydent wyjaśnia, że sprawa wysypiska leży mu na sercu, ale nie może tak po prostu nakazać zamknięcia legalnie działającego przedsiębiorstwa i obowiązują go procedury, których jako urzędnik miasta, musi przestrzegać. Podkreśla też, że tym roku raz odmówił firmie SATER uzgodnienia warunków rozbudowy składowiska, ale firma odwołała się do SKO (Samorządowe Kolegium Odwoławcze) i sprawę wygrał, a więc prezydent prowadzi ponowne postępowanie w tej sprawie.
W rozmowie z naTemat Zbigniew Szczepaniak zaznacza, że na tym etapie nie może wydać żadnej decyzji, bo sprawa jest w toku. – Obecnie czekam na dokumenty od firmy, a jak je otrzymam to poproszę o opinię Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Sam nigdy nie wydam żadnej decyzji bez ich stanowiska – mówi prezydent Otwocka. Dodaje też, że jego zdaniem radni PiS stosują populistyczne chwyty. – Uważają najwyraźniej, że postępowanie można zakończyć na każdym jego etapie, bez kompletu dokumentów. Ja tak nie uważam. Pochopne działania sprawią, że spółka SATER znowu wystąpi do SKO i z pewnością znowu wygra – dodaje. Całej sprawy nie skomentował nikt z radnych PiS pomimo prób kontaktu.
Chociaż problem wysypiska jest jak najbardziej poważny, mało poważny jest sposób forsowania swojej woli przez radnych PiS-u, którzy w radzie miasta większością podejmują decyzje i coraz bardziej pożądliwie spoglądają na posadę prezydenta miasta.
To był atak. Ledwo co zdążył wyjść. Myśmy akurat przechodzili obok urzędu i ta chmara się na niego rzuciła i nie chcieli go puścić. Potem jakaś baba zaczęła krzyczeć, że prezydent ją przejechał, ale chyba zapomniała się przewrócić!