Syriza miała rozpocząć marsz radykalnej lewicy po władzę. Na marzeniach się skończyło.
Syriza miała rozpocząć marsz radykalnej lewicy po władzę. Na marzeniach się skończyło. Fot. Flickr Michalis Famelis/http://bit.ly/1JJ09wg/CC BY-SA 2.0/http://bit.ly/1dsePQq

"Syriza! Syriza! Syriza!". Kilka miesięcy temu ta formacja była na ustach każdego lewicowca. Nazwę tę wypowiadano z fascynacją i nadzieją w oczach. To miał być początek, a grecka partia miała być wzorem dla innych. Dziś zwolennicy lewicy myślą o niej ze wstydem lub gniewem. A marzenie o zawojowaniu sceny politycznej prysło niczym bańka mydlana.

REKLAMA
Zdrajcy. Tak się o nich najczęściej mówi. Według dawnych sympatyków, zdradzili wszystko i wszystkich po kolei – począwszy od swych ideałów, a skończywszy na wyborcach. Najnowsze doniesienia mówią, że aż 85 proc. Greków jest niezadowolonych z ich rządów. Tylko jeden na dziesięciu obywateli ocenia pozytywnie rząd stworzony przez tę partię.
Wasilys
pracownik ministerstwa rolnictwa (za: Interia)

Okazało się, że ostatecznie jej obietnice były kłamstwami, bo nie obliczyła, że bez UE nie będzie mogła nic zrobić.

Jeśli ktoś myśli, że wszystko przebiegało szablonowo – partia złożyła przed wyborami nierealne obietnice, z których po wygranej nie miała zamiaru się wywiązywać – to się myli. Tutaj historia jest dużo bardziej złożona i po zapoznaniu się z nią można dojść do wniosku, że równie dziwne jak postępowanie Syrizy, było zachowanie Greków. Cofnijmy się do skromnych początków.
Paru "kanapowych" idealistów skrzykuje partię
Syriza wykształciła się na bazie ogromnych społecznych protestów, jakie wybuchły w wyniku polityki zaciskania pasa. Ta ostatnia miała być lekiem na kryzys grecki, będący częścią światowego. Nie spowodowała jednak uzdrowienia gospodarki tylko jeszcze powiększyła biedę w kraju.
Cześć radykalnej lewicy uważała zresztą, że taki właśnie był cel: obniżenie kosztów pracy dla przedsiębiorców i zwiększenie konkurencyjności rynku pracobiorców. Wyprzedanie majątku państwowego za bezcen (zwłaszcza wokół sprzedaży portu w Pireusie wybuchła potężna awantura). Ogólnie – przekształcenie państwa o mocnych zabezpieczeniach socjalnych w twór, któremu znacznie bliżej do państw charakteryzujących się tanią siłą roboczą.
logo
Wydawało się, że radykalnej lewicy wraz z wygranymi wyborami nastały lepsze czasy. Fot. Wikipedia Lorenzo Gaudenzi/http://bit.ly/1PxdTyI/CC BY-SA 3.0/http://bit.ly/K9eh9h
Ludzie podzielający te poglądy, jak i ci wierzący w dobrą wolę Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej, nadzieję na ratunek kraju upatrywali w działaniach wprost przeciwnych do wyżej opisanych. Utworzyli więc Syrizę.
Postulaty z jakimi partia wyszła do społeczeństwa głosiły, że nie należy obcinać ludziom świadczeń, bo to zdusi gospodarkę. Trzeba w miarę możliwości próbować rozkręcić wewnętrzny rynek i uszczelnić bardzo dziurawy w Grecji i korupcjogenny system podatkowy.
Ku zwycięstwu
W miarę jak kryzys się pogłębiał, a kolejne rządy sobie nie radziły, nieprzynosząca dodatnich efektów polityka zaciskania pasa budziła coraz większą niechęć społeczeństwa. Syriza zyskiwała popularność nie tylko wśród najbiedniejszych, lecz także wśród klasy średniej, której wielu członków było zagrożonych społeczną degradacją.
Wreszcie w styczniu 2015 roku partia wygrała wybory parlamentarne, a jej przywódca Aleksis Tsipras został premierem rządu. Lewicowe serwisy informacyjne w całej Europie oszalały z radości. Co zrozumiałe, widziały w tym, co się działo w Grecji zwiastun wielkiego powrotu radykalnej lewicy na scenę polityczną. "To wielkie zwycięstwo prawdziwej demokracji, ludu nad dyktatem korporacji", głosiły w tym czasie niektóre tytuły. Z każdym miesiącem nadzieje zaczęły jednak pryskać niczym bańki mydlane.
logo
Janis Warufakis na spotkaniach ministrów finansów państw UE wyróżniał się stylem, jak i ubiorem. Był zwykle jedyną osoba bez krawata. Zwykł też przyjeżdżać na posiedzenia nie limuzyną ale motorem. Screen YouTube, kanał NEO MAGAZIN ROYALE
Trudne rozmowy
Syriza kompletnie nie radziła sobie w rozmowach z MFW i UE. Angela Merkel robiła z Tsiprasem co jej się żywnie podobało. Greckiego ministra finansów Janisa Werufakisa w negocjacjach z europejskimi partnerami było stać jedynie na bunt w kwestii ubioru i stylu, ale nie w kwestii pieniędzy. Grecki rząd w negocjacjach cały czas się uginał i oddawał pola.
Przyczyny tego można upatrywać się w fakcie, że Syriza została utworzona przez ludzi zafascynowanych demokracją i rozwiązaniami jakie ten system proponuje. Wszystko w tej partii opierało się o wewnętrzną dyskusję, ostateczne stanowisko było kompromisem środowisk ją tworzących. Ludzi, którym zależało na wypracowaniu korzystnego dla nich wszystkich rozwiązania.
Z punktu widzenia polityków UE grecki sukces parlamentarny Syrizy był groźnym zjawiskiem, który mógł spowodować efekt domina w całej Europie i zmienić układ sił politycznych w następnych krajach. Z partnerem, który wydaje się śmiertelnym wrogiem, nie chce się szukać pozytywnych rozwiązań. Z takiego "partnera" należy uczynić przykład nieustępliwej linii i pomóc ponieść porażkę.
Porażka
Tego Tsipras nie rozumiał. Cała jego strategia w rozmowach z UE i MFW była oparta na przekonaniu, że obydwu stronom zależy ostatecznie na porozumieniu. W kluczowym momencie, widząc nieustępliwą linię UE, chciał na wspólnotę nacisnąć zwołując referendum. 61,31 proc. Greków opowiedziało się w nim przeciwko oszczędnościowym propozycjom Unii. Premier jednak nie był przygotowany na to, że na europejskich włodarzy ten mocny argument nie podziała. Niedługo po referendum... przyjął oszczędnościowe propozycje UE w jeszcze ostrzejszej wersji niż pierwotnie ona sobie tego życzyła.
I dopiero wtedy stała się rzecz naprawdę zadziwiająca. W Syrizie nastąpiła secesja, 25 posłów wyłamało się spod władzy Tsiprasa i zagłosowało przeciw planowi narzuconemu przez międzynarodowe instytucje. Utworzyli oni partię Jedność Ludowa, resztę swoich dawnych kolegów okrzyknęli sprzedawczykami. Premier postanowił rozpisać wybory parlamentarne...
logo
Tsipras na krótkim pasku UE to dość częste jego karykaturalne przedstawienie po jego fatalnych negocjacjach z UE. Fot. Flickr DonkeyHotey/http://bit.ly/1mpudb9/CC BY-SA 2.0/http://bit.ly/1dsePQq
Jego formacja oskarżana o zdradę je... wygrała. Syriza uzyskała 35,5 proc. głosów. Zdołała przekonać obywateli, że nie miała innego wyjścia. Uwierzyli. Nie zainteresowali się natomiast Jednością Ludową, której posłowie jako jedyni stali konsekwentnie w opozycji do polityki zaciskania pasa i propozycji europejskich partnerów. Partia dostała jedynie 2,86 proc. głosów i nie dostała się do parlamentu.
Grecki establishment, którego częścią stała się także Syriza, zdołał przekonać naród, że nie ma alternatywy wobec scenariusza nakreślonego przez organizacje międzynarodowe. Marzenie o sukcesie lewicowych formacji rozwiało się w ciągu kilku miesięcy.
Ciekawą analizę upadku lewicowych nadziei wiązanych z Syrizą przedstawia prof. dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Od początku nie miałem złudzeń co do Syrizy – mówi naTemat. Twierdzi, że pojawienie się tej partii nie było przypadkowe. Jego zdaniem, wielki biznes otworzył jej drogę, bojąc się prawdziwych radykałów, takich jak greccy komuniści. Dlatego też Syriza miała być jednocześnie zaworem bezpieczeństwa przed prawdziwym gniewem ulicy.
Chwedoruk zauważa, że na Syrizę złożyło się zróżnicowane środowisko pomniejszych organizacji, wśród których byli m. in. maoiści z jednej strony i środowiska umiarkowane z drugiej. – Takie zróżnicowanie osłabia politycznie, czyni partię trudną do sterowania – mówi mi.
Ekspert mimo wszystko uważa Tsiprasa za zręcznego lidera, któremu udało się partię wprowadzić na miejsce marginalizowanego lewicowego PASOKU (coś w rodzaju naszego SLD), przy czym powątpiewa w to, że formacja ta – poza samymi hasłami – była kiedyś naprawdę antystystemowa. Dla niego Syriza to typowa tzw. kawiorowa lewica, która spełniła swoją rolę.

Napisz do autora: manuel.langer@natemat.pl