Dzięki walce z Trybunałem Konstytucyjnym Jarosław Kaczyński usunął wszystkie przeszkody w realizacji swojego planu. I nie chodzi tylko o wygaszenie Trybunału. Znacznie ważniejsze jest całkowite złamanie kręgosłupów Beaty Szydło, Andrzeja Dudy i swojego klubu parlamentarnego.
W ciągu zaledwie półtora miesiąca od rozpoczęcia nowej kadencji Sejmu prezes Kaczyński zapewnił sobie pełnię władzy. I nie chodzi tylko o wyłączenie Trybunału Konstytucyjnego, spowodowanie, że ta instytucja nie będzie w stanie wykonywać swoich zadań i kontrolować działań sejmowej większości. Jest coś jeszcze, co najmniej tak samo ważnego.
Podporządkować "swoich"
Chodzi o całkowite podporządkowanie sobie "swoich". Bo formalnie Prezes PiS nie ma wpływu na premiera czy prezydenta. Dlatego jedną z największych niewiadomych na początku kadencji było to, jak zachowa się wobec nowej większości prezydent Andrzej Duda i na ile niezależna będzie premier Beata Szydło.
Wszak to politycy, którzy w dwóch kampaniach 2015 roku przedstawili się jako politycy umiarkowani, będący nową łagodną twarzą PiS. Szybko okazało się, że to była tylko maska, a centrowi wyborcy, którzy zagłosowali właśnie na ten łagodny PiS mogli poczuć się oszukani. Pisałem o tym tutaj.
Obawy Prezesa
Dlatego Prezes mógł mieć obawy, że Duda i Szydło bojąc się stracić swój łagodny wizerunek, będą sprzeciwiać się niektórym zmianom lub przynajmniej je łagodzić. Dlatego wepchnął ich w walkę z Trybunałem, to właśnie Duda i Szydło tłumaczyli, dlaczego podpisali ustawę lub nie opublikowali wyroku. To ich (przynajmniej częściowo) obwiniono za wygaszenie Trybunału.
Nawet jeśli jeszcze na początku kadencji chcieli być tymi łagodnymi twarzami PiS, teraz już nie ma na to szans. I to pomimo rozpaczliwych prób ocieplania wizerunku, szczególnie szefowej rządu. Kolejne spotkania z dziećmi, sportowcami, nagrywanie słodkich świątecznych spotów to tylko pudrowanie.
Uwierzyli w "Dobrą zmianę"
Co więcej, wydaje się, że Szydło głęboko wierzy, że to co dzisiaj robi PiS w sposób, w jaki to robi jest "dobrą zmianą". Wskazuje na to chociażby wtorkowe przemówienie szefowej rządu, która beształa opozycję za przeszkadzanie rządowi. Oceniła też, że Trybunał Konstytucyjny to "temat zastępczy", którym opozycja epatuje opinię publiczną. Trudno o bardziej butne słowa.
Także Andrzej Duda zdawał się być święcie przekonany o słuszności swojego podpisu pod nowelizacją ustawy o Trybunale. Poprosiliśmy o przeanalizowanie tego przemówienia przez eksperta od mowy ciała. Nasz rozmówca nie znalazł żadnych rozbieżności między tym, co Duda mówił, a jak się zachowywał.
Mechanizm obronny Dudy
Dlaczego? Bo na briefingu mówił tylko o najmniej kontrowersyjnych elementach ustawy. Zupełnie pominął te, które budzą największe wątpliwości. To dobrze znany z psychologii mechanizm obronny. Kiedy człowiek musi poradzić sobie z trudną, niekomfortową sytuacją odrzuca jej złe strony i skupia się tylko na tych dobrych. Tak zachował się Andrzej Duda. Jego także prezes złamał.
Dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość jawi się jako monolit. To w Platformie trwa walka o przywództwo, starcie dwóch frakcji. Partia Jarosława Kaczyńskiego działa tymczasem jak walec, rozjeżdżając kolejne przeszkody. Posłowie są jak dobrze wyszkolona armia, wykonująca decyzje swojego generała (tutaj: Prezesa). Ale to tylko fasada, złudzenie.
Frakcje
Bo w PiS, jak w każdej partii są frakcje. W skrajnym wariancie można ich naliczyć nawet prawie 15. Część z nich pójdzie za prezesem w ogień, zrobi wszystko, czego zażąda Kaczyński. Przegłosuje nawet, że czarne jest białe, a białe czarne.
Ale przecież nie wszyscy pójdą za prezesem w ogień. Kiedy ogląda się obrady komisji czy głosowania sejmowe widać, jak niektórzy politycy PiS chowają twarz w ręce, jak nie wiedzą, gdzie podziać wzrok. Bo blitzkrieg Prezesa jest trudny do strawienia także dla nich.
Milczący Jarosław
Nieprzypadkowe jest też milczenie wicepremiera Jarosława Gowina, który zaszył się w ministerstwie, a z mediami rozmawia tylko o sprawach resortu. Dopiero we wtorek wystąpił na konferencji w Sejmie, choć wcześniej tłumaczył, że milczy prze wysokie libido.
Teraz stwierdził, że za jego komentarz do awantury wokół TK powinien służyć przegląd jego głosowań w tej sprawie. A minister za każdym razem głosował tak, jak reszta PiS. – W tej sprawie cała Zjednoczona Prawica mają stanowisko jednoznaczne i spójne – zapewniał. Kolejny złamany przez Kaczyńskiego.
Sułtan i eunuchy
To kluczowe przede wszystkim w Sejmie, gdzie większość PiS jest minimalna, a partii zdarza się przegrywać głosowania na komisjach. Bezpieczniej jest w Senacie, który PiS zdominowało absolutnie. Ale i tam zdarzają się pierwsi wątpiący. Jeden z senatorów nie zgadzał się z usunięciem odwołania do europejskich wartości z uchwały solidaryzującej się z Francją. Inny, prawnik, nie mógł patrzyć na to, co władza robi z Trybunałem Konstytucyjnym.
Ale milczał i głosował. Do dzisiejszej postawy polityków PiS jak ulał pasują słowa Ludwika Dorna
Drugiego Jurka nie będzie
Jedynym, który nie uległ prezesowi jest wybrany z list PiS europoseł Marek Jurek, lider Prawicy Rzeczypospolitej. Stwierdził on, że w sprawie Trybunału PiS zachowało się jak władza ludowa i że przez takie działania "demokracja traci charakter konstytucyjny".
Ale Jurek już raz postawił się Prezesowi. Podczas poprzednich rządów PiS rezygnował z funkcji Marszałka Sejmu i odszedł z partii, kiedy odrzucono jego konserwatywny projekt ustawy aborcyjnej. To jednostkowy przypadek. I pewnie więcej takich nie będzie.
Bo im mocniej Prezes nagina karki swoich posłów, tym trudniej będzie im później się wyprostować. Trudniej będzie im wstać i przeciwstawić się szaleństwu, bo przecież przez długi czas brali w nim udział, podnosili ręce wtedy, kiedy żądał tego Jarosław Kaczyński. I to jest najważniejsze, z punktu widzenia Prezesa, osiągnięcie pierwszego półtora miesiąca rządów.
Dzisiejszy PiS nawet nie jest partią wodzowską, bo wódz musiałby liczyć się z drużyną. To jest raczej partia typu sułtan i jego eunuchy polityczne, tak jak w imperium osmańskim. Sułtan nie musi liczyć się z eunuchami.Czytaj więcej