
Oprócz łodzian mających problem z założeniem rodziny, problemu z dofinansowaniem nie będą mieć również mieszkańcy Szczecina i Częstochowy. Oni także dali symbolicznego prztyczka ministrowi zdrowia i pokazali, że skoro rząd nie potrafi, to samorządowcy wyręczą państwo. Wiele par w Łodzi z pewnością odetchnęło z ulgą. Zabieg zapłodnienia metodą in vitro do najtańszych przecież nie należy, a mało kto lekką ręką może sobie pozwolić na wydatek rzędu 7-11 tys. zł, bo właśnie średnio tyle trzeba wyłożyć z kieszeni na zabieg.
Przez niemal trzy lata funkcjonowania tego projektu w Polsce na świat przyszło 3,6 tys. dzieci. W samej Łodzi odnotowano jeden z lepszych wskaźników narodzin dzieci z in vitro. W mieście urodziło się dzięki tej metodzie ponad 400 maluchów. Żeby takich dzieci przyszło na świat jeszcze więcej, łódzcy rajcy muszą się spieszyć.
In vitro po prostu działa!
Pierwsze to groźba rychłej depopulacji miasta. In vitro ma być jednym ze sposobów miasta na radzenie sobie ze starzejącym się społeczeństwem i odpływem ludności. Z drugiej strony, decyzja o powzięciu działań na rzecz kontynuacji metody przeklinanej m.in. przez większość kościelnych hierarchów, to również wyraz buntu przeciwko nowej polityce rządu i samego ministra zdrowia.
Nie tylko in vitro – seksedukatorzy w Łodzi też mają się dobrze
Łódź nie tylko będzie kontynuowała program refundacji metody in vitro. Miasto od dawna wzorowo wywiązuje się też z innego zadania. Tutaj edukatorzy seksualni w szkołach są mile widzianymi gośćmi, a samo miasto dokłada z miejskiej kasy do tego, żeby uczniowie wiedzieli, że dzieci nie przynosi bocian. Jako jedyne w Polsce. Od magistratu na ten cel rocznie przeznaczanych jest 100 tys. zł. Niby niedużo, ale znacznie więcej niż w innych miastach, gdzie władze nie wspierają w ogóle tego typu przedsięwzięć.
Chyba można rzeczywiście pokusić się o stwierdzenie, że z edukacją seksualną w łódzkich szkołach jest całkiem nieźle. Bywa nawet, że rodzice się zrzucają i po nas dzwonią, żebyśmy zorganizowali w szkole, gdzie uczą się ich pociechy zajęcia. Miasto też finansuje takie zajęcia i stara się dbać o edukację seksualną w szkołach. Zapotrzebowanie na tego typu nauczanie jest tutaj bardzo duże. Są więc powody do zadowolenia, ale zawsze mogłoby być jeszcze lepiej.
Napisz do autora:dominika.majewska@natemat.pl