
Z punktu widzenia rozwoju kariery bycie pierwszą damą nie jest raczej szczytem marzeń. Agata Kornhauser-Duda zrezygnowała z pracy nauczycielki niemieckiego w krakowskiej szkole. By być uczciwą wobec swoich uczniów, dokończyła jeszcze rok szkolny.
Zbieram szczękę z podłogi, bo właśnie dotarło do mnie (wiem, wstyd, że dopiero teraz), że Pierwsza Dama Rzeczpospolitej za swoją 5-10 letnią PRACĘ nie dostaje ŻADNEGO wynagrodzenia. Patrz mi na usta: Ż-A-D-N-E-G-O! Mało tego, w czasie kadencji męża nie są też za nie odprowadzane składki do ZUS. I żeby nie było, nie, nie może w tym czasie podjąć innej pracy zarobkowej*. Odtąd jest Pierwszą Niewolnicą RP. Przesada? Tylko trochę. Jak się nazywa nieodpłatna, przymusowa praca? Chyba właśnie tak. Czytaj więcej
Status pierwszej damy na świecie na ogół jest podobny. Zgodnie z tradycją małżonki porzucają pracę zawodową. Nie oznacza to, że nie zdarzały się wyjątki. Carla Bruni, żona eksprezydenta Francji Nicolasa Sarkozyego występowała nadal w filmach i śpiewała. Michelle Obama weszła do Białego Domu jako wiceprezes zarządu szpitali uniwersytetu chicagowskiego z pensją blisko dwukrotnie wyższą niż wynagrodzenie jej męża jako senatora. Szybko jednak zrezygnowała z pracy na pełen etat, chociaż nadal wykonuje zlecenia prawnicze. Inne pierwsze damy Stanów Zjednoczonych bywały zatrudniane w administracji Białego Domo.
Napisz do autora: piotr.celej@natemat.pl