Dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński, autor książki "Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego", ponad 30 fragmentów skopiował z klasyków powieści sensacyjnych i kryminalnych. Jak donosi "Newsweek", dziennikarz splagiatował klasyków gatunku: Alistaira MacLeana oraz Raymonda Chandlera. Sumliński uważa oskarżenia za atak na jego osobę.
"W księgarniach rozchodzi się na pniu, w Empiku jest bestsellerem tygodnia, w sieci cytują ją i komentują tysiące. Książka Wojciecha Sumlińskiego o "Niebezpiecznych związkach Komorowskiego" ze służbami specjalnymi bije rekordy popularności. Mimo to, temat w niej poruszany nie znalazł się w prezydenckiej kampanii. Dlaczego? Bo wiarygodność dzieła i autora jest odwrotnie proporcjonalna do statystyk sprzedaży" – pisaliśmy o książce Sumlińskiego tuż po jej premierze.
Plagiat wykrył tłumacz z angielskiego, który jest fanem Chandlera. Gdy sięgnął po "Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego" pewne fragmenty od razu wydały mu się znajome... Niektóre są tak rażąco podobne, że nie można mówić o przypadku.
Fragment z "Żegnaj laleczko" Chandlera: "Podłogę pokrywało brudne brunatne linoleum, a w powietrzu wisiał odór starych niedopałków od cygar. Nulty miał wystrzępiona koszulę, a mankiety marynarki podwinięte do środka". U Sumlińskiego: "Podłogę pokrywało brudne brunatne linoleum, a w powietrzu wisiał odór starych niedopałków. Aspirant miał wystrzępiona koszulę, a mankiety marynarki podwinięte do środka".
Im dalej w las, tym ciemniej. Sumliński splagiatował też chociażby "48 godzin" szkockiego pisarza Alistaira MacLeana. Fragment z książki Szkota: "W niemal każdej powieści kryminalnej nie ma wątpliwości co do dokładnej godziny śmierci ofiary znalezionej w starej angielskiej willi". Sumliński: "W powieściach kryminalnych nie ma wątpliwości co do dokładnej godziny śmierci znalezionej ofiary".
To tylko przykłady krótkich fragmentów. Autor książki o rzekomych związkach Komorowskiego z WSI kopiował całe akapity nie wskazując, że są one cytatami. I zrobił to niemal trzydzieści razy. W tej sytuacji trudno nie mieć wątpliwości co do wiarygodności książki Sumlińskiego.
Autor "Niebezpiecznych związków Bronisława Komorowskiego" odniósł się do zarzutów wysyłając swoją odpowiedź do redakcji "Newsweeka". Sumliński wspomina w niej, że "wielokrotnie podkreślał i nigdy nie krył, że w ostatnich książkach celowo i śladowo nawiązał do klimatu czy stylu klasyków, na których się wychowywał, wytwarzając na tej kanwie swój własny, indywidualny styl". "A nie przyszło Panu do głowy, że jeżeli ktoś przeczytał wiele książek, często jedną i tę samą po wielokroć, to siłą rzeczy przyswaja pewne frazy?" – napisał dziennikarz.
Sumliński zwraca uwagę, że przytoczone książki mają ponad 800 stron, podczas gdy "zapożyczone" frazy zajmują niepełną jedną stronę maszynopisu. Całą odpowiedź dziennikarza można przeczytać TUTAJ.