Do niedawna przychylny rządowi i Platformie tabloid "Fakt" od kilkunastu tygodni wiedzie prym wśród przeciwników Donalda Tuska. Bez litości wytyka potknięcia premierowi i jego ministrom. Badacz tabloidów, prof. Wiesław Godzic twierdzi, że to wynik zaostrzającej się walki między "Faktem", a "Super Expresem" i konieczności dopasowania się do nastrojów społecznych. A te ostatnio zdecydowanie władzy nie sprzyjają.
Gerhard Schroeder, były kanclerz Niemiec miał stwierdzić, że do rządzenia potrzebuje "Bilda", czyli największego niemieckiego tabloidu i telewizji. Ciesząc się poparciem mediów, udało mu się to przez siedem lat. Obecnie niemiecka władza też nie powinna narzekać na brak wsparcia ze strony prasy. Ale zdarzają się wyjątki, o czym boleśnie przekonał się Christian Wulff, były już prezydent Niemiec czy Theodor zu Guttenberg, były minister obrony narodowej. Obaj podali się do dymisji, po tym jak prasa ujawniła, kompromitujące tych polityków fakty. Gazety, które wcześniej ich wspierały, gdy tylko powinęła się im noga, bez skrupułów stanęły na czele ataków, które zmusiły ich do odejścia z polityki.
Rosnącą rolę tabloidów obserwujemy też w Polsce. Najpopularniejszy z nich, mający 400 tys. czytelników "Fakt" pyta dziś z okładki "Co by tu jeszcze spieprzyć ?" odnosząc się do słabej ostatnio passy rządu. Dziennikarz podpisany jako "DP" poczynania rządu nazywa "rzucaniem kłód pod nogi [Polaków -przyp.red.]", tłumaczenia ministrów "żałosnymi" i przedstawia listę błędów i wpadek z pierwszych stu dni nowego rządu. Wskazuje też potencjalne nowe kłopoty i obciążenia, jakie może na nas nałożyć władza. Poza możliwymi, czy nawet pewnymi zmianami, takimi jak podniesienie wieku emerytalnego, czy likwidacja ulg podatkowych, w zestawieniu pojawia się też podniesienie składki do ZUS (minister finansów zaprzeczył) czy rezygnacja z zupełnie nierealnego projektu kolei dużych prędkości.
W tym samym wydaniu krzyczy duży czerwono-biały tytuł "Samolotem na jogging za 22 tysiące". Pod nim, możemy przeczytać o weekendowym wylocie premiera do Sopotu. Wycieczka trwała tylko dobę.
To nie są pierwsze artykuły i okładki "Faktu" z mocną krytyką Donalda Tuska. Właśnie w tej gazecie pojawiły się zdjęcia ze słynnego już meczu w tenisa między premierem a Pawłem Grasiem, który został rozegrany o 14:30 w zwykły dzień pracy. "Premierze, jeśli nie masz co robić o 14.30, przyjedź do nas. My pokażemy ci, jak wygląda prawdziwa praca - zachęcają Polacy Donalda Tuska (55 l.)" - grzmiał wtedy "Fakt". "Rząd wysyła Polaków na żebry" to kolejny nagłówek z tego tabloidu. Tym razem oberwało się Waldemarowi Pawlakowi, który mówił, że nie powinniśmy liczyć wyłącznie na emeryturę z państwowej kasy, ale również na organizacje społeczne czy kościoły. Swoją tezę "Fakt" podparł jak zawsze tzw. głosem ludu, tym razem między innymi drwala … z Warszawy.
Skąd jednak tak nagła zmiana w linii politycznej dziennika? Dotychczas był przychylny rządowi, często krytykując opozycję. W 2007 roku Donald Tusk był nawet przez jeden dzień redaktorem naczelnym gazety. Dziś ta taryfa ulgowa to przeszłość. - Pewnie poszli po rozum. Takie mizdrzenie się przed władzą, znajdowanie dobrych ministrów to nie rola tabloidu. Oni mają cały czas, niezależnie od władzy mówić, że rządzą nami idioci, a oni ich tropią. Dokładanie władzy to ich rola - mówi nam autor książki "Znani z tego, że są znani. Celebryci w kulturze tabloidów", prof. Wiesław Godzic.
Dodaje też, że chociaż "ucieka się z tonącego okrętu", to do wyborów zostały jeszcze trzy lata i mało prawdopodobne, by z takim wyprzedzeniem dziennik przestał popierać Platformę, wieszcząc jej przegraną w wyborach w 2015 roku. Zmiana linii gazety to po części wynik słabych notowań PO. Takie gazety podążają za opinią czytelników, więc uderzają w tych, którzy tracą w sondażach. - Nie jestem przekonany, czy tabloid wystarczy do zdobycia albo utrzymania władzy, ale na pewno jest coraz bardziej potężnym narzędziem. Widziałem kiedyś na targu, jak sprzedawcy podawali sobie "Fakt" i "Super Express", czytali artykuły na głos i z oburzeniem komentowali. Proszę sobie wyobrazić - jedną gazetę na 20 osób - zaznacza prof. Godzic. Wkrótce sondaże pokażą, czy powiedzenie, że muchę i polityka najłatwiej zabić gazetą, sprawdzi się w przypadku rządu Donalda Tuska.