Okazało się, że technika i koordynacja to moje słabe strony. Źle poruszam się po ringu, za szeroko rozstawiam nogi, za daleko mam nogę przednią od tylnej, a wyprowadzając cios robię coś dziwnego z biodrami. Tymczasem cała siła ciosu powinna iść z ruchu biodra, nie z bicepsa. Moje biodra przypominają w czasie ciosu brzozę po ostrej wichurze, a na pewno nie sprawnie pracującą niemiecką maszynę wyrzucającą do przodu pięści i łokcie.
REKLAMA
Moje wyobrażenie o boksie

/ Fot. Materiały z filmu "Sherlock Holmes: Gra cieni"
Gdy zamykałem, oczy portretowałem siebie mniej więcej właśnie tak, jak na fotosie z Sherlocka Holmes'a. Ładna muskulatura, twarde spojrzenie, lekkie zadrapania, ale przecież przeciwnik wygląda dużo gorzej. – Pac, pac, pac – brzmiały szybkie kombinacje uderzeń, które zadawałem (w swoich snach). Dlatego umówiłem się na trening bokserski. Lekkie uwiedzenie antyczną historią tego sportu, kolejnym sezonem Sherlocka Holmesa w BBC, może jeszcze trailerem Creeda, pięknie portretującym wyjątkową emocję stojącą za boksem. Brudne sale, historie od pucybuta do mistrza świata i od biedaka do milionera, łapanie kondycji bladym świtem, ulice Nowego Jorku.[block position="inside"]171079[/block]Na pewno na boks nie zapisałem się z powodu jakiegokolwiek noworocznego postanowienia. W przeciwieństwie do znajomej, która w sylwestrową noc powiedziała mi, że "ma ich z tysiąc", ja na 2016 nie obiecałem sam sobie niczego poza tym, że będę robił to, co robię teraz. Po prostu każdego dnia coraz lepiej. Boks nie wziął się także z żadnej dramatycznej próby 37 latka ruszenia tyłka zza biurka. W 2015 roku były tygodnie, w których ćwiczyłem CrossFit 7 dni w tygodniu. A nie wykluczam, że był nawet taki tydzień, w którym w jednym dniu byłem na dwóch treningach. Już nawet nie pamiętam, tyle tych WOD'ów było.
Boks, czy Muay Thai

/ Fot. M.Trusewicz/naTemat
– Boks mówisz – Paweł Gierzyński z klubu Palestra zamyślił się, gdy powiedziałem, po co przyszedłem. Może nawet lekko skrzywił. Na tytułowe pytanie "Boks, czy Muay Thai" można w Google znaleźć tysiące opinii. Wynika z nich, że boks jest owszem interesujący, ale w porównaniu z tajską sztuką walki, jest jak rywalizacja Muzeum Narodowego z Openerem. Muzeum z pewnością ma swoich fanów, ale poza dniami, w których wykształciuchy stoją w kolejce, by zobaczyć Boznańską, mało kto ekscytuje się Narodowym. – A nie spróbowałbyś raczej Muay Thai – kontynuował Paweł, który w swoim napiętym trenerskim grafiku znalazł dla mnie 60 minut. Jest wielokrotnym mistrzem Polski K-1, Muay Thai i Kickboxingu.[block position="inside"]171097[/block]– Może być w sumie Muay Thai – powiedziałem pamiętając jak kilka lat temu niestety nie zdążyłem w Bangkoku na słynny stadion Lumpini. Nigdzie na świecie nie widziałem takich korków, jak w tajskiej stolicy, bo oczywiście miasto akurat wtedy sparaliżował tropikalny deszcz. Winna też była moja żona, która wolała zaciągnąć mnie na tajski masaż zamiast oglądać z dalekiego miejsca, jak dwóch facetów używa na sobie Sztuki 8 Kończyn. Po kilku dniach przestałem ją oskarżać o zrujnowanie mojego ważnego wakacyjnego planu, a po kilku kolejnych zapomniałem o temacie. Sztuki walki były mi zawsze w sumie obojętne. [block position="inside"]171101[/block]Muay thai, to chyba najlepsza i najskuteczniejsza sztuka walk stójkowych".
Rozgrzewka

– Ja jestem jeszcze w takim wieku, w którym się zapuszczam – powiedział mi 23 letni współpracownik, z którym rozmawiałem o swoim treningu. Cóż, ja już dawno przekroczyłem wiek, w którym mogę się zapuszczać. Choć owszem miałem lata wypełnione dobrym winem i dobrym jedzeniem. Były i minęły. W ciągu ostatniego roku nie wiem czy wypiłem łącznie jedną butelkę wina, odciąłem całe bardziej i mniej śmieciowe jedzenie. Od dwóch lat mam w życiu dużo sportu – najpierw była to wielka fascynacja squashem, potem trwająca do dziś fascynacja CrossFitem. Squash okazał się fajnym sportem na kondycję, ale jednocześnie bardzo technicznym. A ja nie mam głowy do techniki. Stąd boks brzmiał nieźle. Cóż może być mniej technicznego niż walenie pięściami na kilka różnych sposobów.[photo position="inside"]436225[/photo]Ze sportami walki nie miałem nic do czynienia od mniej więcej 16 lat, gdy po krótkiej przygodzie z Aikido stwierdziłem, że człowiek który nie umie dobrze robić przewrotów prawdopodobnie nie pokocha tego sportu. Tymczasem na 10 przewrotów do tyłu, osiem razy robiłem przewrót raczej przez bok. 20 lat temu było jeszcze judo dla juniorów na AWF, ale gdy trener kazał podciągać się na drążku a ja jako jedyny w grupie okazałem się lamą nieumiejącą podciągnąć się ani razu, stwierdziłem że wrócę do sportów walki, jak nabiorę siły. Zajęło mi to dwie dekady. Pierwszy raz w życiu podciągnąłem się jakieś trzy miesiące temu. Potem poszło już z górki i tydzień temu podciągnąłem się kippingiem łącznie sto razy. Na rękach miałem dwa krwawe bąble ale byłem absolutnie szczęśliwy.[block position="inside"]171217[/block]"Ktoś kto ma 40 lat i nigdy nie ćwiczył, a dzień spędza za biurkiem jest kaleką. Kropka."
Technika, nie siła

Tajski boks nie jest sportem siłowym. A przynajmniej nie przede wszystkim siłowym. Mając 185 cm wzrostu i 76 kg wagi jestem jak sądzę i wyższy i cięższy od typowego tajskiego zawodnika. Co oczywiście tu nie ma znaczenia, bo każdy z tych mniejszych, niższych, drobniejszych i lżejszych zawodników powaliłby mnie widowiskowo w ułamku sekundy. W Muay Thai chodzi o technikę i koordynację, nie zaś o siłę ani o masę.[block position="inside"]171111[/block]Gdy przetrwałem rozgrzewkę Pawła i zdyszany wszedłem na ring dowiedziałem się, że wszystko robię źle. Oczywiście okazało się, że technika i koordynacja to moje słabe strony. Źle poruszam się po ringu, za szeroko rozstawiam nogi, za daleko mam nogę przednią od tylnej, a wyprowadzając cios robię coś dziwnego z biodrami. Tymczasem cała siła ciosu iść powinna z ruchu biodra nie z bicepsu. Moje biodra przypominają w czasie ciosu brzozę po ostrej wichurze, a na pewno nie sprawnie pracującą niemiecką maszynę wyrzucającą do przodu pięści i łokcie.[block position="inside"]171117[/block]Zamiast "pac, pac, pac" mój bokserski trening brzmiał "pac" - ochrzan trenera, "pac" - ochrzan trenera, "pac" - ochrzan trenera.[block position="inside"]171223[/block]Wkurzało mnie to strasznie, nie dlatego że wkurza mnie ochrzan. Chyba po prostu lubię robić rzeczy, a nie szkolić się w doskonałości. Może to trauma po ośmiu latach w klasie pianina w szkole muzycznej. Z drugiej strony MuayThai zaczął mi się podobać ze względu na całościowe spojrzenie na zawodnika. Obronne cechy sportów walki uznaję bowiem za praktycznie pozbawione znaczenia. Od kiedy w liceum straciłem, pozbawiony wartości zegarek wracając do domu ulicą w niebezpiecznej dzielnicy, nie miałem żadnej potencjalnie niebezpiecznej ulicznej sytuacji. Nie czuję się zagrożony i nie pragnę zdobyć żadnych samoobronnych umiejętności. Sport jest dla mnie fajny wtedy, gdy gwarantuje całościowy rozwój ciała. Widzę przecież wyraźnie, jak bardzo brakuje mi mobilności w stawach, elastyczności mięśni, że zamiast starcia w ringu przydałoby mi się spotkanie z fizjoterapeutą. Muay Thai stał się dla mnie interesujący, gdy zobaczyłem, że mogę dzięki niemu przenieść poziom wyżej kontrolę i koordynację. Osiągnąć część korzyści z jogi jednocześnie unikając śmiertelnej nudy jogi.[block position="inside"]171249[/block]
Rozkład jazdy treningu

Przez pierwszych 20 minut treningu z Pawłem biegałem po sali, robiłem przeplatankę, rozgrzewałem stawy łokciowe, barkowe, nadgarstki, kolana, podnosiłem temperaturę ciała i po prostu się rozgrzewałem. Kolejne pół godziny to właściwy trening techniczny. To tu, chciałbym napisać: tańczyliśmy na ringu, ale nie mam złudzeń jak wypadałem w tym tańcu. Uczyłem się robić pierwsze kroki, zadawać pierwsze uderzenia pięściami. Paweł klepnął mnie parę razy swoimi rękawicami w różne miejsca ciała i choć dla niego było to pewnie jak odgonienie muchy, to w ringu przyznaję zrobiło na mnie wrażenie. Uświadomiło, jakiej potrzebujesz koordynacji, refleksu, techniki, żeby sobie poradzić z przeciwnikiem. Ilu elementów musisz pilnować jednocześnie, żeby nie dostać pięścią, golenią, łokciem, kolanem w jedno z czułych miejsc ciała. Jak jednocześnie uczysz się panować nad sobą, gdy zrozumiałe emocje pchają cię, żeby "pokazać" temu dupkowi naprzeciwko, jaki z ciebie twardziel. Kawaleryjskie szarże kończą się na deskach.[block position="inside"]171273[/block]Ostatnich 10-15 minut treningu to kondycja. Paweł wrzucił mi tabatę z pięcioma stanowiskami i z uśmiechem patrzył jak niemal mdleję podczas podskoków ze 10 kilogramowym talerzem, burpees i boksowania hantlami. Ja, gdy odzyskiwałem na chwilę świadomość, przypominałem sobie, że przecież chciałem być jak Rocky Balboa. Jedyna droga do tego jest przez pot i cierpienie.[block position="inside"]171277[/block]
Dla kogo to jest

/ Fot. W.Królak/AG
Trening Muay Thai na pewno pomoże zbudować ci świetną kondycję. Ja wychodziłem z niego równie mokry, co z WODu na CrossFitcie, na filmach na YouTube widać że taki jest standard treningu. Wychodzisz na kolanach, nie dlatego że boli od ciosów, ale kondycyjnie ten sport jest wymagający. Na pewno pomaga spalić tłuszcz, zbuduje formę, jest społecznościowy, trochę tak jest CrossFit. CF to ludzie skupieni wokół boksów (czyli miejsc dedykowanych CrossFitowi), tajski boks to ludzie ćwiczący razem. Obijanie worka z nikogo nie uczyniło zawodnika, trzeba stanąć naprzeciwko prawdziwego człowieka. Muay Thai na pewno pomoże zbudować świadomość własnego ciała, koordynację. Trzeba jednocześnie robić coś rękami i nogami i to nieraz w przeciwne strony. Jest dokładnie jak w CrossFit'cie o którym ładnie napisała jakiś czas temu Malvina: Nie używasz tylko nóg i rąk, jak w bieganiu. To nie jest też zumba czy inny aerobik, gdzie wystarczy jako taka koordynacja ruchowa i poczucie rytmu. W CrossFicie całe twoje ciało jest jedną spójną maszyną. Dopóki jej nie rozpracujesz, będziesz w ciemnej dupie.
Zyskasz też dużo pewności siebie. Najpierw będzie ona wynikała głównie z oglądania filmików na YT, potem w miarę upływu czasu z rosnących umiejętności. Muay Thai to też modny sport. Dużo się o nim pisze, dużo osób go trenuje. Możesz przeczytać wiele artykułów, jak to tajski boks "zamieni twoje ciało w broń". Przyznaję, że taka narracja mnie zawsze odrzucała, jakbym chciał broń to najpierw bym pewnie woził jakąś pałę w bagażniku, a nawet to mi dotąd nie przyszło do głowy. Powiedzmy też szczerze, że zanim zamienisz swoje ciało w broń minie bardzo wiele lat, w których najlepszą bronią będzie ucieczka albo oddanie tego wartego pewnie 150 złotych zegarka Swatch, do którego tak się przywiązałeś, a który tak łatwo odkupisz.[block position="inside"]171289[/block]
Zyskasz też dużo pewności siebie. Najpierw będzie ona wynikała głównie z oglądania filmików na YT, potem w miarę upływu czasu z rosnących umiejętności. Muay Thai to też modny sport. Dużo się o nim pisze, dużo osób go trenuje. Możesz przeczytać wiele artykułów, jak to tajski boks "zamieni twoje ciało w broń". Przyznaję, że taka narracja mnie zawsze odrzucała, jakbym chciał broń to najpierw bym pewnie woził jakąś pałę w bagażniku, a nawet to mi dotąd nie przyszło do głowy. Powiedzmy też szczerze, że zanim zamienisz swoje ciało w broń minie bardzo wiele lat, w których najlepszą bronią będzie ucieczka albo oddanie tego wartego pewnie 150 złotych zegarka Swatch, do którego tak się przywiązałeś, a który tak łatwo odkupisz.[block position="inside"]171289[/block]
Co dalej ze mną?

/ Fot. J.Ociepa/AG
– Byłem wczoraj na brazylijskim jiu-jitsu powiedział mi w wejściu do naTemat Adam, jeden z naszych dziennikarzy. – Byłem wczoraj na Muay Thai – odpowiedziałem mu. I co – będziesz chodził na kolejne treningi – dopytałem. – No nie wiem, a ty?– odpowiedział. – No nie wiem – zawiesiłem głos. Pewnie pozostanę wierny CrossFitowi, z drugiej strony dokładnie to samo mówiłem przez wiele miesięcy o squashu. Muay Thai daje dokładnie tę samą co CrossFit szansę totalnego zniszczenia siebie, półprzytomnego czołgania się pod prysznic po treningu, spływania potem jak mokra kaczka. Ja to kocham i właśnie dlatego trenuję. Nigdy nie czułem się mało męsko na CrossFitcie, ale przyznaję, że boks zmuszając cię do pojedynku z drugą osobą dodaje coś do punktów męskości. Pokonanie przeciwnika robi na ego nieco więcej niż podniesienie sztangi. Jest to sport dla facetów, choć są w nim także kobiety i są wspaniałe.
