Komendant główny policji zapowiada kłopoty policjantom, którzy prowadzili kontrolę operacyjną dziennikarzy zamieszanych w tzw. aferę taśmową.
Komendant główny policji zapowiada kłopoty policjantom, którzy prowadzili kontrolę operacyjną dziennikarzy zamieszanych w tzw. aferę taśmową. Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta
Reklama.
Zaprezentowane na środowej konferencji prasowej stanowisko nowego szefa polskiej policji jest tak ostre, bo chodzi przede wszystkim o działania Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji w okresie, gdy rządem kierowała jeszcze Ewa Kopacz z Platformy Obywatelskiej. Spece z BSW mieli prowadzić kontrolę operacyjną członków tych redakcji, które otrzymywały kolejne nagrania z podsłuchów nielegalnie zakładanych najważniejszym osobom w państwie.
– Jeżeli potwierdzą się te fakty, jeżeli rzeczywiście byli inwigilowani dziennikarze, to by świadczyło o złamaniu prawa – grzmiał już przed dwoma tygodniami minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak. I właśnie wtedy zlecił komendantowi głównemu policji wyjaśnienie sprawy.
PO w butach PiS
Warto jednak przypomnieć, że w Prawie i Sprawiedliwości mają na sumieniu co najmniej podobne grzechy. Jak donosiliśmy w naTemat już w listopadzie 2012 roku, aż tysiącem wpływowych i znanych Polaków ze świata biznesu, kultury, a nawet sportu interesowało się policyjne Centralne Biuro Śledcze w latach 2005-2007, gdy PiS pierwszy raz był u władzy.
Ponad trzy lata temu sprawę ujawniał tygodnik "Przegląd", według ustaleń którego w 2006 roku ówczesny komendant główny policji Marek Bieńkowski powołał tajną grupę funkcjonariuszy, którzy opracowali listę osób do rozpracowania.
Znaleźli się na niem m.in. byli premierzy Marek Belka, Józef Oleksy i Włodzimierz Cimoszewicz, a także biznesmen Ryszard Krauze, szef NBP Sławomir Skrzypek, a także dziennikarze Andrzej Fidyk, Krzysztof Skowroński i szef TVP Piotr Farfał. CBŚ na celowniku miała nawet... satyryka Krzysztofa Maternę.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl