Czy widoczne efekty można osiągnąć trenując tylko miesiąc? W końcu nic nie motywuje bardziej niż perspektywa płaskiego brzucha lub nadmuchanego bicepsa w kilka tygodni. Dlaczego w kilka? Bo zazwyczaj na tyle czasu wystarcza nam motywacji. Kupujemy karnet do siłowni, super ciuchy i zaczynamy. Pierwsze zakwasy, brak czasu, nieregularne jedzenie, rozczarowanie klubem, a z czasem i samymi efektami. Kurtyna. Brzuch nadal faluje, a nawet jakby było go więcej. Byle do następnego roku, wtedy z pewnością będzie inaczej. Nic z tego.
Jak więc wykorzystać ten miesiąc i osiągnąć nie tylko dobre efekty, lecz także motywację do tego by kontynuować treningi? Trzeba mieć w sobie determinację albo naprawdę dobry plan.
Determinacja i motywacja? Pamiętam w sobie tę energię sprzed dwóch lat. Wtedy faktycznie udało mi się zrealizować znacznie więcej niż zakładałam. Ale po pół roku braku jakichkolwiek treningów i pracy na wysokich obrotach, zwyczajnie trudno mi się zebrać. Treningi przekładam z tygodnia na tydzień, jem raz dziennie, wieczory spędzam na kanapie, nawet z psem nie chce mi się wyjść na dłuższy spacer. Znacie to pewnie w różnym wydaniu. Ja i wielu moich znajomych również.
Przygotowując to wydanie STYLU, pomyślałam, że przy okazji noworocznych postanowień warto sprawdzić, co można osiągnąć w cztery tygodnie. Będzie jak znalazł tuż przed wakacjami. Tym razem zaczęłam jednak od planu. Tak powstał nasz projekt, roboczo nazywany metamorfozami. W czym rzecz? Dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Wiek – trzydzieści plus. Problemy: brak kondycji, kilka nadmiarowych kilogramów, siedzący tryb życia, niezdrowe odżywianie, palenie… Cel: zrzucić po 3-4 kg, nie mieć zadyszki wchodząc na trzecie piętro bez windy i zacząć jeść jak człowiek, zamiast wcinać śmieciowe jedzenie parę razy w tygodniu.
Jeśli myślicie, że było mi łatwo znaleźć troje zawodników do tego projektu, muszę was wyprowadzić z błędu. Obdzwoniłam pół znajomych z Facebooka z pytaniem: "hej, wiesz, przygotowuję teraz taki fajny projekt... jedyne co musisz, to poświęcić swój wolny czas i energię, by na koniec pochwalić się efektami. No to jak, jesteś zainteresowany?" Byłam przekonana, że to świetna propozycja. Błąd logiczny! Może i propozycja była kusząca, ale kluczowy był brak czasu, czyli pospolita wymówka zdecydowanej większości populacji. Co dalej?
Dalej jest plan. Na miesiąc oddajemy się w ręce trenerów personalnych z Holmes Place oraz pod opiekę Kik Fit catering, który zadba o nasze zdrowe odżywianie. Nasi specjaliści mają miesiąc, by wraz z nami osiągnąć założone cele. Jedyne co mamy dać od siebie, to zaangażowanie w treningi, które każdy z nas ma pięć razy w tygodniu.
Początki nie były najłatwiejsze. Zanim po raz pierwszy spotkaliśmy się z trenerami i dietetykiem, większość z nas była zwyczajnie pełna obaw. Jak znajdziemy czas na taką liczbę treningów? W końcu będzie to również spory wysiłek fizyczny. Czy ciągle będziemy głodni, skoro będziemy musieli być na diecie? Pytaniom nie było końca. Na szczęście tylko do pierwszego, wspólnego spotkania i treningu.
Kamila
Jarek
Kasia
Bartek
Wielu z was zadaje sobie pewnie pytanie, czy ta dieta i trenerzy to konieczność. W końcu umówmy się, to nie jest tania przyjemność. Na tym właśnie polega ten projekt! Chcemy nie tylko w miesiąc zrealizować swoje cele. Chcemy również sprawdzić jaki udział w tej zmianie będzie miała dieta oraz fakt, że ćwiczymy pod opieką najlepszych z możliwych fachowców.
Nasze rezultaty zobaczycie już za miesiąc. Tymczasem trzymajcie za nas kciuki i śledźcie nasze postępy na stylowym Facebooku!