
Reklama.
Ryszard Petru w rozmowie z TVN24 odniósł się do komentarzy Krzysztofa Szczerskiego i Joachima Brudzińskiego. Ci nazwali uczestników ostatniej demonstracji KOD, bogaczami "skaczącymi w futrach". – Niech się zdecydują, z którą grupą walczą – stwierdził polityk opozycji. – Skąd to nienawiść wobec ludzi, którzy wychodzą [na ulice - przyp. red.] pokojowo? – zastanawiał się polityk. Przeraża go brak akceptacji tego, że ktoś myśli inaczej. – Za każdym razem to zemsta, atak, brak pokory. Tak się rozpoczynały dyktatury – ocenił.
Petru przekonywał, że nową Polskę tworzy kłamliwy "rząd szaleńców". I wyliczał: "Nie mówili, że przejmą telewizję. Nie mówili, że będą nas inwigilować w internecie (…) i że przekażą Ziobrze prokuraturę". – Na kłamstwie nie można niczego budować – dodał.
Zarzuty politycznych przeciwników, że opozycja nie pozwala spokojnie działać, krótko odrzuca. – Oni nie dali dwóch dni spokoju, bo rzucili się na Trybunał Konstytucyjny – powiedział. Stwierdził też, że jest w mniejszości, więc to nie on decyduje o wprowadzaniu zmian. Zaznacza tylko, jaką słabą mają one konstrukcję - brakuje dla nich pokrycia w finansach.
Petru chciałby liczyć na prawdziwy kompromis. Zdaniem Petru propozycja z czwartkowego spotkania liderów partii z Beatą Szydło miała służyć poprawie wizerunku PiS. Taką odpowiedź dostał od Ryszarda Terleckiego, gdy zapytał o cel przedstawienia przez rząd kompromisu. Lider opozycji przekonywał jednak, że choć prezes partii naprawdę nie ustąpi, to ustąpią inni. – Takiego szaleństwa wielu ludzi [w PiS - przyp. red.] nie jest w stanie wytrzymać – dodał.
Na zakończenie podkreślił, że opozycja nie będzie negocjować, dopóki - wbrew słowom Beaty Szydło - w Polsce łamana jest konstytucja. – Są zasady gry, których łamać nie wolno – zaznaczył.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl