
Prawo i Sprawiedliwość próbuje wszelkimi sposobami zdyskredytować wielotysięczne demonstracje. Teraz chce wmówić ludziom, że protestują tylko oderwani od koryta ludzie w futrach. Tyle, że to tak samo naiwne postrzeganie świata, jak mówienie o "moherowych beretach", które ostatecznie zemściło się na PO.
REKLAMA
Zaskoczone rozmiarami protestów społecznych PiS szuka sposobu na osłabienie wydźwięku wielotysięcznych demonstracji. Od kilku tygodni osłonę medialną zapewniają odzyskane media publiczne, które protesty albo ignorują, albo robią wiele, by je zdezawuować. Ale przecież TVP to nie wszystko, trzeba jeszcze powiedzieć coś odbiorcom innych mediów.
Przekaz dnia
I Prawo i Sprawiedliwość wymyśliło "przekaz dnia", który teraz z żelazną konsekwencją realizuje. – A starsze osoby mogą wyciągnąć te swoje futra z norek, z szynszyli czy innych zwierzaków biegających kiedyś po lasach – mówił wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński w "Kawie na ławę" w TVN24. Ludzi w futrach dopatrzył się na marszach KOD także prezydencki minister Krzysztof Szczerski. – Absolutny establishment w mieście, ludzie w futrach, norkach – mówił w "7 Dniu Tygodnia" w Radiu ZET.
I Prawo i Sprawiedliwość wymyśliło "przekaz dnia", który teraz z żelazną konsekwencją realizuje. – A starsze osoby mogą wyciągnąć te swoje futra z norek, z szynszyli czy innych zwierzaków biegających kiedyś po lasach – mówił wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński w "Kawie na ławę" w TVN24. Ludzi w futrach dopatrzył się na marszach KOD także prezydencki minister Krzysztof Szczerski. – Absolutny establishment w mieście, ludzie w futrach, norkach – mówił w "7 Dniu Tygodnia" w Radiu ZET.
– A to, że kilka tysięcy ludzi sobie protestowało, no kawiorowa, kawiorowa elita, jeżeli oni chcieliby zorganizować jakiś taki porządny protest, to na rekolekcje do ojca dyrektora – stwierdził z kolei w rozmowie z Moniką Olejnik wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Dodał jeszcze, że manifestujący "kwiczą", bo byli beneficjentami poprzedniego systemu i teraz tracą przywileje. Twórczo rozwinął tę tezę Cezary Gmyz z "Do Rzeczy".
Hasła, nie konkrety
W poniedziałkowy poranek Monika Olejnik próbowała skłonić wiceministra sprawiedliwości, by wymienił ludzi, którzy byli beneficjentami poprzedniego systemu. Polityk wymienił kilka nazwisk, ale do 10 tysięcy, które według stołecznego ratusza demonstrowały w sobotę, jednak sporo brakuje.
W poniedziałkowy poranek Monika Olejnik próbowała skłonić wiceministra sprawiedliwości, by wymienił ludzi, którzy byli beneficjentami poprzedniego systemu. Polityk wymienił kilka nazwisk, ale do 10 tysięcy, które według stołecznego ratusza demonstrowały w sobotę, jednak sporo brakuje.
Bo politycy PiS i ich medialne otoczenie próbuje przekonać swoich widzów, że protestują tylko politycy PO, wyrzuceni z pracy prezesi firm czy dyrektorzy w urzędach. Dlatego z wypiekami na twarzy wypatrują w tłumie znanych twarzy. Ba, nawet robią z tego okładki.
Nic nie rozumieją
Oczywiście znane twarze są głównymi mówcami, część z nich włącza się też w organizację tych wydarzeń, ale przecież tak samo marsze w obronie Radia Maryja współorganizowali politycy. Ani w jednym, ani w drugim przypadku nie oznacza to, że ludzie (przynajmniej część) przyszli wbrew swojej woli czy zostali zaciągnięci siłą.
Oczywiście znane twarze są głównymi mówcami, część z nich włącza się też w organizację tych wydarzeń, ale przecież tak samo marsze w obronie Radia Maryja współorganizowali politycy. Ani w jednym, ani w drugim przypadku nie oznacza to, że ludzie (przynajmniej część) przyszli wbrew swojej woli czy zostali zaciągnięci siłą.
Takie stawianie sprawy pokazuje, że politycy PiS po prostu nie rozumieją, skąd biorą się protesty i o co w nich chodzi. A to dla partii rządzącej niebezpieczne, bo żeby zwalczać przeciwnika politycznego, trzeba go poznać. Prawica często z wyższością powtarza, że PO nadal nic nie zrozumiała i dlatego nie ma szansy na odzyskanie wiatru w żagle. To prawda.
Pierwszy krok do klęski
Ale teraz także rządząca prawica przestaje rozumieć co się dzieje. A zamknięcie się na argumenty drugiej strony, całkowite odrzucanie jej obaw, poczucie własnej wyższości moralnej i zwykłe lekceważenie przeciwników, to pierwszy stopień do przegranej.
Ale teraz także rządząca prawica przestaje rozumieć co się dzieje. A zamknięcie się na argumenty drugiej strony, całkowite odrzucanie jej obaw, poczucie własnej wyższości moralnej i zwykłe lekceważenie przeciwników, to pierwszy stopień do przegranej.
Przecież taką drogę przeszła Platforma Obywatelska, która z rzuconego mimochodem przez Donalda Tuska hasła o "moherowej koalicji" zrobiła główną oś podziału. Oczywiście od debaty nad expose Kazimierza Marcinkiewicza partii udało się jeszcze wygrać kilka wyborów, ale to właśnie to przekonanie, że na PiS głosują tylko emeryci w wełnianych nakryciach głowy, ostatecznie doprowadziło do podwójnej przegranej w 2015 roku. Wszak i Andrzeja Dudę i PiS poparło sporo młodych ludzi, których trudno nazwać "moherami".
Także przegrana PiS nie musi nadejść zaraz. Może nawet jej przyczyną nie będzie Komitet Obrony Demokracji. Ale to pierwsza fala, która podmywa fundament, na którym zbudowano zwycięstwo partii Jarosława Kaczyńskiego. Na razie jednak ci, którzy siedzą wygodnie w tej wieży z kości słoniowej, nie dostrzegają, że coś złego dla nich się dzieje.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
