
Do zakończenia prestiżowego festiwalu filmowego Sundance zostało jeszcze kilka dni, a film "Swiss Army Man" Dana Kwana i Daniela Scheinerta już został okrzyknięty najgorszym. Krytyka jest zniesmaczona i zaskoczona tym, że znany aktor zgodził się zagrać zwłoki wypełnione gazami.
REKLAMA
Sytuacja jest dramatyczna. Mężczyzna (Paul Dano) znalazł się na bezludnej wyspie, stracił nadzieję na powrót do domu. Jest załamany, chce popełnić samobójstwo. Wtedy morze wyrzuca na brzeg ciało (Daniel Radcliffe). Okazuje się, że zwłoki wypuszczają z siebie gazy, które eksplodują z taką siłą, że główny bohater wpada na pomysł, że posłużą mu jako... skuter wodny.
Z pierdzących zwłok śmieją się krytycy i widzowie, którzy mieli przyjemność podziwiać film na festiwalu Sundance. Niektórzy twierdzą, że to wariacja na temat żartów o pierdzeniu, drudzy, że to absurd i dziecinada. Autorzy są posądzani o celowe stworzenie viralowego wideo, albo o chęć zatuszowania swoich braków w warsztacie. Według relacji "The Variety" wielu widzów wychodziło z sali kinowej przed zakończeniem seansu.
Matt Patches z serwisu "Thrillist" napisał w swojej recenzji, że w historii festiwalu nigdy nie było filmu tak "bezmózgiego", który miałby tyle na myśli. Z kolei Jordan Hoffman z "Guardiana" stwierdził, że nie jest w stanie przygotować potencjalnych widzów na to, w jak wysokim stopniu pierdzenie odgrywa kluczową rolę w tym filmie.
Jednak są tacy, którzy film "Swiss Army Man"chwalą. Bloger Dan Schindel napisał, że ten film jest jak "Mały Książę"– z pierdzącymi zwłokami zamiast Małego Księcia. – Jest bardzo głupi, uwielbiam go! – napisał na Twitterze. Z kolei w magazynie "Filmmakers" ukazał się artykuł, w którym autor twierdzi, że należy się cieszyć, że film dostał pieniądze i dzięki temu zagrali w nim znani aktorzy, oraz że trafił na Sundance. Ma to być trolling doskonały, eksperyment. Obraz powstał żeby prowokować i rzucać wyzwanie oglądającym.
"Daniele" – jak w środowisku określa się Dana Kwana i Daniela Scheinerta – mają do swojego dzieła dystans i nie da się ukryć, że podczas jego promocji świetnie się bawią. Twórcy, którzy do tej pory znani byli z produkcji teledysków, śmieją się mówiąc, że "Swiss Army Man" to mieszanka filmu survivalowego, komedii i musicalu. Pomysł na film wpadł im do głowy po tym, jak prowadzili warsztaty filmowe dla młodzieży. Więc krytycy mogą mieć sporo racji mówiąc, że jest infantylny.
Napisz do autorki: barbara.kaczmarczyk@natemat.pl
