Podobno Paryżanka, podchodzi do pocałunku jak do każdej innej rzeczy w swoim życiu – musi zrobić z tego show. Kiedy ma pocałować mężczyznę, najchętniej robi to na środku ulicy. Podobnie jest z czerwoną szminką. Nawet najskromniej ubrana kobieta, zwróci na siebie uwagę, mając na ustach karminową czerwień. Ale po to właśnie się w nią ubieramy! Poniżej znajdziecie mój subiektywny wybór najpiękniejszych czerwieni.
Uwielbiały ją Kleopatra i Nefretete. W Rzymie były symbolem zamożności i wysokiego pochodzenia. W baroku używali jej również mężczyźni. W Japonii natomiast za sprawą Gejsz stała się symbolem kobiecości i elegancji. Jednak dopiero Coco Chanel i Marilyn Monroe uczyniły z niej prawdziwy symbol klasy i sex-appealu. Dla wielu kobiet jest synonimem siły i luksusu. Dlaczego więc nosimy ją tak rzadko?
Jedna z najlepszych polskich projektantek, Agnieszka Maciejak, o której stylu pisałam jakiś czas temu, ma kilkaset czerwonych szminek w różnych odcieniach. Ma je w każdej kieszeni czy torebce, by sięgnąć po ten fetysz, prawie jak po lekarstwo.
Czerwoną szminkę lubię nosić nie tylko wieczorem. Również na co dzień. Zwłaszcza kiedy mam potrzebę dodatkowej iskry lub by dzień był po prostu wyjątkowy. Do moich ulubionych kolorów należy nieprodukowany już rouge allure laque nr 75 CHANEL, w głębokim, karminowym odcieniu. Och, jak ta szminka zwracała na siebie uwagę! Mimo, że kupiłam ją parę lat temu, do dziś noszę w torebce jak mały skarb.
Nie przepadam za stwierdzeniami typu: „każda z nas powinna mieć choć jedną czerwoną szminkę”, jednak w tym wypadku kapituluję. Tak - każda z nas powinna mieć przynajmniej jedną czerwoną szminkę. Znajdź swój odcień i zakładaj go na różne okazje i całkiem bez powodu również.