
Partie rozliczyły swoje kampanie wyborcze, teraz dokumenty kontroluje Państwowa Komisja Wyborcza. Jeśli dopatrzy się nieprawidłowości, może odebrać partiom pieniądze. Taki los może spotkać .Nowoczesną.
REKLAMA
Partia Ryszarda Petru ma najdroższych posłów spośród czterech największych klubów w Sejmie. Zdobycie jednego mandatu kosztowało ją 412 tysięcy złotych – podaje "Gazeta Wyborcza". Na całą kampanię .Nowoczesna wydała 11 milionów 550 tysięcy złotych.
Duża część pochodziła z wpłat samych kandydatów, a także od sympatyków, ale ugrupowanie wzięło też kredyt. I tutaj zaczyna się problem. Zgodnie z prawem pieniądze na kampanię mogą pochodzić tylko z funduszu wyborczego partii. Tymczasem dwa miliony złotych kredytu przelano bezpośrednio na konto komitetu wyborczego, pomijając fundusz wyborczy.
Zwrócili na to uwagę biegli rewidenci, którzy kontrolowali sprawozdanie. Jednak .Nowoczesna podpiera się ekspertyzą prawną, która przekonuje, że uchybienie nie jest znaczące, a Petru już w kampanii mówił, że partia wzięła kredyt, więc nie ma mowy o próbie zatajenia informacji. Jeśli PKW nie podzieli tej interpretacji, .Nowoczesna może stracić nawet trzykrotność kwestionowanej kwoty, czyli sześć milionów złotych.
"Na początku wydałem ok. 50-60 tys. zł, jeszcze ze swoich pieniędzy. Teraz już właściwie nie robimy badań. I to ma sens. Szacunki pokazały, że na początku dostaniemy ok. 5-6 proc. i to się zgadza, a maksimum to 20 proc." – mówił Ryszard Petru w "Bez autoryzacji" jeszcze we wrześniu 2015 roku.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
