– Kiedy zobaczyłem, że staje na nogi, to wiedziałem, że ktoś będzie miał kłopoty, bo on tej sprawy tak nie zostawi – mówi "Newsweekowi" jeden z bliskich przyjaciół powracającego do życia publicznego Kamila Durczoka. – Zdruzgotali mu życie, czego pewnie im nigdy nie odpuści. Komu? Tym kilku osobom, które najbardziej go skrzywdziły. W większości to dziennikarze „Wprost” – dodaje inny rozmówca tygodnika.
Stanął na nogi
Powrotowi Kamila Durczoka najnowsze wydanie "Newsweeka" poświęca okładkowy materiał. W którym pismo przypomina, że uwikłany przed rokiem w kilka afer obyczajowych były szef "Faktów" TVN właśnie zbiera się do prawdziwej kontrofensywy. Nim Durczok zebrał na to siły, sporo czasu poświęcił na odchorowanie. Wysiadł podobno nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Potrzebna była hospitalizacja i terapia. – Była taka chwila, że zapuścił brodę. Pomyślałem wtedy, że to rodzaj kamuflażu, że nie chce, by go ludzie rozpoznawali na ulicy – wspomina jego przyjaciel, dziennikarz Marek Czyż.
Sposób na wyjście z tych kłopotów Kamil Durczok znalazł także przez powrót do pracy. "Newsweek" wskazuje przede wszystkim na przełomowy udział w katowickim Kongresie Małych i Średnich Przedsiębiorstw, którego był gwiazdą. Później zaangażował się też w wolontariat przy Wigilii dla Samotnych, gdzie postanowił pracować nie na scenie, a w kuchni. Jak przypomina tygodnik, choć w rodzinnych Katowicach powrót Kamila Durczoka został ciepło przyjęty, wielu komentowało, że to wszystko jedynie próba odkupienia win.
Czas walki
I część rozmówców "Newsweeka", którzy znają dziennikarza potwierdza takie oceny. Jeden z byłych pracowników "Faktów" przypomina, iż "w tekstach „Wprost” wszystko jest prawdą". – Komentował ich wygląd w niewybredny sposób, przy innych. Fajna dupa, mówił. Niby do kolegi, ale tak, żeby cała redakcja słyszała – komentuje kwestię molestowania. – Niektórzy z redakcji chodzili po ścianach ze stresu. Dziewczyny były w takich spazmach, że nie umiały pracować, panicznie bały się tego, co będzie wieczorem – dodaje o kierowanych pod adresem Durczoka zarzutach o mobbing.
Kamil Durczok sprawia jednak wrażenie człowieka, który coraz bardziej pewny jest tego, że ostatecznie to on będzie zwycięzcą. Przed sądem procesuje się z dziennikarzami, którzy niekorzystnie o nim pisali i domaga się od nich kilku milionów złotych. – Znam go na tyle długo, że wiem, jak mogło być i jak na pewno nie mogło być. Dlatego kiedy zobaczyłem, że staje na nogi, to wiedziałem, że ktoś będzie miał kłopoty, bo on tej sprawy tak nie zostawi. Znajdzie tego kogoś, kto mu zniszczył życie. Nie tylko zawodowe, ale także prywatne, jego żony i dziecka. Wiedziałem, że tego nie odpuści – mówi "Newsweekowi" Marek Czyż.
Więcej o kulisach powrotu Kamila Durczoka do życia publicznego przeczytacie w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek".