To kolejna skandaliczna sytuacja, która pokazuje, że ofiary stalkingu w walce z uporczywym nękaniem, są pozostawione same sobie. Wszystko wskazuje na to, że blisko 40 kobiet z Warszawy było na przestrzeni co najmniej kilku lat nagabywanych przez tego samego mężczyznę. Kilka z nich chciało złożyć zawiadomienie na policję. Co usłyszały? Klasyczną w takich przypadkach odpowiedź: "No ale przecież nic wam jeszcze nie zrobił". Z każdą taką historią, ręce opadają coraz niżej. Panowie policjanci, weźcie się do roboty, zamiast czekać aż stanie się najgorsze!
To w zasadzie historia jakich wiele. Zaczepiających i nagabujących kobiet mężczyzn jest na pęczki. Nie brakuje też kobiet, które obsesyjnie chcą się do kogoś zbliżyć, a kiedy spotykają się z odmową, uprzykrzają mu życie. Niektórzy jednak na tym nie poprzestają - swoje ofiary potrafią nękać całymi latami. Wydzwaniają, piszą, wystają pod domem, pracą.
Z badań przeprowadzonych kilka lat temu wynika, że stalking nie jest zjawiskiem marginalnym. Przeciwnie, problem ma dotyczyć nawet kilku tysięcy osób. Ofiary stalkingu od 2011 roku mogą ubiegać się też o swoje prawa na podstawie przepisów Kodeksu Karnego. Przepisy często okazują się jednak w takich przypadkach martwe, a stalkowane osoby pozostają bezbronne wobec samowolki prześladowcy.
Warszawski stalker
W historii, którą Wam przedstawimy, czarnym charakterem jest stalker, który w biały dzień, na oczach tłumów i w centralnym punkcie stolicy od dłuższego czasu gnębi kolejne kobiety. To, co w tym przypadku jest wyjątkowe, to skala zjawiska. Warszawski stalker nie próżnuje, a wśród kobiet, które doświadczyły jego namolnego sposobu bycia jest już kilkadziesiąt osób. Do tej pory robił to zupełnie bezkarnie. Jednak dzięki interwencji 21-letniej Agaty, sprawa powoli zaczyna nabierać rozgłosu.
Agata zamieściła w sieci ogłoszenie. Zaapelowała do innych dziewczyn, które być może miały podobne przejścia o to, żeby się z nią skontaktowały. Efekt przerósł jej oczekiwania. – Nie spodziewałam się takiego odzewu. Myślałam, że przy dużej dozie szczęścia odezwą się do mnie może ze dwie, trzy dziewczyny. Okazało się jednak, że chłopak, o którym mowa, miał spore "pole rażenia" – mówi nam.
Pod wpisem Agaty ruszyła prawdziwa lawina komentarzy dziewczyn, które były nękane najprawdopodobniej przez tę samą osobę. Wskazywało na to podobieństwo fizyczne, identyczny sposób działania i metody, jakich używał, żeby osaczyć kobiety. Przez niskiego, ciemnowłosego i niepozornego mężczyznę wiele z nich bało się wychodzić z domu w pojedynkę.
Dziewczyny, które zareagowały na wpis Agaty opisywały sposób, w jaki naprzykrzał im się nieznajomy. Za każdym razem pojawiał się ten sam schemat. Mężczyzna najczęściej polował na swoje ofiary w okolicach centrum: popularnej "Patelni", przy Złotych Tarasach, pod kinem Femina i przy Hali Mirowskiej.
Proponował "herbatę", nawiązanie bliższej znajomości, śledził kobiety, wreszcie odnajdywał je w sieci, a nawet zdobywał numery ich telefonów. Nie reagował też na kolejne stanowcze próby zakończenia "znajomości". Co więcej, wszystko wskazuje na to, że mężczyzna uprzykrzał w ten sposób innym życie od wielu lat.
Policja niewzruszona
Odpowiedzi na apel Agaty spływały długo. – Dzisiaj naliczyłam już 48 dziewczyn, które miały do czynienia z tym samym mężczyzną – mówi nam 21-latka. Część dziewczyn nie tylko wymieniła się uwagami na temat natręta – postanowiły działać. W ostatnią niedzielę wybrały się na komisariat na ul. Wilczej w Warszawie. Na komisariacie stawiło się 7 dziewczyn i dwóch świadków stalkingu. Jednak zamiast zrozumienia i pomocy, spotkały się tam z ignorancją dyżurującego policjanta.
– Najpierw zapytał, na co my w ogóle liczymy przychodząc tu w niedzielę. Sugerował, że chyba sobie tego dobrze nie przemyślałyśmy, skoro przyszłyśmy tu akurat tego dnia. Powiem więcej, ten policjant chciał nam zasygnalizować, że nie ma nas za zbyt mądre i rozgarnięte. Proszę sobie to wyobrazić - przyszłyśmy po pomoc, a zamiast tego policjant starał się nam udowodnić, że nie jesteśmy inteligentne – opowiada zbulwersowana sprawą Agata.
Zresztą, jej odczucia podzielały pozostałe dziewczyny, które tego dnia pojawiły się na posterunku. Potem było jednak jeszcze gorzej. Policjanci zgodzili się ostatecznie przesłuchać dwie osoby. Jak wspomina Agata, rozmowę z policjantami zapamięta na długo.
Co na to policjanci? Robert Szumiata z Komendy Stołecznej Policji uważa, że policja wywiązuje się ze swoich obowiązków i do sprawy podchodzi na poważnie. Oficer prasowy nie odniósł się do naszych pytań odnośnie metod przesłuchiwania. Wytłumaczył za to, dlaczego grupa kobiet, która pojawiła się w komisariacie nie została od razu przesłuchana.
– W tym samym czasie nie 7, a 17 kobiet aby złożyć stosowne zeznania. W zaistniałej sytuacji z oczywistych względów nie można było przesłuchać wszystkich tych osób jednego popołudnia. W przedmiotowej sprawie zostało już wszczęte dochodzenie w kierunku artykułu 190 a kodeksu karnego tj. stalkingu. Prowadzący sprawę policjanci w celu przesłuchania będą sukcesywnie wzywać kolejnych świadków jak również wymienionego przez kobiety mężczyznę – twierdzi kom. Szumiata.
Zapewnienia Komendy Stołecznej pozostają jednak w sprzeczności z relacją kobiet, które o sprawie postanowiły powiadomić policjantów. Całe zamieszanie po raz kolejny pokazuje, że jeśli idzie o stalking, osoby poszkodowane spotykają się najczęściej ze wzruszeniem ramion. - Przed chwilą dwie dziewczyny były na tym komisariacie z prośbą, żeby dopisano je do listy ofiar stalkera. Wie pani co im powiedziano? Że nic o sprawie nie wiedzą - mówi Agata. Ta krótka informacja mówi znacznie więcej niż lakoniczna i oficjalna odpowiedź policjanta, która trafiła na naszą skrzynkę mailową.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl
Reklama.
Udostępnij: 72
Agata, ofiara stalkera zamieściła ogłoszenie w sieci
Chciałabym prosić o kontakt dziewczyny, które tak jak ja są regularnie zaczepiane przez dziwnego chłopaka w okolicach centrum. Spotykam go już od ponad roku, zawsze jest bardzo nachalny, nie reaguje na słowo "nie" i chodzi za mną. Jeśli którąś dziewczynę on też zaczepia, to bardzo proszę o komentarz! Chciałabym coś z tym zrobić, bo mam już dosyć chodzenia po centrum ze strachem.
Kalina
Mnie ten człowiek zaczepił kiedyś przy palmie i chciał być moim przyjacielem... Następnego dnia znalazł mnie na Facebooku, nie wiem w jaki sposób, bo podałam mu tylko imię - fałszywe zresztą... Pisał do mnie dość długo i dzwonił (też nie wiem skąd miał numer) aż do momentu jak postraszyłam go policją.
Magda
Od dwóch lat nie daje mi żyć.. Znalazł mnie na Facebooku. Kiedy wielokrotnie odmawiałam mu spotkania na "herbatę", zaczął zakładać fałszywe konta i mnie zapraszać. Kręci się też na Rondzie ONZ i w Arkadii. "Przypadkowo" kiedyś stał pod moją szkołą. To jest chory człowiek.
Lidka
Mnie też wielokrotnie zaczepiał przez dwa lata. Kiedyś odnalazł mnie nawet w pracy w sklepie w Złotych Tarasach, nie chciał się oczywiście odczepić.
Agata, ofiara stalkera
Bardzo źle wspominam to wydarzenie. Osoba, która mnie przesłuchiwała nieustannie mi przerywała. Nie dawała dojść do słowa i pouczała, że "źle" zeznaję. Cokolwiek to oznaczało. Przerywano mi, kiedy mówiłam "i znowu ten chłopak mnie zaczepił". Wówczas policjant mówił, że niewłaściwie się wyrażam i kazał, żebym ujęła to innymi słowami.