
Reklama.
Jessica Pack, która propaguje fitness na Instagramie, pokazała się w bikini. Zestawiła fotografie – na jednej widzimy ciało, które wielu chce ukryć, na drugiej takie, jakim można się chwalić. Wystający brzuch po lewej, płaski – po prawej. Grubsze nogi tu, szczupłe tam. Typowa metamorfoza po wielomiesięcznej walce? Nie. Jess rzeczywiście walczy, ale w tym wypadku potrzebowała na zmianę 30 sekund.
Mamy więc do czynienia nie z inspirującą transformacją, lecz z manipulacją. – Moje ciało nie jest idealne – pisze Jess. – Najpierw uwypuklam to, co najgorsze: wypinam brzuch, łączę nogi, podkreślając swoją brzydotę. Później staję prosto, wciągam brzuch i staję w rozkroku – wyjaśnia. W social mediach wygrywa druga Jess. Taką wersję wybiera większość, wystawiając się na publiczną ocenę.
Pytanie, czy Jessica – jako jedna z wielu – walczy z wiatrakami? – Chcę być szczera i otwarta. Wy nie, kiedy próbujecie przyspieszyć zmiany. Kogo oszukujecie?! Siebie. Tylko siebie – stwierdza. I dodaje, że ćwiczenia to styl życia, nie rozwiązanie problemów. Blogerka doszła do tego niedawno. – Powoli godzę się ze sobą. Bycie nieperfekcyjnym jest trudne, ale trudniej udawać kogoś innego. Wady mnie nie definiują, nie jestem zdjęciem "przed", nie jestem grubasem ani ideałem. Mam jednak nadzieję, że kiedyś pokocham osobę, którą widzę w lustrze – można przeczytać. Tymi słowami Jessica Pack podbiła internet.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl