Materiały brytyjskich mediów sceptyczne wobec naszego kraju nie przestraszyły kibiców. Jak ujawniła dziś minister sportu Joanna Mucha, na mistrzostwa Europy w piłce nożnej przyjedzie nie 800 tysięcy kibiców, ale ponad milion. Wszystko wskazuje na to, że powtórzy się scenariusz z mundialu w RPA, gdzie liczba turystów już po kilku dniach imprezy przekroczyła początkowe szacunki.
Im bliżej meczu otwarcia Polsko-Ukraińskich mistrzostw, tym więcej ostrzeżeń dla kibiców planujących przyjazd na imprezę. Tydzień temu irlandzka służba ochrony zdrowia ostrzegała kibiców, że w Polsce ryzyko zarażenia się chorobami jest wyższe niż w ich kraju. Zalecano zaszczepienie się na takie choroby jak tężec, wirusowe zapalenie wątroby, odra, świnka czy różyczka. Z kolei Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zwraca uwagę na niebezpieczeństwo zatrucia jadem kiełbasianym, który może być obecny w nieświeżych lub źle przechowywanych produktach żywnościowych.
O niebezpieczeństwach związanych z przyjazdem na Euro informował też brytyjski oddział Amnesty International, organizacja ochrony praw człowieka. Oceniono, że polska policja jest brutalna a na stadionach wciąż panuje rasizm. - Są również zastrzeżenia, co do działania polskiej policji. Wiele razy była ona oskarżana o nadużywanie siły. Kibice, którzy wybierają się na mistrzostwa do Polski muszą być świadomi, że ich doświadczenia z siłami porządkowymi mogą daleko odbiegać od tego, co spotkali w Wielkiej Brytanii - napisała Kate Allen, szefowa Amnesty International na Wyspach.
Podobny przekaz miał też głośny film dokumentalny wyemitowany w BBC, w którym były reprezentant Anglii Sol Campbell ostrzega rodaków, by nie jechali na Euro 2012. - To wielkie ryzyko. Stamtąd można wrócić w trumnie - ocenił piłkarz. Politycy i dziennikarze szeroko komentowali ten materiał. Rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Małgorzata Woźniak stwierdziła, że "materiał wyemitowany przez stację zawiera niesprawiedliwe opinie mówiące o tym, że w Polsce może być niebezpiecznie podczas turnieju Euro 2012".
Media zawsze straszą
Jak ocenia w rozmowie z naTemat Michał Pol, dziennikarz serwisu sport.pl, krytyka pod naszym adresem nie jest tutaj wyjątkiem. Także przed innymi imprezami piłkarskimi w mediach nie brakowało alarmistycznych komentarzy. - Gdy w 1996 roku Euro było rozgrywane w Wielkiej Brytanii wszędzie mówiono, że tamtejsi kibice są niebezpieczni i po meczach na pewno będą burdy. To samo było cztery lata później, gdy mistrzostwa rozgrywano w Belgii i Holandii. Przewidywano, że kibole będę się ustawiać po meczach i może być niebezpiecznie. Przestrzegano zwykłych kibiców, żeby tam nie jechali - przypomina.
W ocenie Pola takie negatywne opinie nie wpłyną znacząco na frekwencję podczas Euro. - Teraz nikt już nie przyjeżdża na całe mistrzostwa i nie jeździ ze swoją drużyną przez całą imprezę. Kibice autobusami lub tanimi liniami lotniczymi przyjeżdżają na mecz, po jego zakończeniu czekają do rana w strefach kibica lub w mieście i odlatują do domów - mówi dziennikarz. - Poza tym ludzie wiedzą jak wygląda kraj, do którego się wybierają i jeden dokument w telewizji czy artykuł w gazecie nie zmieni ich wyobrażenia. Ci, którzy kupili już bilety i tak polecą. Poza tym nie obchodzi ich zbytnio jak tutaj jest, bo zaraz po meczu będą wracać do siebie - dodaje.
Znany kibic naszej reprezentacji, reżyser "Piłkarskiego pokera" Janusz Zaorski nie zgadza się z opinią twórcy brytyjskiego dokumentu. Jego zdaniem piłka nożna wbrew powszechnej opinii łagodzi nastroje, a nie je zaostrza. - Kibice nie boją się przyjazdu do nas, bo zawsze są karmieni takimi sensacjami i przywykli już do takiego tonu. Poza tym mają świadomość, że każda kandydatura jest wcześniej sprawdzana przez federację. Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i u kibiców mamy dobrą opinię. Dowodem na to jest fakt, że tylko 3 reprezentacje wybrały Ukrainę, a w Polsce będzie ich stacjonowało aż 13 - przypomina w rozmowie z naTemat. - Obraz kibiców przedstawiony w tym filmie jest nieprawdziwy, bo o ile na meczach ligowych dochodzi czasem do bijatyk, to na międzynarodowych jest spokój. Ci, którzy przyjdą na mecze podczas mistrzostw, to ludzie na poziomie, chociażby ze względu na to, że drogi jest przelot - dodaje.
Na mundial w RPA kibice przyjechali, choć im odradzano
Przypomnijmy, że podobna atmosfera panowała przed mundialem w Republice Południowej Afryki. Większość doniesień medialnych z tego kraju opierała się na ostrzeżeniach przed kradzieżami i informacjach o złych warunkach bytowych i słabej infrastrukturze. Światowa federacja piłkarska firmowała nawet kamizelki kuloodporne a reprezentacja Niemiec pojechała do RPA w towarzystwie rekordowej liczby ochroniarzy.
Tymczasem na trybunach mecze obejrzało 3,18 mln kibiców, a na początku turnieju stadiony były wypełnione w 92,5 proc. (tylko na mundialu w USA w 1994 roku było lepiej). Także liczba kibiców, którzy przyjechali do RPA przerosła oczekiwania organizatorów. Nie były one co prawda zbyt wysoki, bo biorąc pod uwagę kryzys gospodarczy i obawy przed wysoką przestępczością uznano, że liczba pół miliona spodziewanych gości jest zbyt wysoka. Okazało się jednak, że szacunki były zbyt ostrożne, bo już trzeciego dnia turnieju podano, że 456 423 osoby, które przyjechały do RPA przyznały, że ich wizyta ma związek z mundialem.
Najprawdopodobniej więc powtórzymy scenariusz z RPA i nie zaszkodzą nam negatywne opinie przedstawiane przez zachodnie media. Coraz więcej jest też opinii przeciwnych, przewidujących, że Euro 2012 będzie w naszym wykonaniu sukcesem. A wysoka liczba gości tylko to potwierdzi.
Do Polski przyjedzie zdecydowanie więcej kibiców, niż początkowo przypuszczano. (…) Cały czas mamy sygnały o zwiększającej się liczbie m.in. bookingów, jeśli chodzi o przeloty, czy o większej liczbie wykupywanych biletów. Ta liczba idzie w górę, w porównaniu z naszymi początkowymi szacunkami jest to sporo więcej CZYTAJ WIĘCEJ