O sygnał telewizyjny w pocie czoła walczył też Konrad Aksinowicz, reżyser i muzyk formacji AKX. – Byłem wtedy depeszem i czekałem z niecierpliwością na kolejną płytę Depeche Mode, po słynnym Violator. Jednak po tych dwóch tygodniach MTV-owskiej propagandy, stałem się grunge-dzieciakiem. Tak zainspirowany, kupiłem pierwszą gitarę elektryczną. Jestem przekonany, że to właśnie MTV było przyczyną tak szybkiej przemiany – mówi w rozmowie z naTemat.
To było okno na świat. Byłem za granicą bez ruszania się z fotela. Widziałem jak żyje się na Zachodzie, jak grają Dj-e i jakie są trendy. Mogłem się tam przenieść, poczuć ten klimat.
To pokolenie ludzi, którzy bawili się na podwórkach i mieli rozbujałą wyobraźnię. Oczywiście byłam jego częścią. Wiecznie nam "o coś chodziło" – to było częste hasło wypisywane na muralach. Chodziło o muzykę i zabawę, ale na jakimś poziomie. Było dużo dziecinady, ale nie takiej jałowej i bez sensu jak teraz. To pokolenie fantazji i wyobraźni, wszystko zafarbowane naszymi marzeniami. Nie było tych technologi i ogłupiającej papki.
MTV zaczęło swoją emisję 1 sierpnia 1981 i było pierwszym kanałem, który opatrzył muzykę wideoklipem. Utworem otwierającym był klip Buggles – Video killed the radio star. I jak się okazało to była prorocza nazwa, ponieważ odebrało stacjom radiowym wiodący prym informacyjno-rozrywkowy. – W latach 80-tych MTV było najlepszym medium do promowania muzyki. Do początku lat 80-tych to było radio – mówi w rozmowie z naTemat Norbert Borzym, radiowiec.
Słuchałam różnych zespołów. Od klimatu pięknych chłopców, Georga Michaela i Wham, po te bardziej ambitne jak Depeche Mode, Led Zeppelin i Queen. Po jednej stronie były plastikowe klimaty, po drugiej te bardziej wytrawne.
Na mnie– trochę nieśmiałej i zahukanej dziewczynie, prezenterzy amerykańskiej edycji, wywarli ogromny wpływ. To był aż skandal, że można aż tak swobodnie się zachowywać przed kamerą. To była era gadających głów, a w Mtv były bardzo wyraziste i barwne postacie. To była inspiracja z wysokiej półki.
O tym, jak wielką rolę w historii odegrała stacja świadczy też jej zaangażowanie w projekty okołomuzyczne. MTV stało się matecznikiem wielkich charytatywnych akcji. Prekursorem okazał się Bob Geldof, który w 1984 namówił kilkudziesięciu artystów, by nagrali skomponowaną przez niego i Midge'a Ure’a z zespołu Ultravox piosenkę „Do They Know It's Christmas?”. W serii wielkich koncertów charytatywnych pod hasłem Live Aid wzięło udział ponad 50 wykonawców, w tym takie sławy jak Led Zeppelin, Queen, Paul McCartney, Bob Dylan, Sting, Mick Jagger, The Beach Boys, Madonna, Elton John, David Bowie, Phil Collins (zagrał na obu kontynentach), Tina Turner, B.B. King, U2, The Who i Wham!. Taki skład przełożył się na sukces projektu – zebrano ponad 100 mln dolarów dla ofiar głodu w Afryce.
Do dziś pamiętamy nazwy innych sztandarowych programów-bloków tematycznych: Alternative Nation, 120 minutes, Party Zone, Super Rock. Do tego doskonale realizowane weekendy z poszczególnymi gwiazdami, dużego formatu, których dorobek płyt i videoklipów nie podlegał dyskusji, i było czym wypełnić dwa weekendowe dni, bez wrzucania w program powtórek i miernych, koncertowych wypełniaczy. Czytaj więcej
Oglądałem bardzo dużo programów związanych z DJ-owaniem. Uwielbiałem Party Zone i Chillout Zone. Miałem długopis w ręku i spisywałem wszystko co mi wpadło w ucho, a potem to sprawdzałem To była ta rola muzyczna, która kształtowała mój gust na całe życie.
– O ile lata 80-te stawiały na muzykę i to był motyw przewodni stacji, to późne lata 90-te zaczęły się rozmydlać. Pojawiły się wszystkie rzeczy około muzyczne, bardziej rozrywkowe, które w konsekwencji okazały się równią pochyłą – twierdzi Norbert Borzym.
Obecny trend Mtv to programy o bandzie degeneratów z bardzo małym ilorazie inteligencji. Jedyny cel to mówiąc ich językiem to najeb** się, zaćpać i poru***. A wszystko po to by uczynić z nich kogoś sławnego. Gdybym dzisiaj oglądał tę telewizję zamiast reżysera i muzyka, którym jestem, prawdopodobnie byłbym alkoholikiem i ćpunem z czworgiem dzieci. Takie to teraz Mtv.
Napisz do autorki: kalina.chojnacka@natemat.pl