
Ksiądz Kaczkowski trafił właśnie do szpitala. Nowotwór, na którego od dawna cierpi, dał o sobie znać. Zdrowie duchownego jest poważnie zagrożone, ale w ciężkich chwilach może on liczyć na wsparcie. I to setek osób.
REKLAMA
Jan Kaczkowski znowu walczy o życie. Lekarz zabronił mu udziału we wczorajszym spotkaniu z czytelnikami. Autor poczytnych książek ma nawrót choroby, przyjmuje chemię. A jego fani liczą na to, że i tym razem księdzu uda się wyjść z opresji. Wiele razy przecież wygrywał nierówną walkę.
Obecni w pruszczańskim Centrum Kultury i Sportu na wieść o stanie Kaczkowskiego, zamilkli, część się modliła. Publiczny profil duchownego zaś zalały wspierające komentarze. Jak dotąd to on podnosił na duchu i motywował innych do "życia na pełnej petardzie". – To, co się dzieje w tej mojej bańce, w mojej głowie, uważam za cud pełzający – pisał o raku. – Można powiedzieć, że pełzniemy sobie we trójkę: Pan Bóg, glejak i ja. I oby jak najdalej. Cieszę się z tego pełzającego cudu.
Swoim podejściem Kaczkowski zachwyca od lat, również czytelników naTemat. Jako nasz bloger pisze, co myśli – oby mógł robić to jeszcze długo.
źródło: deon.pl
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
