Barbara Stanisławczyk promuje swoją książkę "Ostatni krzyk" o rodzinach ofiar katastrofy smoleńskiej
Barbara Stanisławczyk promuje swoją książkę "Ostatni krzyk" o rodzinach ofiar katastrofy smoleńskiej By Piotr Drabik - Flickr: Barbara Stanisławczyk, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=21165819
Reklama.
To nie pierwszy przypadek, gdy z anteny znika program bez podania powodu. W "Sterniczkach", dotychczasowym, sobotnim programie Roberta Kowalskiego, polityczki różnych partii (w tym PiS) i inne uczestniczki życia publicznego komentowały polityczno-społeczne wydarzenia tygodnia. Jednak "dobra zmiana" postanowiła to zmienić.
Powód, którego nie było
Być może jednak znalezienie powodu w przypadku "Sterniczek" nie było takie łatwe - wszak sama Małgorzata Sadurska z Prawa i Sprawiedliwości wystąpiła w nim aż 37 razy. Na razie można tylko snuć domysły i wyciągać wnioski z tego, co wiadomo. A znane fakty są takie, że kobiecą audycję polityczną na życzenie jawnie antyfeministycznej dyrektorki radia zastąpiły kobiece pogawędki o tym, "za co lubię siebie" i "co noszę w torebce".
Oznacza to, że "Damska torebka" będzie radiowym odpowiednikiem dziesiątków magazynów dla pań. Na zdjęciu promującym program widać zresztą jego cztery prowadzące pozujące z kwiatami w dłoni. Z jakiegoś powodu na stronie Polskiego Radia tekst o "Damskiej torebce" jest otagowany słowem "równouprawnienie", choć wszystko wskazuje na to, że jest to ostatni temat, który panie będą tam poruszać.
logo
Czy rzeczywiście dyskusje w "Damskiej torebce" będą dotyczyć równouprawnienia? Można wątpić screen polskieradio.pl
Szefowa Radiowej Jedynki od dawna walczy na antyfeministycznym, kościelnym froncie jako specjalistka od zwalczania tzw. "ideologii gender". Oto jej wystąpienie z 2015 r. w związanym z PiS-em Instytucie im. Lecha Kaczyńskiego.
Jednym z wielu osobliwych wątków w tej wypowiedzi jest zarzut, jaki Barbara Stanisławczyk stawia środowiskom równościowym, a mianowicie, że chcą, by społeczeństwo było przyjazne (a nie wrogie) wobec Żydów.
To nie jest kwestia personaliów
Nie chodzi o kwestię wojenki PiS-u z Platformą i odwrotnie (wbrew pozorom nie wszystko, co dzieje się w Polsce daje się wyjaśnić tą naciąganą dychotomią). Nie chodzi też o walkę kobiet "postępowych" i "tradycyjnych" (swoją drogą sam fakt, że radiem kieruje kobieta, a kobiety prowadzą audycję, nie ma w sobie nic z tradycji). Chodzi o to, że misyjna Radiowa Jedynka zamiast komentarza zróżnicowanego, rotacyjnego grona kobiet (w tym z PiS-u) do bieżącej sytuacji politycznej woli pogaduchy stałego grona czterech pań o zawartości torebki.
Wszystko wskazuje na to, że stała ekipa "Damskiej torebki" została dobrana według kryterium wyznaniowo-konserwatywnego. I tak, zamiast różnych kobiecych głosów, przeplatać się będą głosy publicystki "Gościa Niedzielnego", teolożki i psycholożki katolickiej i znanej aktorki Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej deklarującej przywiązanie do konserwatywnych wartości.
Czy, jak słusznie zauważa komentatorka z Twittera, komukolwiek wpadłoby do głowy zrobić w Polskim Radio program "Męska torba", w którym mężczyźni rozmawialiby o tym, dlaczego wolą nosić telefon w kieszeni?
Niedoreprezentowanie kobiet wśród gości
Nawet jeśli ktoś wpadłby na tak... nieoczywisty pomysł, to w tej sytuacji nie byłoby symetrii. Dlaczego? Dlatego, że kobiety są znacznie rzadziej niż mężczyźni zapraszane do komentowania kwestii politycznych w "zwykłych" programach. Wielokrotnie wykazywały to monitoringi mediów, które prowadziłam z Piotrem Pacewiczem. Polskie Radio nie jest niestety wyjątkiem.
Niektóre stacje, dążąc do zmniejszenia tej nierówności, tworzą więc "getta" dla komentatorek, w których same kobiety komentują bieżące wydarzenia. Przykładami mogą być "Babilon" na TVN24, dawny program "Co Pani na to?" w TVP1 czy wreszcie same "Sterniczki".
Środowiska popierające równość płci zżymają się na gettoizację kobiet w programach dla komentatorek, skoro wystarczyłoby po prostu zapraszać kobiety na równych zasadach z mężczyznami do "normalnych" programów publicystycznych. Z drugiej strony wydawcy tych zwykłych programów nie dbają o to, by mężczyźni nie byli uprzywilejowani w dostępie do mikrofonu, więc gettoizacja medialna kobiet ma w tej sytuacji plusy.
Czy Barbara Stanisławczyk zawiesiła kobiecy program publicystyczny dlatego, że zamierza skończyć z dyskryminacją płci w dostępie do anteny, więc kobiece "getto" nie będzie już potrzebne, czy dlatego, że jej zdaniem kobiety, zamiast o polityce, powinny rozmawiać o dzieciach, kuchni i kościele? Czas pokaże. Znamienne jest jednak, że Stanisławczyk, w reakcji na pytanie o zdjęcie "Sterniczek" z anteny, opuściła posiedzenie rady programowej. Dziś, mimo wielokrotnie ponawianych prób, nie udało się uzyskać jej komentarza w tej sprawie.

Napisz do autorki: anna.dryjanska@natemat.pl