Gdy w połowie stycznia z anteny Radiowej Jedynki zniknęły "Sterniczki", Barbara Stanisławczyk, nowa szefowa z PiS-owskiego nadania, nie podała żadnego powodu zawieszenia programu. Nowe światło na sprawę rzuca jednak format audycji, która pojawiła się w zastępstwie. Czy "Damska torebka" będzie nowym, katolickim głosem w naszym domu?
To nie pierwszy przypadek, gdy z anteny znika program bez podania powodu. W "Sterniczkach", dotychczasowym, sobotnim programie Roberta Kowalskiego, polityczki różnych partii (w tym PiS) i inne uczestniczki życia publicznego komentowały polityczno-społeczne wydarzenia tygodnia. Jednak "dobra zmiana" postanowiła to zmienić.
Powód, którego nie było
Być może jednak znalezienie powodu w przypadku "Sterniczek" nie było takie łatwe - wszak sama Małgorzata Sadurska z Prawa i Sprawiedliwości wystąpiła w nim aż 37 razy. Na razie można tylko snuć domysły i wyciągać wnioski z tego, co wiadomo. A znane fakty są takie, że kobiecą audycję polityczną na życzenie jawnie antyfeministycznej dyrektorki radia zastąpiły kobiece pogawędki o tym, "za co lubię siebie" i "co noszę w torebce".
Oznacza to, że "Damska torebka" będzie radiowym odpowiednikiem dziesiątków magazynów dla pań. Na zdjęciu promującym program widać zresztą jego cztery prowadzące pozujące z kwiatami w dłoni. Z jakiegoś powodu na stronie Polskiego Radia tekst o "Damskiej torebce" jest otagowany słowem "równouprawnienie", choć wszystko wskazuje na to, że jest to ostatni temat, który panie będą tam poruszać.
Szefowa Radiowej Jedynki od dawna walczy na antyfeministycznym, kościelnym froncie jako specjalistka od zwalczania tzw. "ideologii gender". Oto jej wystąpienie z 2015 r. w związanym z PiS-em Instytucie im. Lecha Kaczyńskiego.
Jednym z wielu osobliwych wątków w tej wypowiedzi jest zarzut, jaki Barbara Stanisławczyk stawia środowiskom równościowym, a mianowicie, że chcą, by społeczeństwo było przyjazne (a nie wrogie) wobec Żydów.
To nie jest kwestia personaliów
Nie chodzi o kwestię wojenki PiS-u z Platformą i odwrotnie (wbrew pozorom nie wszystko, co dzieje się w Polsce daje się wyjaśnić tą naciąganą dychotomią). Nie chodzi też o walkę kobiet "postępowych" i "tradycyjnych" (swoją drogą sam fakt, że radiem kieruje kobieta, a kobiety prowadzą audycję, nie ma w sobie nic z tradycji). Chodzi o to, że misyjna Radiowa Jedynka zamiast komentarza zróżnicowanego, rotacyjnego grona kobiet (w tym z PiS-u) do bieżącej sytuacji politycznej woli pogaduchy stałego grona czterech pań o zawartości torebki.
Wszystko wskazuje na to, że stała ekipa "Damskiej torebki" została dobrana według kryterium wyznaniowo-konserwatywnego. I tak, zamiast różnych kobiecych głosów, przeplatać się będą głosy publicystki "Gościa Niedzielnego", teolożki i psycholożki katolickiej i znanej aktorki Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej deklarującej przywiązanie do konserwatywnych wartości.
Czy, jak słusznie zauważa komentatorka z Twittera, komukolwiek wpadłoby do głowy zrobić w Polskim Radio program "Męska torba", w którym mężczyźni rozmawialiby o tym, dlaczego wolą nosić telefon w kieszeni?
Niedoreprezentowanie kobiet wśród gości
Nawet jeśli ktoś wpadłby na tak... nieoczywisty pomysł, to w tej sytuacji nie byłoby symetrii. Dlaczego? Dlatego, że kobiety są znacznie rzadziej niż mężczyźni zapraszane do komentowania kwestii politycznych w "zwykłych" programach. Wielokrotnie wykazywały to monitoringi mediów, które prowadziłam z Piotrem Pacewiczem. Polskie Radio nie jest niestety wyjątkiem.
Niektóre stacje, dążąc do zmniejszenia tej nierówności, tworzą więc "getta" dla komentatorek, w których same kobiety komentują bieżące wydarzenia. Przykładami mogą być "Babilon" na TVN24, dawny program "Co Pani na to?" w TVP1 czy wreszcie same "Sterniczki".
Środowiska popierające równość płci zżymają się na gettoizację kobiet w programach dla komentatorek, skoro wystarczyłoby po prostu zapraszać kobiety na równych zasadach z mężczyznami do "normalnych" programów publicystycznych. Z drugiej strony wydawcy tych zwykłych programów nie dbają o to, by mężczyźni nie byli uprzywilejowani w dostępie do mikrofonu, więc gettoizacja medialna kobiet ma w tej sytuacji plusy.
Czy Barbara Stanisławczyk zawiesiła kobiecy program publicystyczny dlatego, że zamierza skończyć z dyskryminacją płci w dostępie do anteny, więc kobiece "getto" nie będzie już potrzebne, czy dlatego, że jej zdaniem kobiety, zamiast o polityce, powinny rozmawiać o dzieciach, kuchni i kościele? Czas pokaże. Znamienne jest jednak, że Stanisławczyk, w reakcji na pytanie o zdjęcie "Sterniczek" z anteny, opuściła posiedzenie rady programowej. Dziś, mimo wielokrotnie ponawianych prób, nie udało się uzyskać jej komentarza w tej sprawie.