
Reklama.
Według Szczuki kościelna krytyka gender to już "kampania nienawiści", która ma na celu odwrócenie uwagi opinii publicznej od patologii w Kościele takich jak pedofilia. "Ta kampania ma charakter przykrywkowy. Pedofilia w Kościele, która była tematem tego roku, to były konkretne przypadki konkretnych księży, którzy byli oskarżani przez konkretne osoby, ofiary, które zaczęły się ujawniać. Była ta bardzo głośna sprawa z Dominikany. To są konkretni ludzie" – tłumaczyła w audycji "Sterniczki".
Jej zdaniem w dyskusji o gender brak rzeczowych argumentów prawej strony. "Nagonka" nie ma też konkretnego adresata. "Opowieści z kosmosu, że gender seksualizuje dzieci. Nie można złapać jakiejś jeden osoby, pani profesor z uniwersytetu jako tej, która głosiła takie dziwne opinie. Jakiegoś genderowego guru albo jakiejś gender-przedszkolanki, która właśnie dopuszczała się aktów przestępczych na dzieciach. A przecież takie są opowieści" – dziwiła się Szczuka.
Feministka zastanawiała się też, kiedy zaczęła się awantura o politykę równouprawnienia. Według niej kluczowy moment nastąpił, kiedy były minister sprawiedliwości Jarosław Gowin odkrył słowo "gender" w konwencji o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. "Właśnie wtedy się to rozpętało, a prawica, Opus Dei, hierarchowie Kościoła zaczęli się zastanawiać, co to jest gender" – oceniła.
Źródło: Polskie Radio