Czasem krok dzieli nas od zrealizowania marzenia, ale czasem wystarczy też jeden błąd, który obróci je wniwecz
Czasem krok dzieli nas od zrealizowania marzenia, ale czasem wystarczy też jeden błąd, który obróci je wniwecz Fot. The Photographer / Wikimedia Commons
Reklama.
Dla przestrogi przedstawiamy historie ludzi, którzy mieli wielkie plany, ale z powodu swoich złych decyzji poznali gorycz porażki, a niekiedy na zawsze pożegnali się ze swoim dotychczasowym marzeniem (i ewentualnie znaleźli sobie nowe). Dodatkowo skorzystaliśmy też z wiedzy znanych psychologów, którzy również mają „przepis” na to, jak łatwo zrujnować swoje marzenie. Lepiej nie stosować się do poniższych rad, jeśli nie chcemy podzielić losu opisanych bohaterów.

1. Łapać kilka srok za ogon

Jerzy Wiśniewski zbudował jedną z największych grup budowlanych w Polsce. Z garażowej firmy w trzy lata stworzył PBG – spółkę wartą 2 mld złotych. Realizował ogromne kontrakty, m.in. na budowę kopalni gazu, stadionów na mistrzostwa EURO 2012 czy terminalu LNG. Wśród wielu inwestorów uchodził za wzór biznesowych cnót. Co takiego zrobił, że przedsiębiorstwo, które w 2009 roku na czysto zarobiło 209 mln zł musiało ogłosić upadłość w 2012 roku?
Twórcy PBG zamarzyło się być także potentatem budownictwa drogowego. Posłuchał „dobrych rad” swoich znajomych, którzy mówili mu: „Chłopie! Na drogach myśmy te fortuny i wszystkie firmy zbudowali”. Polski biznesmen pomyślał – czemu i ja nie mam zbić fortuny, skoro i u nas jest boom drogowy? Niestety srogo się przeliczył, bo w biznesie „więcej nie znaczy zawsze lepiej”. W wywiadzie dla „Głosu Wielkopolskiego” bez owijania w bawełnę złożył samokrytykę, porównując swoje nietrafione decyzje do zachowania typowego dla... stada baranów.
Jerzy Wiśniewski
Były prezes PBG

Zachowałem się jak stado baranów, podejmując decyzję, tak jak większość, o wejściu w bardzo konkurencyjny rynek (...) Wejście grupy w sektor drogowy było błędem. PBG wyróżniało się niszowymi technologiami, bardzo skomplikowanymi i działało na specjalistycznych rynkach. Przy autostradach zachowałem się jak stado baranów. Polska miała do wydania w rok 30 mld złotych. Jako grupa budowlana kupiliśmy trzy spółki drogowe i zaczęliśmy startować w przetargach. Mogłem zachować wcześniejszy konserwatyzm.

2. Być przesadnie ostrożnym

Marcin Dutko to polski pisarz, bloger i przedsiębiorca uznawany za jedną z najbardziej wpływowych osób w rodzimej branży interaktywnej. Specjalizuje się w tzw. e-przedsiębiorczości, jest właścicielem Grupy Dutkon.pl, do której należy firma szkoleniowa – Akademia Internetu. Pewnego dnia zapragnął wprowadzić na rynek swój autorski produkt. Był pewny jego jakości, ale bał się ustalić wyższą cenę, bo myślał, że odstraszy ona klientów. Dał więc najniższą z możliwych i przez kilka miesięcy nawet pies z kulawą nogą nie skorzystał z jego usługi. W odpowiedzi na pytania dziennikarza z serwisu CorazLepszaFirma.pl biznesmen zwierzył się, na czym polegało jego błędne myślenie.
Marcin Dutko
Założyciel Grupy Dutkon.pl

To chyba był jeden z bardziej pouczających błędów: w 2006 r. wprowadziłem na polski rynek innowacyjny produkt według własnego pomysłu – zdjęcia magnetyczne. Jako że nie było konkurencji, nie miałem do kogo porównać cen, ale też nie chciałem na dzień dobry wejść ze zbyt drogą usługą, naliczyłem więc dość dużą – jak mi się wówczas wydawało – marżę w wysokości 100% (!) i wystartowałem z ceną… 2,50 zł/szt. Dopiero po kilku miesiącach braku zamówień za radą kogoś bliskiego zdecydowałem się (choć niechętnie) podnieść cenę ponad dwukrotnie. I dopiero wtedy sprzedaż wystrzeliła z pełną siłą. (…) Największą korzyścią z tego było uświadomienie sobie, że ludzie nie lubią kupować tanio, nawet jeśli twierdzą, że jest inaczej.

3. Kierować się zasadą: „skoro kiedyś się udało, to teraz też się uda”

Nawet najwięksi biznesmeni czasem muszą pogodzić się ze świadomością, że z ich marzeń zostały tylko zgliszcza. Tak było w przypadku Michała Sołowowa, jednego z najbogatszych przedsiębiorców w Polsce. Giełdowy rekin chciał stać się liczącym graczem także w branży medialnej. Dlatego nie pożałował grosza, gdy w 2000 roku podjął decyzję o zainwestowaniu 120 mln zł w „Życie Warszawy”, licząc, że powtórzy sukces z 1992 roku, jakim był zakup regionalnego dziennika „Echo Dnia”. Do warszawskiej gazety miał zresztą ogromny sentyment, więc z tym większym entuzjazmem podszedł do tej inwestycji. Nie zauważył jednak, jak bardzo zmieniły się czasy. W szczerej rozmowie z „Gazetą Wyborczą” nie krył, że była to jego największa porażka.
Michał Sołowow
Inwestor giełdowy

Chciałem powtórzyć sukces kieleckiej gazety „Echo Dnia”. (…) Popełniłem błąd, bo założyłem, że sprawdzi się w nim ten sam pomysł na gazetę regionalną. Wszedłem w ten biznes trochę z powodów historycznych i ambicjonalnych. U mnie w domu zawsze czytało się gazety. Gdy byłem dzieckiem, mieliśmy prenumeratę w kiosku, czytałem „Życie Warszawy” dla ogłoszeń. To było okno na świat. Ale po 20 latach to była zupełnie inna gazeta. Okazało się, że w Warszawie nie ma miejsca na gazetę regionalną, bo wszystkie dzienniki są regionalne. (…) Tymczasem pojawiły się gazety rozdawane za darmo, a za rogiem czyhał internet.

4. Podporządkować się innym

Nie ma niczego złego w słuchaniu rad innych ludzi, ale jeśli bezwzględnie podporządkujemy się ich zaleceniom, możemy zniweczyć swoje marzenie. Psycholog Monika Kotlarek, autorka bloga „Psycholog pisze”, poruszona historią pewnej dziewczyny, zwróciła się do swoich czytelników z apelem, by pozostali sobą i nie dali sobie wmówić, że inne osoby lepiej pokierują ich życiem.
Monika Kotlarek
Prezez Forte

„Powinnam żyć tak, jak inni chcą, oni wiedzą, co dla mnie lepsze”. Zapamiętaj jedno: lepiej być na samym dole drabiny, po której chcesz wejść, niż na szczycie tej, która cię nie interesuje. Sukces i szczęście, to przeżycie życia tak, jak sam tego chcesz. Bądź sobą i podążaj swoją wybraną ścieżką. Wszyscy mamy swoje własne marzenia (o czym marzysz najbardziej na świecie?), swoje własne trudności i dla każdego droga do sukcesu i szczęścia jest inna. Jesteś TOBĄ , nikim innym. Jeśli będziesz wiódł żałosne życie, bo zignorowałeś siebie i swoje plany, by słuchać innych (nauczycieli, rodziców, jakiegoś gościa w TV), którzy mówią ci, jak masz żyć, będziesz mógł o to winić TYLKO siebie. Po prostu pamiętaj, że najmądrzejszą i najodważniejszą rzeczą, jaką możesz zrobić, jest myślenie o sobie i słuchanie własnej intuicji. Tak naprawdę lepiej jest umrzeć po swojemu, niż żyć pod dyktando innych.

5. Uważać marzenia za nierealne

Sporo osób rozgranicza cele i marzenia. Cele to rzeczy możliwe do zrealizowania pod warunkiem, że poświęcimy im czas i włożymy w nie trochę wysiłku. A marzenia to utopijne mrzonki spełniające się w bajkach, a nie w realnym życiu – można się na chwilę w nich zanurzyć, by prawa półkula mózgu (ta bardziej „uduchowiona”) nie umarła z nudów, ale poza tym szkoda marnować czasu na ich urzeczywistnienie. Tymczasem cel i marzenia powinny stanowić jedność. Zdaniem psycholog i terapeutki uzależnień Ewy Woydyłło-Osiatyńskiej, która udzieliła wywiadu magazynowi Hardcover na:Temat, podstawą realizacji marzenia jest po prostu aktywne działanie.
Ewa Woydyłło-Osiatyńska
Psycholog

Pierwsze, co należy uczynić w drodze do swoich marzeń, to wstać z fotela. Marzenia w pozycji siedzącej są niczym innym, tylko mrzonkami, które mają na nas destrukcyjny wpływ. (...) Człowiek czuje się spełniony i szczęśliwy jedynie wówczas, gdy ma poczucie sprawczości. Można go doświadczyć tylko poprzez działanie (...) Masz większe szanse, jeżeli przynajmniej spróbujesz postawić pierwszy krok.

6. Nie przestać myśleć o swoich słabościach

Nie dogonimy marzenia, skupiając się na swoich wadach i niedoskonałościach. Niestety niektórzy wolą roztrząsać każdą sprawę przez pryzmat piętrzących się przed nią barier, przeszkód i problemów. W konsekwencji nie mogą wyrwać się z zaklętego kręgu niemocy. O tym, że można postawić znak równości między „samobiczowaniem się”, a niedoścignionym marzeniem przekonuje w wypowiedzi dla portalu Biznes z Klasą Dariusz Stępień – trener, couch i doradca biznesowy, który prowadzi Instytut Nowych Możliwości organizujący szkolenia dla wielu firm i organizacji.
Dariusz Stępień
Kierownik Instytutu Nowych Możliwości

Trzeba oderwać się od myślenia o swoich słabościach i działać, po prostu działać. Wiele osób, myśląc o swoich słabościach, wzmacnia je. Sukces zaczyna się od marzenia. Jeśli bardzo chce się to marzenie zrealizować i ma się wystarczająco dużo determinacji – NADEJDZIE SUKCES.

7. Okłamywać samego siebie, że od jutra wszystko się zmieni

Jak można zdusić swoje marzenie w zarodku? Wystarczy odwlekać w czasie czynności przybliżające nas do jego spełnienia. Przyjęcie postawy, że zajmiemy się czymś ważnym w dniu następnym to prosta droga do pewnej katastrofy. Bo skąd mamy pewność, co stanie się jutro? I dlaczego zakładamy, że nie wydarzy się coś, co pokrzyżuje nasze plany? Opisując na swojej stronie internetowej zachowania „zapraszające” klęskę do naszego życia, psycholog Edyta Zając zwraca się następującymi słowami do tych, którzy naiwnie wierzą w to, że jutro będzie lepszy dzień na działanie:
Edyta Zając
Psycholog

Jeżeli potrzebujesz zmiany w swoim życiu, zrób dzisiaj choć jeden krok w tym kierunku. Nie czekaj na jutro, nie przygotowuj się, przestań liczyć na większą motywację, więcej sił. Dzisiejszy dzień jest najlepszy na rozpoczęcie działań, na wykonanie drobnego kroku.

8. Być biernym marzycielem

Marcin, magister matematyki, był przekonany, że dyplom studiów będzie przepustką do dobrze płatnej pracy aktuariusza w prestiżowej firmie ubezpieczeniowej. Wprawdzie potrafi wskazać absolwentów tego kierunku, którzy bynajmniej nie wegetują od pierwszego do pierwszego. Ale oni w odróżnieniu od niego nie zasypiali gruszek w popiele w czasie nauki na uczelni. – Moim największym błędem było to, że nie odbyłem żadnych praktyk podczas studiów. Po ich skończeniu było mi bardzo ciężko znaleźć zatrudnienie, głównie przez to, że nigdzie wcześniej nie pracowałem. Niczego wtedy nie szukałem. Trochę z lenistwa, ale głównie z obawy przed tym, że nie pogodzę pracy z nauką – bije się w piersi w rozmowie z portalem bankier.pl
Niedoszły specjalista od ubezpieczeń zmienił więc swoje marzenie – nie chciał już być dłużej szarym pracownikiem, a zapragnął być sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Krótko mówiąc – przedsiębiorcą. Swoją przyszłość w biznesie postanowił zbudować na... balonie pneumatycznym. Tak w 2009 roku opisywał te plany:
Marcin
Magister matematyki

Otworzę własną firmę świadczącą usługi rekreacyjno-sportowe. Jak to mówił Konfucjusz: „Rób co lubisz, a nigdy nie będziesz pracować”. Pomysł na firmę jest innowacyjny, bo cała działalność będzie opierać się na balonie pneumatycznym z piaskiem – nowoczesne rozwiązanie, którego w Polsce jeszcze nie ma.

9. Nie znać umiaru

Czasami jest tak, że zbytnio przywiązujemy się do jednej rzeczy, a jednocześnie zaniedbujemy inne sprawy. A los lubi płatać figle i ostatecznie zostajemy z niczym. To przydarzyło się Ewelinie, bohaterce artykułu, która zgodziła się podzielić swoją gorzką historią z serwisem mama:Du. Kobieta była współczesnym przodownikiem pracy – zajmowała wysokie stanowisko w pewnej korporacji, odpowiadała za ważne projekty, rozstawiała ludzi po kątach, patrzyła na to, jak pęcznieje jej konto. Chciała być zawsze najlepsza. I przez to nie poświęcała wystarczającej uwagi swemu ukochanemu. Wmawiała sobie, że ten poczeka. Nie poczekał. A marzenie o byciu jak najlepszą menadżerką też prysło jak bańka mydlana – kilka miesięcy później Ewelina dostała wypowiedzenie. Powiedziano jej, że „straciła świeżość”. Reporterce, z którą rozmawiała, przyznała się, że przez swoją nadgorliwość doprowadziła do sytuacji, że nie ma ani pracy, ani rodziny i przyjaciół.
Ewelina
Była kierowniczka w korporacji

Zostałam z niczym, choć miałam wszystko. Dyplom ukończenia studiów wyższych, dwie podyplomówki, świetną pracę i mieszkanie w kredycie. Miałam też faceta, któremu na mnie zależało. (…) Żałuję. Każdej minuty, w której mówiłam mu, że muszę coś dokończyć. Każdego zdania wypowiedzianego podniesionym głosem. Tego, że nie mam żadnych przyjaciół. Nie mogę cofnąć czasu, ale mogę wyciągnąć wnioski z błędów, które popełniłam.

10. Żyć z duszą na ramieniu

Do odważnych świat należy – pewnie nie raz i nie dwa słyszeliśmy te porzekadło. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że tylko osoby, które dzielnie kroczą przez życie, realizują swoje cele, zwłaszcza, jeśli uświadomimy sobie, że marzenia się nie spełniają, tylko my sami je spełniamy. Dlatego najlepszym sposobem na ich unicestwienie jest strach przed porażką, który paraliżuje przed jakimkolwiek działaniem. A droga wielu ludzi sukcesu do ich marzenia naznaczona była niejednokrotnie mniejszą lub większą liczbą porażek, z tą jednak istotną różnicą, że motywowały one ich do dalszej walki o wymarzoną przyszłość. W przypadku Beaty Markowskiej, autorki felietonów na stronie Centrum Rozwoju Osobistego „Solaris”, strach okazał się niestety silniejszy i do dzisiaj zdarza się jej żałować, że uległa jego podszeptom.
Beata Markowska
Coach z Centrum Rozwoju Osobistego "Solaris"

Gdybym miała więcej odwagi, byłabym Kimś. Mogłam zostać wziętym adwokatem, ale wystraszyłam się, że zamiast tego będę kiepskim adwokatem. Nie czułam, że jest to powołanie, przestraszyłam się wyścigu szczurów, wycofałam się. Moi znajomi zarabiają teraz krocie, są uznanymi autorytetami, a ja niedawno zwolniłam się ze znienawidzonej pracy i nie mam pomysłu na to, co ze sobą zrobić. Pytacie, czy nie żałuję? A i owszem.

Artykuł jest częścią magazynu Hardcover na:Temat 3/2016, którego patronem jest Deutsche Bank Polska.