
Nazywają go gwiazdą warszawskiej palestry i adwokatem, który nie odmawia przyjmowania spraw uznawanych za beznadziejne czy kontrowersyjne. Jednak ta, którą zajmie się teraz może mu przysporzyć nie tylko jeszcze większej sławy, ale i napytać sporej biedy. Tadeusz Wolfowicz będzie najprawdopodobniej bronił Kajetana P., którego zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. Opinia publiczna już wydała wyrok, a stołeczny adwokat będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Już teraz musi stawić czoła fali krytyki. Bo jak można stawać w obronie takiego zwyrodnialca? – pytają niektórzy.
"Ja wiem, że niby taki zawód, ale jakie trzeba mieć sumienne, żeby świadomie pomagać mordercom?", "wstyd Panie mecenasie - bronić takiego zwyrodnialca dla kasy, to się w głowie nie mieści, jak Pan będzie z tym żył?", "jak nisko można upaść, żeby bronić zwyrodniałego mordercy?", czy ten pan adwokat choć przez chwile pomyślał o rodzicach i bliskich tej dziewczyny?" – to tylko mała próbka tego, jak zwykli ludzie zareagowali na wieść o tym, że Kajetan P. znalazł już obrońcę. A tak właściwie znalazła mu go jego rodzina, która parę dni temu, nie czekając na rozwój wypadków, postanowiła zawczasu zadbać o to, żeby mężczyzna miał godnego reprezentanta przed sądem.
Przypadek bestialskiego morderstwa na warszawskim Żoliborzu może być jednak jeszcze trudniejszy dla cenionego mecenasa niż wszystkie wspomniane wcześniej sądowe batalie. Ta okrutna zbrodnia zelektryzowała przecież całą Polskę, a Polacy bacznie śledzą każdą nową informację na temat schwytanego ostatnio na Malcie bibliotekarza-zwyrodnialca.
Pojawiają się pytania, dlaczego pan Wolfowicz będzie obrońcą Kajetana P. Odpowiedź jest prosta. Bo taki wykonuje zawód. Proszę pamiętać o tym, że my nie jesteśmy sędziami w sprawie. My jesteśmy sędziami procedowania sprawy. W tym sensie, że my nie bronimy człowieka, tylko stajemy w obronie zasad. Nie ulega wątpliwości, że to był bestialski mord, ale w obliczu prawa każdy bez wyjątku ma prawo do obrony.
Czy adwokaci mają rozterki moralne, opory przed przyjmowaniem takich spraw? Jeśli się wykonuje ten zawód i traktuje się go jako swoistą misję, to naprawdę nie wiem, co musiałoby się stać, żebym odmówiła komuś obrony. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której komukolwiek odmawiam pomocy w postaci profesjonalnej obrony. Zwykli ludzie patrzą na takie sprawy z zupełnie innej perspektywy. Adwokat nie może sobie na to pozwolić, działamy na zupełnie innej płaszczyźnie. To jest nasz zawód. A że części społeczeństwa może się to nie podobać, to oczywista. Taki rodzaj krytyki jest wpisany w naszą profesję.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl
