W internecie pojawiła się informacja i zdjęcie akt z rzekomej teczki ojca braci Kaczyńskich, znalezionej w Instytucie Pamięci Narodowej. Wiadomo, że ojciec braci Lecha i Jarosława, znajdował się w zainteresowaniu aparatu bezpieczeństwa. Dlaczego?
O całej sprawie poinformował Grzegorz Jakubowski z "Gazety warszawskiej". Tymczasem do tej pory o Rajmundzie Kaczyńskim niewiele się mówiło, z pewnością mniej niż o jego żonie, Jadwidze. Częściej o matce wspominali zresztą sami bracia, Lech i Jarosław. A co wiemy o ich ojcu, zmarłym w 2005 roku?
Powszechnie znany jest fakt, że był powstańcem warszawskim, pseudonim "Irka". Właśnie to później przesądzi o wzmożonym zainteresowaniu Rajmundem Kaczyńskim ze strony Służby Bezpieczeństwa. Zwłaszcza w czasach stalinizmu inwigilacja AK-owców była powszechna.
Ojciec braci Kaczyńskich urodził się w 1922 roku w Grajewie. Kształcił się w Baranowiczach, gdzie pracował jego ojciec Aleksander - kolejarz. Tam też 17-letni Rajmund zdał maturę. W chwili wybuchu wojny 1 września 1939 roku rodzina Kaczyńskich mieszkała już w Brześciu Litewskim. Po 17 września 1939 roku i agresji sowieckiej na wschodnią Polskę, musieli uciekać. Dotarli do Warszawy. Tam w latach 1940-1943 Rajmund uczył się w Zawodowej Szkole Technicznej, później studiował mechanikę na Państwowej Wyższej Szkole Technicznej. Niemcy tolerowali funkcjonowanie uczelni, zezwolili nawet na używanie polskiego języka wykładowego.
Kaczyński był równocześnie studentem i konspiratorem, co było wielce niebezpieczne. Wybuch walk o Warszawę 1 sierpnia 1944 roku przerwał edukację 22-latka. Jako żołnierz pułku "Baszta" został ranny w dłoń (amputowano mu palec) już pierwszego dnia walk. Po zdławieniu oporu powstańców na Mokotowie, miał być wysłany przez Niemców do obozu w Skierniewicach, ale szybko zbiegł. W dniu kapitulacji dowództwo przyznało mu Krzyż Virtuti Militari V klasy.
Po wojnie skończył Politechnikę Łódzką. W 1947 roku ponownie osiadł w Warszawie. Rozpoczął pracę naukową na Politechnice Warszawskiej. Na uczelni spędził w sumie następne 40 lat. W 1987 roku przeszedł na emeryturę. Na pierwszy rzut oka - spokojne życie. Według Jarosława Kaczyńskiego, w tak trudnym okresie stalinizmu nie było jednak mowy o beztrosce.
Zwracał na to uwagę także jego brat. Jak wspominał, dla Rajmunda Kaczyńskiego najważniejsze było dobro rodziny i kariera naukowa. W zetknięciu z rzeczywistością, w jakiej przyszło mu żyć, wykazywał się zimnym pragmatyzmem.
Wbrew różnym plotkom, sugestiom czy supozycjom trzeba jednak stanowczo podkreślić, że życiowy pragmatyzm i chęć zapewnienia rodzinie spokojnego życia w Polsce Ludowej nie oznaczały jednak ani afirmacji reżimu, ani też jawnej czy konfidencjonalnej kolaboracji Rajmunda Kaczyńskiego z komunizmem i jego tajnymi służbami. Nie wstąpił też do PZPR. Mimo przystąpienia dopiero w 1976 r. do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację nie został, jak wielu byłych żołnierzy AK, awansowany na wyższy stopień oficerski. W okresie PRL nie potwierdzono także odznaczeń przyznanych mu przez dowództwo AK.
S. Cenckiewicz, J. Kowalski, A. Chmielecki, A. K. Piekarska, "Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1949-2005"
Ze względu na konspiracyjną przeszłość ojcem braci Kaczyńskich interesowało się SB.
Życiorys AK-owca to nie jeden, choć chyba najważniejszy powód. Ale były też inne, dla których obserwowano Kaczyńskiego. Pracując m.in. w Społecznym Przedsiębiorstwie Budowlanym, zdarzało mu się jeździć służbowo za granicę. Wśród krajów, które odwiedził były: Belgia, Holandia, RFN, a nawet Libia.
Później rodzina Kaczyńskich znajdowała się pod stałą obserwacją bezpieki także w związku z faktem zaangażowania w politykę obu synów Rajmunda i Jadwigi. W ich żoliborskim mieszkaniu (ul. Pochyła - dawniej ul. Lisa-Kuli) zainstalowano nawet podsłuch.
Mimo medialnych spekulacji, wskazujących na bliżej nieokreślone związki Rajmunda Kaczyńskiego z władzą, brak dowodów na taką zależność. Ojciec Kaczyńskich nie był członkiem PZPR. Należał do ZBOWiDU i Związku Nauczycielstwa Polskiego. Rada Państwa przyznała mu Złoty Krzyż Zasługi. Od 1980 roku był w "Solidarności".
W 2012 roku, po tekście Cezarego Łazarewicza z "Newsweeka" o Kaczyńskim-seniorze, zrobiło się jednak głośno. Autor pisał o rzekomych kontraktach zagranicznych byłego powstańca w czasach PRL. Przytoczył też relację jego anonimowego znajomego, według której "Rajmund w pierwszej połowie lat 50. organizował na polecenie partii skrócone studia dla towarzyszy z wyższych – partyjnych i państwowych – sfer. Jeden z nich, z bardzo wysokiego szczebla, zainteresował się losem młodego naukowca ze 'złą przeszłością' i załatwił mu komunalne mieszkanie w willi".
Do artykułu odniósł się Jarosław Kaczyński odpowiadając, że rozpowszechniane informacje to kłamstwo.
– Wściekłość z jaką Jarosław Kaczyński zaatakował mnie i "Newsweek" świadczy o dwóch miarach, które się przykłada: "Lustrować to my. My mamy prawo zaglądać ludziom do życiorysów." A każda próba przybliżenia kogoś ze środowiska związanego z Prawem i Sprawiedliwością, traktowana jest jak wybuch bomby atomowej, jak coś niegodnego – komentował na łamach naTemat Łazarewicz.
To właśnie wspomniana "willa na Żoliborzu", a raczej okoliczności, w których w 1950 roku zamieszkali w niej Kaczyńscy (przenosząc się ze skromnego mieszkania przy ul. Suzina), jest często podnoszonym, także przez internautów, argumentem przeciw Rajmundowi Kaczyńskiemu.
Według jego żony, spory lokal mieszkaniowy (78 metrów kwadratowych) - całe piętro kamienicy przy ulicy Lisa-Kuli - został wynajęty w zamian za obietnicę jego wyremontowania. Jak piszą autorzy "Biografii politycznej Lecha Kaczyńskiego", właściciel kamienicy przystał na takie warunki. Remont był możliwy dzięki pieniądzom od ciotek Rajmunda, ofiarowanym z okazji ślubu z Jadwigą Jasiewicz.
Myśmy czuli atmosferę wielkiego strachu, który przepaja wręcz powietrze. Ojciec był w AK, stąd obawa w rodzinie. Od 1954 dobrze zarabiał, a jednak się obawiał. Koniec strachu to 1956 r. - mieliśmy wtedy z Leszkiem po 7 lat.
S. Cenckiewicz, J. Kowalski, A. Chmielecki, A. K. Piekarska, "Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1949-2005"
Z zapisów kartotecznych Służby Bezpieczeństwa wynika, że od 13 lipca 1955 r. pion śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego prowadził przeciwko niemu działania w ramach sprawy ogólnoinformacyjnej o numerze 1059. Podstawą zainteresowania bezpieki była służba Kaczyńskiego w AK. Z materiałów bezpieki wynika, że w latach 1955–1956 sprawę prowadził Wydział IV Urzędu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego dla miasta stołecznego Warszawy (nr arch. 1059/IV). Akta sprawy (jeden tom) zakwalifikowano do zniszczenia (wybrakowania) 16 stycznia 1966 r.
S. Cenckiewicz, J. Kowalski, A. Chmielecki, A. K. Piekarska, "Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1949-2005"
Jarosław Kaczyński
Kto to pamięta, doskonale czuje ten klimat ówczesnych gazet, takich jak "Sztandar Młodych" (…). Nagonkę na grupę komandosów prowadzono właśnie w ten sposób - sugerowano spisek na podstawie jakichś relacji z imienin, na których ktoś z kimś się spotkał w tłumie ludzi i już to samo było oskarżeniem. Przecież na mojego Ojca nic nie ma, ale sugeruje się, że potrzebna jest wobec niego jakaś lustracja.Czytaj więcej