Monika Jaruzelska (z lewej) zastąpiła w fundacji swojego zmarłego ojca. To ona miała też przekazać dokumenty.
Monika Jaruzelska (z lewej) zastąpiła w fundacji swojego zmarłego ojca. To ona miała też przekazać dokumenty. Fot. Sławomir Kaminski / Agencja Gazeta

Dziennikarze fakt24.pl dotarli do świadków mówiących o dokumentach z czasów PRL, które miał posiadać gen. Wojciech Jaruzelski. Aktualnie archiwalia mają znajdować się w Fundacji Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL. Sprawdziliśmy, co to za organizacja i gdzie fizycznie mogą znajdować się akta.

REKLAMA
Akta w imponującej liczbie 2000 sztuk miała przekazać fundacji córka generała Jaruzelskiego, Monika. Nie wiadomo, co się w nich znajduje, ani czy są autentyczne. Tropem w sprawie jest Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Sprawdziliśmy też czym jest Fundacja Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL.
Fundacja widmo
Fundacja została powołana w 1997 roku (data nadania REGON), chociaż wpis do KRS otrzymała dopiero w lipcu 2003 roku. Jej misją, według statutu, ma być: "Zbiór relacji i wspomnień od ludzi działających przed 1980 rokiem. Dokumentowanie i w niewielkim zakresie działalność wydawnicza."
Próżno jednak znaleźć w sieci informacje na temat dokonań fundacji. Nie zorganizowano żadnej otwartej wystawy czy konferencji. Jeśli istnieją jakiekolwiek wydane publikacje, to nie znajdują się one w najważniejszych rejestrach bibliotecznych. Jedyne co można odnaleźć to adres (fundacja nie działa w mediach społecznościowych, nie ma też strony internetowej ani nawet maila lub telefonu kontaktowego). Co ciekawe, organizacja mieści się w Warszawie przy ulicy Mikołaja Kopernika pod tym samym adresem, gdzie przez wiele lat funkcjonowało Zrzeszenie Związków Zawodowych (centrala związków zawodowych w PRL) a obecnie OPZZ i PSL.
Dziadki PRL
Próbowaliśmy od organizacji uzyskać dane kontaktowe do Fundacji Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL, ale takowych nie otrzymaliśmy. Zarządzająca budynkiem fundacja "Wsparcie" (powiązana z OPZZ) nic nie wie o działalności epigonów PRL i twierdzi, że nie wynajmuje im lokalu.
logo
fot. Archiwum własne
Znów więc wracamy do KRS i sprawdziliśmy kto tworzy fundację. Na czele stoi Paweł Dybicz, znany przede wszystkim z zaangażowania w promocje brydża. Znacznie ciekawsi są członkowie fundatorzy. Oprócz zrzeszającego głównie żołnierzy z komunistycznego wojska Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej I Byłych Więźniów Politycznych znajdziemy m.in. Monikę Jaruzelską, która zastąpiła swojego ojca.
Inne nazwiska również są interesujące: Wacław Szklarski, blisko związany z Jaruzelskim były zastępca szefa sztabu Zjednoczonych Sił Zbrojnych Państw Stron Układu Warszawskiego, pamiętający jeszcze walki o Berlin w 1945 roku. Wojenny rodowód ma też Andrzej Werblan, który od 1946 do 1989 roku robił karierę w partii komunistycznej. W marcu 1968 analizował szkodliwy wpływ Żydów na polski ruch komunistyczny. W fundacji działa też Ryszard Strzelecki-Gomułka, syn byłego I sekretarza KC PZPR i autor książki o jego życiu prywatnym.
Wątek uczelni
Czy więc tajne dokumenty przekazane przez najważniejszą osobę schyłkowego PRL znajdują się w rękach "dziadków" żyjących tęsknotą za czasami socjalizmu? Tropy dotyczące rzekomego umiejscowienia tych dokumentów prowadzą do Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku z którą współpracuje fundacja. Kto je mógł tam umieścić?
Wśród fundatorów fundacji znajduje się prof. Waldemar Koseski, znany głównie z publikacji o historii Europy Środkowej oraz ruchu i idei socjalistycznej. Obecnie pełni funkcję rektora Pułtuskiej uczelni, jest też honorowym obywatelem miasta. W 2008 roku na rektora sypały się gromy za zaproszenie na uczelnię innego fundatora fundacji – Wojciecha Jaruzelskiego. Uczelnia wysłała do redakcji naTemat oświadczenie, w którym odcina się od sprawy dokumentów dyktatora.
Oświadczenie rektora prof. Adama Koseckiego

Wbrew doniesieniom prasowym Akademii Humanistycznej nigdy nie zostały przekazaneżadne dokumenty archiwalne związane z osobą generała Jaruzelskiego. Bezpodstawne jest więc twierdzenie o ich przechowywaniu w obiektach Uczelni, która respektuje przepisy prawa polskiego odnośnie do tego typu archiwaliów. (...)Nieprawdziwe informacje wynikać mogą z nadinterpretacji powszechnie znanego faktu, iż rzeczywiście kilka lat temu Akademia podjęła współpracę z Fundacją Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL. Zakres tej współpracy był i jest mocno ograniczony. W Uczelni nie powstała żadna komórka naukowa czy archiwalna do prowadzenia takiej współpracy.

IPN milczy
Rewelacje dziennikarzy portalu fakt24.pl o archiwum Jaruzelskiego mają wielkie prawdopodobieństwo by okazać się prawdziwymi. Przykład "szafy Kiszczaka" pokazuje, że dawni włodarze PRL chcieli mieć swoistą "polisę ubezpieczeniową". Możemy jednak tylko przypuszczać, co może się w takim archiwum znajdować – zapewne dokumenty kompromitujące ważne osoby z solidarnościowej opozycji.
Sprawę komentował w Telewizji Republika krytyk Lecha Wałęsy Krzysztof Wyszkowski. Dawny opozycjonista sugerował, że Jaruzelski również przetrzymywał dokumenty. Zgodnie z prawem wszelkie archiwalia bezpieki powinny być dostarczone do Instytutu Pamięci Narodowej. To dzięki tym zapisom możliwe było wejście do domu Marii Kiszczak i zabranie m.in. dokumentacji sprawy TW "Bolka".
Na razie jednak instytut wymownie milczy. Jak odpowiedziała nam rzecznik prasowa Agnieszka Sopińska-Jaremczak "IPN nie wypowiada się w sprawie ewentualnych działań prokuratorów z Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu". Próbowaliśmy dodzwonić się do prokuratorów, jednakże nie udało się uzyskać komentarza.
Sprawa "szafy Jaruzelskiego" na razie pozostanie więc niewyjaśniona. Być może organy państwa przechwycą dokumenty, które po raz kolejny teczki staną się elementem bieżącej polityki. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że nikomu nieznana fundacja byłych komunistów może mieć do nich dostęp.

Napisz do autora: piotr.celej@natemat.pl