4 czerwca 1992 roku – jeden z najgorętszych politycznie dni III RP. Szef MSW Antoni Macierewicz ujawnia listę byłych współpracowników UB i SB, na której figurują m.in. nazwiska prezydenta Lecha Wałęsy i marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego. Atmosferę skandalu podchwytuje prasa. A biuletyn "Solidarności Walczącej", wydawany w Poznaniu pod auspicjami Kornela Morawieckiego, oficjalnie ogłasza: "Agenci rządzą Polską".
Pismo z niepełnym spisem z uwikłaną w agenturalną przeszłość elitą narodu ukazało się 10 czerwca, a nazwisko urzędującej głowy państwa wyłuszczoną czcionką trafiło na pierwszą stronę. Poniżej podpis Morawieckiego i oświadczenie, że zamieszczony wykaz otrzymał od "osób społecznego zaufania". Trzęsienie ziemi w polskiej polityce staje się faktem.
Twórca i przewodniczący "Solidarności Walczącej" nigdy nie ukrywał, że kompromis zawarty z komunistami przy Okrągłym Stole nie był dobrą drogą. Swojego przekonania nie zmienił do dziś, choć minęło prawie 27 lat od tego pamiętnego wydarzenia. Obecny marszałek Sejmu-senior, często cytowany przez publiczną telewizję, wprost apeluje do Wałęsy: "Lechu, przyznaj się i przeproś". Prawda, co wielokrotnie podkreślał, jest w tym przypadku najważniejsza. Nawet ta najbardziej bolesna.
Radykalny, w porównaniu do "Solidarności", program, hasła walki o "pełną" niepodległość kraju, a nie tę, jak przekonywano, współdzieloną z ludźmi systemu, symbolika wprost nawiązująca do Polskiego Państwa Podziemnego.
Morawiecki zawsze był wierny idei spod znaku inspirowanego powstańczą kotwicą. Stworzył organizację o jawnie antykomunistycznym charakterze, o której w III RP zapomniano. Setki członków, tysiące osób, które się z nimi utożsamiały. Organizowali manifestacje, prowadzili działalność wydawniczą. Działali w podziemnym ruchu oporu pod stałą obserwacją PRL-owskich służb. Przywódca "SW" stale się im wymykał, stał się legendą za życia.
Nie zapowiadał się na polityka. Od młodości zafascynowany naukami ścisłymi - szczególnie fizyką i matematyką. Doktoryzował się na Uniwersytecie Wrocławskim przedstawiając rozprawę o kwantowej teorii pola. Początkowo poświęcał się pracy naukowej, ale wydarzenia Marca'68 i stłumienie Praskiej Wiosny, niejako zmusiły go do zajęcia stanowiska. Było bezkompromisowe i jednoznaczne - sowieckie działania uznał za nową okupację.
Gdy w czerwcu 1979 po raz pierwszy na polskiej ziemi stanął papież-Polak, Morawiecki i współpracownicy nieśli transparent nie pozostawiający wątpliwości, że niepodległość to sprawa najważniejsza. Służba Bezpieczeństwa zaczęła obserwację. Po roku założono mu Sprawę Operacyjnego Rozpracowania o kryptonimie "Harcerz".
W tym czasie Morawiecki był już redaktorem naczelnym "Biuletynu Dolnośląskiego". Po powstaniu "Solidarności" zaczął tworzyć terenowe struktury związku. Wszedł do Zarządu Regionu NSZZ "S" na Dolnym Śląsku. Już na pierwszym Zjeździe Krajowym "S" w Gdańsku, na przełomie września i października 1981 roku, zwracał uwagę na groźbę wprowadzenia stanu wojennego i obcej interwencji zbrojnej.
Jeszcze przed grudniem 1981 roku był sądzony za głoszenie haseł "antysocjalistycznych" wymierzonych m.in. w stacjonujące w Polsce wojska sowieckie. Uwięzienie wyraźnie wzmocniło pozycję Morawieckiego jako działacza dolnośląskiej opozycji.
W noc z 13 na 14 grudnia uniknął aresztowania. Ukrywał się we Wrocławiu, gdzie dalej prowadził działalność wydawniczą, współpracując z Regionalnym Komitetem Strajkowym "S" kierowanym przez Władysława Frasyniuka. Z czasem między nim a Morawieckim pojawiły się spory, które doprowadziły do rozłamu. Ten drugi, bardziej radykalny, założył 12 czerwca 1982 roku Porozumienie "Solidarność Walcząca". Zajął się redagowaniem biuletynu o tej samej nazwie, później współtworzył też Radio Solidarności Walczącej.
Lider "SW" nie widział potrzeby reformowania systemu, on chciał go po prostu obalić - w sposób, który wykluczałby, jak tłumaczył, możliwość odgrywania kluczowych ról przez dawnych aparatczyków. – Sowiecki totalitaryzm zawsze postrzegałem jako jednoznaczne zło. Podjęcie z nim walki było czymś oczywistym, moralnym nakazem – podkreślał. Nic dziwnego, że był solą w oku aparatu bezpieczeństwa.
SB założyła kolejną sprawę operacyjnego rozpoznania – kryptonim "Ośmiornica", tym razem wobec całej organizacji "SW". Morawiecki musiał się ukrywać, bo wrocławska prokuratura wydała nakaz jego aresztowania, a prasa drukowała za nim list gończy. Poszukiwany działacz, posługując się zmienionymi personaliami, wiele lat oszukiwał esbeków.
Aresztowano go dopiero w listopadzie 1987 roku i osadzono z łatką "terrorysty" w więzieniu mokotowskim. Razem z nim siedział Andrzej Kołodziej, wiceprzewodniczący komitetu strajkowego w Gdańsku z sierpnia 1980 roku. Niebawem, w końcu kwietnia 1988 roku, władze wyślą ich z biletem "w jedną stronę" za granicę, aby pozbyć się niesfornych rewolucjonistów. Ale i to nie załatwiło "sprawy". Po kilku miesiącach Morawiecki wrócił. Był sierpień 1988 roku.
Niebawem, w podwarszawskiej Magdalence, rozpoczęły się rozmowy wybranej części opozycji z władzą. Kontynuowano je przy Okrągłym Stole od lutego do kwietnia 1989 roku. Bezkrwawa rewolucja rozpoczęła się 4 czerwca 1989 roku, gdy odbyły się w Polsce pierwsze od czasów II wojny światowej częściowo wolne wybory do Sejmu. Morawiecki kontestował taki obrót sprawy.
21 maja 1989 roku, na dwa tygodnie przed wyborami, Tygodnik "Solidarność Walcząca", nie wierząc w pomyślne rozwiązanie, wzywał do bojkotu głosowania.
Tygodnik "Solidarność Walcząca", 29 V - 4 VI 1989
Uważamy, że najpełniej swój sprzeciw wobec komunizmu wyrazić można poprzez bojkot zbliżających się wyborów. Odmowa udziału w uzgodnionej przy okrągłym stole farsie wyborczej jest najwłaściwszą postawą dla wszystkich tych, którzy nie zamierzają się zatrzymać na etapie obłaskawionego komunizmu i chcą iść dalej - ku Polsce demokratycznej, niepodległej. Swój apel o nieuczestniczenie w głosowaniu kierujemy zwłaszcza do młodzieży. Nie zaczynajcie dorosłego życia od udziału w niedemokratycznych wyborach. Tych wyborów wygrać nie można! I tak PZPR ma zapewnioną większość, i tak prezydentem będzie Jaruzelski. My ani na partię, ani na Jaruzelskiego, głosować nie będziemy.
W 1990 roku były lider "SW", z ramienia Partii Wolności, widział się w roli prezydenta III RP, ale nie zebrał nawet 100 tys. podpisów. Później nawoływał Wałęsę do złożenia władzy i rozpisania, w 1992 roku, nowych wyborów prezydenckich. Dziś usilnie zabiega o to, aby były prezydent "stanął w prawdzie".
Nie będzie lekko. Za wierność tym prostym przecież celom, przyjdzie nam płacić walką, więzieniem i krwią. A zwycięstwo, które w końcu nastanie, nie okaże się wcale ostateczne. Prawdy i Sprawiedliwości, Wolności i Solidarności trzeba szukać, trzeba im służyć – mieć je nie sposób. Lecz droga do tych ideałów jest najpewniejszą ze wszystkich dróg. Tylko ona wskazuje kierunek życia. Tylko ona przystoi ludziom i społecznościom. My, SW, tą drogą idziemy. Pójdź z nami.
Notatka SB, VIII 1982
W piśmie tym podejmował próby sformułowania nowych zasad walki podziemia, nawoływał do wystąpień ulicznych, zamieszczał artykuły wyszydzające ustrój PRL i naczelne organy oraz nawoływał do czynnego przeciwstawiania się władzy, organizowania strajków i akcji protestacyjnych.
N. Wójtowicz, Kornel Morawiecki, "Biuletyn IPN", 2009, nr 5-6.
Kornel Morawiecki
Przyjęliśmy postawę kontestacji, co w konsekwencji sprawiło, że skupieni przy "okrągłym stole" musieli dogadać się na takim poziomie, żeby nam odebrać argumenty. Uważałem, że będzie lepiej, jeśli oni będą czuć na plecach ten oddech "Solidarności Walczącej", jeśli nawet nieskojarzonej z poparciem masowym, to z jakąś siłą wybuchową, która może zostać uruchomiona, jeśli "Solidarność" przy "okrągłym stole" uzyska zbyt mało.
N. Wójtowicz, Kornel Morawiecki, "Biuletyn IPN", 2009, nr 5-6.