
– Trzeba bronić historii Solidarności, ale nie idąc w zaparte, bo to będzie kompletnie niewiarygodne –twierdzi wybitny historyk i specjalista od działalności opozycyjnej w PRL, badający dokumenty TW "Bolka", Andrzej Friszke. Dodaje jednak na obronę Wałęsy, że istnieje szereg okoliczności łagodzących.
Jest możliwe, że niektóre dokumenty nie on wytwarzał, tylko funkcjonariusz na podstawie rozmowy. Moim zdaniem nikt inny nie mógł tego zrobić tak szczegółowo, to nie mogło być wymyślone przez SB.
Nie możemy powiedzieć: "Można było współpracować i to nie jest problem moralny". Jest to problem.
Nie przypomina się, a należy, że Wałęsa nie został aresztowany 19 grudnia 1970 r. jako zwykły robotnik. Aresztowano go po donosie dyrektora stoczni. Jego nazwisko było w informacji wicedyrektora o tych, którzy się buntują, i tam jest o Wałęsie po imieniu i nazwisku. Ze stwierdzeniem, że uczestniczył aktywnie, być może przemawiał ze skradzionego radiowęzła itd. Bezpieka aresztowała go jako jednego z przywódców robotniczych, kazała opowiedzieć o udziale w wystąpieniach.Po dwóch dniach w areszcie podpisał. Samotny robotnik, bez instrukcji, jak się zachować wobec SB. Skąd miał to wiedzieć? Takie instrukcje powstały w środowiskach opozycji kilka lat później.
Jeśli uwierzymy pokwitowaniom i stwierdzeniom funkcjonariuszy. Ale możliwe, że to prawda. Z ich punktu widzenia było lepiej, że informator brał pieniądze. To była forma umoczenia, tak samo jak pisanie odręczne. Oraz oczywiście zachęta.
źródło: Wyborcza.pl
Napisz do autorki: kalina.chojnacka@natemat.pl
