
Jesteśmy na krawędzi ostrego kryzysu w służbie zdrowia. Jutro o ogólnopolskim strajku zdecydują pielęgniarki, w wielu szpitalach protestują też lekarze. A placówki spełniając ich żądania coraz bardziej obciążają się długiem. Aby nie zostać wkrótce przekształcone w spółki, zaczną zwalniać ludzi. To z kolei może oznaczać powrót scen z przełomu roku, kiedy to po wprowadzeniu ustawy refundacyjnej dostęp do usług medycznych był niezwykle utrudniony.
– Nie zajmują opinii publicznej, bo mają lokalny charakter. A napięcie narasta – mówi Iwona Borchulska, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Jutro związek zadecyduje o rozpoczęciu ogólnopolskiej akcji w obronie publicznej służby zdrowia. CZYTAJ WIĘCEJ
Taki protest na masową skalę zapewne skutecznie wymusi podwyżki. A te jeszcze zwiększą ciężar zadłużenia polskich szpitali. Już dziś sięga on 10 miliardów złotych, z czego 2,4 mld zł powinno być już zapłacone. W wielu placówkach podnoszenie pensji lekarzom odbywa się więc kosztem pielęgniarek, które są już i tak sfrustrowane wydłużeniem wieku emerytalnego.
Służba zdrowia jest w tej chwili bardzo zróżnicowana. Bardzo wiele szpitali trudny proces restrukturyzacji czy przekształceń ma za sobą. Mało prawdopodobne, by całe środowisko poparło tych, którzy zwlekali z naprawą sytuacji. CZYTAJ WIĘCEJ

