
Odpowiada za kryzys w onkologii w 2009 i pieczątkowy strajk lekarzy w 2011. Jego zasługą są natomiast gigantyczne oszczędności w ochronie zdrowia. W środowisku lekarskim uchodzi za aroganckiego. Dla polityków jest zagadką. Jego kontrowersyjne i niepodlegające dyskusji decyzje nieraz stawały się utrapieniem nawet dla partii, z polecenia której doszedł do najwyższej władzy w NFZ. Dziś na wojnę z nim ruszył Bartosz Arłukowicz. Minister Zdrowia chce go odwołać, a wszystko wskazuje na to, że premier poprze jego wniosek. Dlaczego odchodzi baron służby zdrowia?
Człowiek PO
Jedna z sejmowych plotek mówi, że Paszkiewicz ma bardzo dobre kontakty w środowisku służb mundurowych, za leczenie których przed laty odpowiadał, i to im zawdzięcza błyskotliwą karierę. Inna głosi, że pochodzący z Gdańska Paszkiewicz trwa na stanowisku dzięki mocnemu poparciu Donalda Tuska. – Znamy się jeszcze z lat 80. – przyznaje Paszkiewicz, ale o początku tej znajomości mówi niechętnie. – Nie jestem pewien, czy to ma aż takie znaczenie, by opinia publiczna się tym interesowała – dodaje.
Prawdą jest, że Paszkiewicz był przez długi czas po prostu dla Platformy wygodny. Jedną z jego pierwszych decyzji było odwołanie pięciu prezesów regionalnych oddziałów Funduszu. Odejść musiał m.in. Andrzej Jacyna, który szefował mazowieckiemu funduszowi i chciał likwidacji centrali NFZ. Ponoć nie uzyskał rekomendacji PO. "To decyzja polityczna. Platforma robi czystki. Szykują na stanowiska swoich ludzi" - mówili pracownicy oddziału "Życiu Warszawy".

