Powrót do przeszłości autem z przyszłości. Lexus IS200t F-Sport nie przeraża ceną
Michał Mańkowski
01 marca 2016, 11:09·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 marca 2016, 11:09
Moja przygoda z Lexusem zaczęła się wiele lat temu, choć wtedy jeszcze prawa jazdy nie miałem. Na szczęście miał je już kolega, który także jakimś cudem miał Lexusa. To znaczy jego tata miał. Niestety nie pamiętam, jaki to był dokładnie model. Utkwiło mi jedynie w pamięci, że to sportowy sedan, którego pod nieobecność taty udało się brać nam na krótkie przejażdżki. Dla kilku 18-latków to wyjątkowe przeżycie. Postanowiłem sprawdzić, czy tak samo będzie po latach. Już dużo bardziej świadomie z Lexusem IS200t w wersji F-Sport.
Reklama.
Lexus nie ma łatwo już od samego początku. Chcąc nie chcąc, przy tej „taniej” i prostej grze słów, kojarzy się z luksusem i luksusu się po nim spodziewa. I w kwestii tego, jak jeździ, i jak wygląda. Nowy IS 200t F-Sport trafił do salonów jesienią zeszłego roku, a za jego dopracowanie odpowiadali ci sami projektanci, którzy wcześniej maczali palce w Lexusie LFA czy IS F.
Żaden fragment testowanego Lexusa nie zostawia wątpliwości, że mamy do czynienia ze sportowym autem. Nie jest nudno, ale wręcz zaczepnie. Sporo tutaj robi niebieski lakier, za sprawą którego auto połyskuje już z daleka i odważną kolorystyką wpisuje się w pewien schemat samochodu, który jeździ – nazwijmy to – dynamicznie. W czymś bardziej stonowanym auto straci nieco ze swojego charakteru. Zwłaszcza, ze w środku czekają nas równie wyraziste czerwone skóry.
Lexus IS200t F-Sport jest osadzony naprawdę nisko, co tylko potęguje opisane powyżej wrażenie. Najbardziej widać to z przodu przy fikuśnie zaprojektowanym zderzaku, wysokim grillu, który zajmuje sporo miejca, i dobrze wpisujących się w całą narrację 18-calowych alufelgach. To także bardzo charakterystyczne reflektory, których nie sposób pomylić z innymi. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na dzienne LED-y, które przypominają znaczek Nike. Cała sylwetka jest „ostra” i naprawdę miło zawiesić na niej oko, choć trzeba przyznać, że najmniej skromnie wygląda właśnie od przodu. I nie jest to wada!
Wskakując do środka od razu wpadamy w jeszcze bardziej sportowe klimaty. Słowo wpadamy nie jest przypadkowe, bo w Lexusie IS200t siedzi się naprawdę nisko, będąc otulonym wygodnymi, skórzanymi, sportowymi fotelami. Trzeba szybko przyzwyczaić się do nieco zmienionej perspektywy kierowcy. Mam 183 cm wzrostu, więc jestem stosunkowo wysoki. Nie narzekałem na brak miejsca, zwłaszcza mając z tyłu w głowie fakt, że siedzę w sportowym aucie, ale podejrzewam, że więksi kierowcy zamiast „otulenia” mogą czuć pewne skrępowanie. Z tyłu było natomiast całkiem całkiem, co można zobaczyć na poniższym zdjęciu.
Tak jak sylwetka auta z zewnątrz mocno wychodzi w przyszłość, tak wnętrze jest po drugiej stronie bieguna. Zerka nieco w przeszłość. Chodzi mi głównie o mocno plastikowe „centrum dowodzenia”, czyli panel do kontrolowania wnętrza kabiny. Duży element, który w aucie tej klasy mógłby, a nawet powinien być nieco lepszy. W jednej z recenzji przeczytałem także zarzut pod adresem analogowego zegara, który tutaj nie pasuje. Moim zdaniem w tym przypadku to zabieg trafiony, bo nie był to tani analog rodem z mrocznych czasów, ale naprawdę elegancki zegar, który dodatkowo zależnie od pory dnia zmieniał kolor. Najlepiej wyglądał wieczorem, gdy we wnętrzu świeciła biała tarcza.
Sama deska rozdzielcza jest tak jakby jedną wielką płaską półką. Na sporej przestrzeni przy fotelu pasażera raczej bym nic nie przewoził, ale lekko pochylone miejsce pod ekranem sprawdzało się idealnie jako tak lubiana przeze mnie przestrzeń na telefon, klucze i całą „bieżączkę”.
Nietypowym gadżetem był także sposób, w jaki kontrolowaliśmy panel multimedialny. To niewielki prostokąt pełniący rolę podobną do laptopowego touchpada. Szło całkiem sprawnie, choć czasami nie do końca precyzyjnie.
Dużo częściej niż tego „touchpada” kierowca trzyma kierownicę. A ta jest naprawdę solidna/mięsista/gruba/pewnie leżąca w dłoniach. Tuż za nią czeka przejrzysty, centralnie ustawiony zegar z elektronicznym prędkościomierzem i dużym obrotomierzem wokół. Całość jest bardzo czytelna i idealnie wpasowuje się w sportowy charakter auta.
Nie jest jednak tak, że zegary cały czas wyglądają tak samo. Jednym kliknięciem możemy zmienić ich widok. Czemu o tym wspominam? Bo sposób, w jaki dzieje się to w tym Lexusie sprawia, że pod nosem mówi się „wow”. Metalowa oblamówka zegara mechanicznie przesuwa się w bok, robiąc miejsce dla kolejnych danych wyświetlanych obok. W ten sposób możemy mieć dwa rodzaje zegara. Moment „przejścia” wygląda tak ciekawie, że na początku kilka razy sobie go po prostu przeklikałem.
Pod maską testowanego IS200t F-Sport gra 245-konna 2-litrowa jednostka benzynowa, co wpisuje się w popularną ostatnimi laty tendencję, gdzie coraz częściej stawia się na mniejsze jednostki o takich samych lub zbliżonych parametrach. To w połączeniu z automatyczną 8-stopniową skrzynią biegów wygenerowało spalanie na poziomie 11,5l/100km (średniej długości trasa + miasto).
7 sekund do setki przy tym samochodzie i takich parametrach wydaje się wynikiem nieco wysokim. Zwłaszcza, że siedząc za kierownicą wrażenie jest dużo lepsze. Może to ten klimat z wnętrza? Generalnie na dynamikę jazdy nie powinni narzekać nawet kierowcy, którzy mają cięższą stopę. Lexusa IS200t prowadzi się bardzo pewnie, także przy większych prędkościach i zakrętach. W łuki wpada niczym auto przyklejone do drogi. Nie miałem poczucia utraty kontroli czy nieplanowanych „wahań” auta.
To, co jest plusem na trasie, może być minusem w mieście. Niestety nisko osadzone auto, spore alufelgi, naprawdę niewielka prędkość i… dziura w drodze zalana wodą po deszczu poskutkowały złapaniem kapcia. A byłem tylko jednym z wielu aut, które jechały tą ulicą. Na szczęście dojazdówka się spisała.
Do dyspozycji kierowcy są trzy tryby: eco, normal, sport, które tradycyjnie już wpływają na właściwości jezdne. Mówiąc śmiechem-żartem, dla tego Lexusa trybem „normalnym” powinien być ten sportowy. Samochód wtedy bardziej podkręca obroty, dobrze i nieinwazyjnie dla kierowcy zmienia biegi, jednocześnie wyciskając z niego trochę więcej i szybciej niż w dwóch poprzednich.
Lexus jest dostępny w sześciu wersjach wyposażenia. Testowany F-Sport jest drugą od góry, wyżej jest tylko Prestige. Na klasę i osiągi auta, zaskoczyła mnie jego cena. W wyprzedaży rocznika 2015 Lexusa IS200t można dostać już od 130 tys. złotych. Warto jednak go nieco podrasować, a wtedy cena rośnie od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Dla kogo jest to samochód? Raczej dla kogoś młodego, kto szuka czegoś mniej oczywistego niż BMW, a jednocześnie chce poflirtować z dynamiczną jazdą. Zapewniam, że wtedy będziesz zadowolony.