– A co pan myślał, nie ma nic za darmo. Obiecują panu 500 złotych na dziecko i wprowadzają podatek od aktywów instytucji finansowych. Objął on także firmy ubezpieczeniowe. My zapłacimy ponad kilkadziesiąt milionów dodatkowego podatku i musimy to uwzględnić w kalkulacjach polis - tak agent ubezpieczeniowy tłumaczył mi podwyżkę OC. Ta sama firma, samochód ten sam i kierowca z takimi samymi zniżkami jak co roku. A stawka w górę, że ho ho.
79 złotych to i tak prawie bezboleśnie. W pierwszej kalkulacji towarzystwo ubezpieczeniowe przysłało mi propozycję promocyjnego przedłużenia ubezpieczenia z ponad 100 złotową podwyżką. To "podziękowanie za wieloletnią współpracę" - cytat z pisma. W sumie zapłaciłem niewiele więcej, bo poprosiłem agenta o zmianę warunków ubezpieczenia, zrezygnowałem z ubezpieczenia szyb i usługi assistance w razie awarii auta.
– Są kierowcy, którzy płacili niskie OC, rzędu 350 złotych rocznie, a teraz zapłacą prawie 600 zł - usprawiedliwiał się agent. Wylicza, że znaczące podwyżki wynikają z tego, że biznes na ubezpieczeniach komunikacyjnych OC od lat przynosi straty. Dlatego jest wrażliwy na wszelkie zmiany warunków, w tym wypadku chodzi o dodatkowy podatek od aktywów instytucji finansowych wprowadzony przez rząd PiS.
Zrzutka na dzieci
Według wstępnych kalkulacji serwisu Money.pl tylko PZU zapłaci 334 mln do kasy państwa, Aviva 68 mln zł, Metlife 34 mln, Warta 33 mln, a Ergo Hestia 20 mln złotych. Ubezpieczalnie znacznie szybciej niż banki obciążyły podatkiem klientów. Składki płacimy raz na rok więc „dobra zmiana” od razu jest widoczna. Inaczej niż w bankach, gdzie z kieszeni klientów można podbierać małymi łyżeczkami: prowizją za bankomaty, spreadami przy przeliczaniu rat kredytów walutowych, oprocentowaniem kredytu, zmniejszeniem oprocentowania odsetek od lokat, opłatami za rozpatrzenie wniosków itd.
Zaglądając na konto banku miałem 10 wiadomości, z czego 8 dotyczyło drobnych podwyżek, niekorzystnych dla klienta. To także efekt PiS. Dokładniej programu Rodzina 500+, w którym jako źródła finansowania 500 złotych miesięcznego dodatku na każde drugie dziecko w rodzinie wskazano: sklepy, banki i firmy ubezpieczeniowe.
Trudno było zakładać, że właściciele największych firm ubezpieczeniowych przełkną nowy podatek, bo biznes ogląda sie na każdą złotówkę. Wykrakał to w zeszłym roku prezes Compensy:
Zgodnie z nim wypowiadał się także branżowy przedstawiciel Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Biorąc pod uwagę fakt, że rentowność zakładów ubezpieczeń bardzo wyraźnie w ostatnim czasie spada, to oczywiście nowy podatek przełoży się na koszty ubezpieczeń przy nowych umowach – mówił Marcin Tarczyński, rzecznik PIU.
Mogą mówić otwartym tekstem, bo jak dotąd tylko bankierom i prezesom sieci handlowych politycy PiS grozili sankcjami za przenoszenie kosztów podatku na klientów.
Koniec taniej jazdy
Dodajmy, że podatek liczony od aktywów jest dla samych firm dolegliwy również dlatego, że objęto nim środki, jakie towarzystwa ubezpieczeniowe gromadzą na wypadek wypłaty odszkodowań. I tu znowu przykra niespodzianka. Akurat Komisja Nadzoru Finansowego rekomendowała, aby tych pieniędzy było jak najwięcej. KNF od kilku miesięcy nalega, aby ubezpieczalnie skończyły z wojną cenową i stałym obniżaniem cen polis (co było dobre dla samych klientów). Pojawiło się ryzyko, że przy niskich składkach OC nie wystarczy na odszkodowania dla ofiar wypadków oraz "klepanie" blach rozbitych aut.
Jan Grzegorz Prądzyński, prezes zarządu PIU, ocenia w rozmowie z naTemat, że największy wpływ na podwyżki miał ogromny wzrost wypłat odszkodowań i świadczeń dla poszkodowanych w wypadkach. Co prawda liczba zabitych i rannych w wypadkach spada, ale pojedyncze świadczenia są coraz wyższe, a krąg osób, którym się one należą, coraz szerszy. – Rocznie z ubezpieczeń OC wypłaca się w Polsce poszkodowanym około 6,3-6,5 mld zł. Dla porównania PIU szacuje, że koszty "podatku od aktywów" wyniosą 600 mln zł rocznie – dodaje.
Z drugiej strony silna konkurencja między ubezpieczycielami na rynku OC przez lata dotyczyła tylko i wyłącznie ceny produktu. Przez ostatnie lata mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której ceny ubezpieczeń były praktycznie zamrożone, mimo tego, że wypłaty dla poszkodowanych rosły. Tak Polska stała się w pewnym momencie najtańszym ubezpieczycielem OC w Europie.
W ten sposób nowy podatek uruchomił ciąg zdarzeń , który skończyć się mógł tylko podwyżką. To już koszty, których żadna firma nie chce przełknąć bez podzielenia się z kierowcami. Ale nie tylko z nimi. Każdy agent mówi teraz, że wyższe stawki zapłacimy również za ubezpieczenie mieszkania na wypadek zalania, ubezpieczenie murów w przypadku mieszkania w kredycie hipotecznym, po kilka kilkadziesiąt złotych za skuter, przyczepkę, telefon czy laptop ubezpieczany "od zalania".
Spodziewamy się, że pewnego dnia, może będzie to w 2015 roku, może na początku przyszłego, nastąpi bardzo znacząca, skokowa podwyżka cen, szczególnie ubezpieczeń komunikacyjnych. Dzisiaj klienci mogą być zadowoleni, bo mają niższe ceny. Natomiast na dłuższą metę nie jest to dobra sytuacja, bo cierpi na tym jakość serwisu. Firmy ubezpieczeniowe patrzą na każdą złotówkę kilkukrotnie. W dłuższej perspektywie należy więc oczekiwać gwałtownych podwyżek.