Całkiem niedawno chciała kupić krem. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybym nie usłyszała od przemiłej właścicielki perfumerii, że pozwoli mi na jego zakup, pod warunkiem, że nauczę się prawidłowo robić demakijaż.
Demakijaż, to w zasadzie prosta sprawa – pomyślałam. Przecież robię to na co dzień. Wystarczą płyn micelarny, tonik, żel do mycia twarzy i gotowe. No dobra, czasem jeszcze woda z mydłem, zwłaszcza wtedy, kiedy padam na twarz i jedyne, o czym myślę, to gorący prysznic. Poza tym, kto ma na to czas. Przyznam jednak, że moja skóra nie najlepiej znosi takie traktowanie. Należy do delikatnych, jest skłonna do podrażnień, przetłuszcza się w strefie T i gdyby tego wszystkiego było mało – ma skłonności do trądziku. Próbowałam różnych rzeczy, łącznie z wizytą u dermatologa, który przepisał mi kurację antybiotykową. Problem ustępował, by po jakimś czasie wrócić jak bumerang. Przyjęłam więc do wiadomości, że taka moja 'uroda' i muszę z tym żyć.
I żyłam w takim przeświadczeniu do czasu, kiedy zamiast zakupu dobrego kremu, wypróbowałam testowy zestaw japońskich kosmetyków, dzięki któremu na własnej skórze mogłam sprawdzić, jak wygląda prawidłowy demakijaż i dobre nawilżanie.
Japonki, Azjatki w ogóle, znane są ze swojej nieskazitelnej, alabastrowej cery, której pielęgnacji poświęcają faktycznie sporo czasu. Dbałość polega właśnie na kilkuetapowym demakijażu i nawilżaniu, dzięki którym skóra twarzy jest po prostu w idealnym stanie. Dzięki temu, nie muszą używać tony podkładów i pudrów by przykryć niedoskonałości, a zmarszczki pojawiają się u nich znacznie później. Wiedziona z jednej strony ciekawością, z drugiej lekkim brakiem wiary w to, że kosmetyk może zdziałać cuda, rozpakowałam moje pudełeczka i otworzyłam małe, łazienkowe spa.
KROK 1: rozpuść
Na co dzień nie myślimy o tym, jak wiele różnych kosmetyków nakładamy na twarz: krem, podkład, puder, korektor, bronzer, róż, cienie, tusz do rzęs, kredka do oczu, szminka, błyszczyk... Pod koniec dnia wciąż mamy je na twarzy. Owszem, woda z mydłem pewnie częściowo je usunie, ale przy okazji usunięta zostanie również naturalna bariera ochronna skóry. Jak więc najlepiej rozpuścić tłuszczowe zanieczyszczenia? Równie tłustym preparatem. Ja robiłam to kremem do masażu SARANARI marki MENARD, ale dokładnie tak samo dobrze cały makijaż rozpuści olejek migdałowy czy miks różnych olejków, który można zrobić w domu. Porcję preparatu wielkości ok. półtorej wiśni lub kilka kropel olejku, rozprowadzamy na twarzy i delikatnie ją masując, tak, by krem zmieszał się z makijażem i wchłonął go. Na koniec całość zmywamy ciepłą wodą.
KROK 2: umyj
Tak przygotowana skóra, jest gotowa by dobrze ją oczyścić. Pianka do mycia twarzy (z zestawu) - to kosmetyk, którego miałam okazję użyć pierwszy raz i jest to jedno z moich kosmetycznych odkryć, bo jeszcze nigdy demakijaż z jej pomocą nie był tak skuteczny i jednocześnie przyjemny. Porcję wielkości ziarna grochu, nakładamy na specjalną siateczkę, która pomaga nam ją mocno spienić. Równie dobrze jednak możemy zrobić to samymi dłońmi. Tak wytworzoną, gęstą jak marmolada pianę, nakładamy na skórę, dokładnie masując całą twarz. Pianę zmywamy wodą lub usuwamy chusteczką.
KROK 3, 4 i 5: nawilż
Oczyszczona w ten sposób skóra jest dopiero przygotowana do nawilżania, najpierw za pomocą lotionu, który ostatecznie usuwa resztki makijażu, a następnie emulsji nawilżającej, która zatrzymuje wilgoć i chroni ją przed wysuszeniem.
Czy uwierzycie mi, jeśli napiszę, że rezultaty zauważyłam już po tygodniu używania? Nie? Zupełnie się nie dziwię, bo sama miałabym z tym problem. I nie jest to reklama ani tej perfumerii ani tych konkretnych kosmetyków. Wystarczą regularność i faktycznie dobre oczyszczanie, by wyraźnie zwęziły się pory, a skóra stała się gładsza. Po trzech tygodniach zmiana była wyraźna - zniknęły krostki.
Dla mnie, w zupełności wystarczą kosmetyki z kroku pierwszego i drugiego, czyli krem do masażu rozpuszczający zanieczyszczenia oraz pianka do mycia twarzy. Lotion i emulsja sprawdzą się u tych z was, których skóra potrzebuje porządnego nawilżenia. W Japonii, w procesie demakijażu i nawilżania, stosuje się niekiedy aż 8 różnych kosmetyków, co w porównaniu do zawartości kosmetyczek Polek, naprawdę robi wrażenie. Jedną z firm specjalizujących się w tego rodzaju kosmetykach jest Sensai. Warto również sprawdzić Annayake czy Shu Uemura, które mają w swojej ofercie, podobnie jak Sensai, zarówno kremy do demakijażu, pianki, mleczka, „mydła bez mydła”, żele peelingujące i wiele innych. Oferta kosmetyków luksusowych oraz tych, których cena jest znacznie bardziej przystępna dla kieszeni ( IT'S SKIN, MISSHA, TONY MOLY, HADA LABO), jest naprawdę szeroka. Wystarczy spróbować raz, a obiecuję wam, że uzależnicie się od tego rytuału raz na zawsze.
P.S. Perfumeria, którą odwiedziłam w poszukiwaniu kremu to QUALiTY.