Ile wynosiło wpisowe podczas pierwszych mistrzostw Europy? Czemu Puchar nosi imię Henri Delauneya? I jaki był największy sukces drużyny Luksemburga?
Zapraszamy na krótką historię niełatwych początków tego piłkarskiego turnieju.
Początki były trudne. Nawet bardzo trudne. UEFA powstała w 1954 roku, ale zanim zorganizowano pierwsze mistrzostwa Europy musiało minąć aż 6 lat. Czemu? Ciężko w to dzisiaj uwierzyć, ale w latach 50. do rozegrania Euro nikt się nie palił.
Argumentowano, w sumie nie bez racji, "że przecież najlepszego i tak wyłaniają mistrzostwa świata". Termin przyjmowania zgłoszeń do rozegrania pierwszych rozgrywek o tytuł najlepszej europejskiej reprezentacji musiano przedłużyć bo... zabrakło chętnych. Choć wpisowe było niskie - 25 funtów, to do eliminacji zgłosiło się tylko 16 drużyn. Zabrakło największych - Anglii, Francji, Włoch, RFN i ówczesnych wicemistrzów świata Szwedów.
To tak jakby na Euro, które zacznie się za kilka dni, nie przyjechali Holendrzy, Hiszpanie, Niemcy... Eliminacje wyłoniły cztery ekipy, który przyjechały do Francji na turniej finałowy. Puchar im. Henri Delauneya poszedł w ręce reprezentacji Związku Radzieckiego, ale wyżej wymieniona lista nieobecnych sprawia, że ciężko nazwać drużynę Sowietów najlepszą w Europie.
A kim był pan Delauney? To pomysłodawca mistrzostw, prezes francuskiego związku piłkarskiego, który wpadł na pomysł rozegrania takiego turnieju jeszcze 12 lat przed wojną.
Co z tą Polską?
Odpadliśmy w eliminacjach z Hiszpanią. 2-4 i 0-3. Wstydu nie było, bo w drużynie Helenio Herrery grali tacy zawodnicy jak Suarez, Gento, Di Stefano. Możliwe, że zdobyliby i mistrzostwo, ale... z przyczyn politycznych oddali "Sbornej" mecz walkowerem (wylosowali ich w kolejnej fazie eliminacji). Czemu? W Hiszpanii rządził generał Franco, a Związek Radziecki... no sami wiecie.
Hiszpania 1964 - Zwycięstwo Gospodarzy
Ale co się odwlecze... Hiszpanie wygrali kolejny turniej rozgrywany w swoim kraju. W finale ograli ZSRR, a ogrmny błąd przy decydującej bramce popełnił legendarny Lew Jaszyn. Przez kilkadziesiąt lat, aż do triumfu na Euro 2008, było to jedyne zwycięstwo Hiszpanów w turnieju mistrzowskim. Problemu ze zgłoszeniami już nie było - spośród 32 członków UEFA wycofali się jedynie Finlandia, Szkocja i RFN. Ci ostatni zajęci byli zapewne organizacją Bundesligi, która w sezonie 1964/65 startowała po raz pierwszy.
Czy działo się jeszcze coś istotnego? Chyba najciekawsze zdarzyło się jeszcze w eliminacjach, w których Holendrzy odpadli z... Luksemburgiem. Co więcej drużyna Wielkiego (sic!) Księstwa wygrała z "Oranje" na ich terenie, w Amsterdamie. Odpadli dopiero w trzeciej rundzie eliminacji (coś jak dzisiaj ćwierćfinał) po meczach z Duńczykami. To do dzisiaj największe osiągnięcie luksemburskiej piłki.
Co z tą Polską?
Szkoda gadać. Polegliśmy w eliminacjach z Irlandią Północną. Dwa razy przegraliśmy 0-2. "Przegląd Sportowy" pisał o naszej grze "Pachniało to delikatnie mówiąc prowincją".
Włochy 1968 - Zwycięstwo Squadra Azzura... i sędziego
Pierwszy raz eliminacje rozgrywano systemem grupowym. Do turnieju finałowego awansowały Anglia, Jugosławia, ZSRR i drużyna gospodarzy. Mówi się, że gospodarzom pomagają ściany. Trudno o lepszy przykład tego stwierdzenia. Podczas meczu finałowego skandaliczne sędziowanie Szwajcara Gottfrieda Dienst uratowało gospodarzy. Najpierw nie uznał bramki Dzaijća, a potem dla odmiany uznał dość kuriozalną bramką dla Włochów. To nie ostatni raz, gdy "Plavi" pechowo stracili szansę na mistrzostwo Europy. Ale o tym wkrótce.
Co z tą Polską?
Znów bez fajerwerków, znów bez sukcesu. Choć nie obyło się bez pozytywów - wygraliśmy swój pierwszy mecz w eliminacjach do Euro (4-0 z Luksemburgiem). Najlepszy mecz rozegraliśmy z Belgią (zwycięstwo 4-2). Co ciekawe w meczu tym debiutował w reprezentacji... Antoni Piechniczek.