
Kuba Błaszczykowski już wtedy miał wielki talent. Jego wujek, też były piłkarz kadry, Jerzy Brzęczek, mówi mi przez telefon: - W wieku 11 lat był dużo lepszy od swoich rówieśników. Zwłaszcza w tych elementach, którymi wyróżnia się teraz. Drybling, technika, szybkość.
Rok 2003, jedna ze szczecińskich ulic. Samochód prowadzi 20-letni Dariusz Dudka, wtedy duży talent z Amiki Wronki, dziś defensywny pomocnik, ewentualnie lewy obrońca, reprezentant kraju. Pod wpływem alkoholu jest zarówno on, jak i pieszy, który nagle przechodzi przez ulicę na czerwonym świetle. I wpada pod koła jego samochodu, ginie.
Kamil Grosicki jest dziś jednym z najlepszych polskich skrzydłowych. Robi furorę w barwach tureckiego Sivassporu, chcą go w swoim składzie najlepsze zespoły w tym kraju. Jeszcze niecałe 5 lat temu popularny "Grosik" nie myślał jednak o graniu w piłkę. Uzależniony od hazardu, musiał się leczyć. Jako piłkarz Legii opuścił cztery ostatnie mecze rundy, by udać się na terapię. - Jadę walczyć. Jeśli wygram, będę naprawdę szczęśliwy. Chcę znowu być normalnym człowiekiem - to jego wypowiedź z wywiadu, jakiego w tamtym czasie udzielił "Dziennikowi".
Jak grałem w kasynie, to nic mnie nie obchodziło, choć przegrywałem codziennie po kilkanaście tysięcy złotych. Nie było dnia, żebym przegrywał mniej. Czułem adrenalinę i nic innego się nie liczyło.
Jego wyznania czyta się jak "Gracza" Dostojewskiego. Na początku pobytu w Warszawie (zamienił Pogoń Szczecin na Legię) zamieszkał z tatą. Mówił mu, że idzie do kolegi albo na kolację. Tymczasem wybierał kasyno a tam czerwone lub czarne. W kasynie był zresztą niemal codziennie, potrafił w miesiąc przegrać trzy-cztery wypłaty, a, jak na tak młodego piłkarza, zarabiał wtedy wielkie pieniądze. Musiał pożyczać pieniądze, najpierw od kolegów z drużyny, potem od "ludzi z miasta".
Piątek, 8 czerwca. Mecz otwarcia Euro 2012 z Grekami. Jedno jest pewne. Jeśli w pierwszym składzie na murawę Stadionu Narodowego wybiegnie Jakub Wawrzyniak, będzie miał swoim rywalom coś do udowodnienia. W jego przypadku najpierw była euforia, gdy do Legii Warszawa zgłosił się po niego Panathinaikos Ateny. Transfer do jednego z największych klubów, tam mecze w lidze i Lidze Mistrzów. A potem? Wiadomość, która była jak grom z jasnego nieba. Wawrzyniak brał doping, potwierdza to próbka B. Ustalono, że chodziło o środek wspomagający spalanie tkanki tłuszczowej.
W piłkę grać nie mógł, bo w Grecji zawieszono go na rok za stosowanie dopingu, a kara miała obowiązywać także w innych krajach. Dopiero w styczniu 2010 roku, po 9 miesiącach od początku całej afery, pozwolono mu grać. Do dziś występuje w Legii, gdzie jego drugim trenerem był właśnie Magiera. Ten mówi dzisiaj tak o Wawrzyniaku: - Gdyby ktoś mu wtedy, w tamtym czasie powiedział, że znajdzie się w kadrze na Euro 2012, sądzę, że Kuba by się tylko popukał w czoło. Taka sytuacja, że chcesz grać w piłkę, ale nie możesz, to dla zawodnika tragedia. I jeszcze ta krytyka, to pisanie w mediach, że on jest oszustem, że się szprycował. Ja to trochę rozumiem, ale proszę mi wierzyć, że to też Kubie nie pomagało.