
10 kwietnia br., jak co roku, przed Pałacem Prezydenckim można spodziewać się setek osób, chcących uczcić ofiary katastrofy smoleńskiej. Tym razem jednak Warszawa może przeżywać prawdziwe oblężenie. Kluby Gazety Polskiej i PiS zapowiadają bowiem wielką manifestację poparcia dla prezydenta i rządu.
REKLAMA
Jak podkreślają organizatorzy, celem demonstracji będzie zarówno uhonorowanie ofiar tragedii z 10 kwietnia 2010 roku, jak i udowodnienie, że przemiany dokonujące się w Polsce od kilku miesięcy, stanowią dobry polityczny kurs, który trzeba kontynuować.
Nasza walka o wolność i sześcioletnie starania o wyjaśnienie przyczyn śmierci elity narodu zostały połączone we wspólnym wysiłku. Ta bitwa jeszcze nie jest ostatecznie wygrana. Zarówno wrogowie Polski za granicą jak i skorumpowane elity poprzedniej władzy chcą zdestabilizować nasze państwo. Musimy stanąć w obronie odzyskanej wolności.
Wieści o demonstracji szybko rozchodzą się po internecie. Użytkownicy Twittera oznaczają je hasztagiem: #MarszMiliona.
Zwolennicy partii Jarosława Kaczyńskiego są przekonani, że 10 kwietnia na ulice wyjdzie zdecydowanie więcej osób, niż w przypadku podobnych przedsięwzięć organizowanych przez Komitet Obrony Demokracji. Pojawiają się nawet głosy, że pochód, który ruszy ulicami stolicy za niecały miesiąc, będzie "największą manifestacją w dziejach Warszawy".
.W minioną sobotą na ulice Warszawy wyszli sympatycy KOD. Protestowano "w obronie ładu konstytucyjnego". W marszu wzięło udział wielu polityków partii opozycyjnych.
Jak już pisaliśmy, popierający rząd i prezydenta nie szczędzą słów krytyki pod adresem KOD-u, podkreślając przy okazji, że ich liczba uczestników antyrządowych demonstracji jest sztucznie zawyżana.
– Oni by chcieli, żeby się krew polała, żeby stworzyć nową rzeczywistość – stwierdził w materiale "Wiadomości" ekspert Jerzy Stępień. Na dowód jego słów przytacza się słowa lidera Platformy Obywatelskiej, Grzegorza Schetyny, który mówił o możliwym drugim "Majdanie", a także wypowiedź Mateusza Kijowskiego, lidera KOD, zapowiadającego, że „albo zaczniemy robić brzydkie rzeczy, albo zaczniemy się naradzać”.
Źródło: Gazeta.pl
